Strona:Jules Verne-Anioł kopalni węgla.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

Praca jednak wśród pyłu węglanego bardzo niekorzystnie wpłynęła na cerę Anny była jakby zabrudzona, miałkie, zaledwie dostrzegalne cząsteczki węgla wgryzły się w jej twarz, ozdobioną zarumienionemi policzkami.
Pierwsza to zauważyła jej starsza siostra Marya, a przekonawszy się, że te ciemne plamki z wielkim trudem zaledwie odmyć można było, rzekła do niej:
— Ach, Anusiu, czyż ty w kopalni węgla pracujesz? całą twarz masz pokrytą sadzami!
Anna przestraszona zarumieniła się i spojrzała na ojca: na szczęście drzemał, więc nie słyszał zapytania Maryi.
Później, dawszy znak siostrze, wyszła z nią do kuchenki.
— Moja droga Maryo — rzekła do niej — tylko nie gniewaj się na mnie, a wydam ci wielką tajemnicę. Rzeczywiście, pracuję w kopalni węgla, i to już od dwóch tygodni...
— Ty? W tych strasznych przepaściach? — zawołała Marya z wielkim przestrachem, i przerażona załamała ręce.
— Tak, moja droga! — odrzekła Anna z uśmie-