Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.

Była to okolica bardzo malownicza. Nie dostrzegało się tu ani skał urwistych, ani przepaści przerażających, tylko pagórki uśmiechnięte, okryte zielenią drzew; trawniki gęste i szerokie strumyki, użyźniające łąki ubarwione kwiatami.
Rozrzucone tu i owdzie na płaszczyźnie ładne domki bieliły się pomiędzy drzewami, dobrobyt panował w okolicznych wioskach, i śpiew rolników zlewał się często ze szczebiotem ptasząt.
Jak tylko w początkach XIX wieku utworzyła się w blizkości tych miejsc tak świeżych, wesołych,