Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/017

Ta strona została uwierzytelniona.

i ze swoją duszą. Tylko, gdy ją znałam, miała już lat dwadzieścia i włosy daleko dłuższe...
Ja również tworzyłam niegdyś zamiar opisania jej rysów, losów, duszy, razem z tłem, na którem poruszała się i była, ale życie, strumień wartki, porwał ją i uniósł w krainę niepamięci. Teraz, usłyszałam szmer strumienia powracającego, który mi ją odnosił, ubraną w korale wspomnień i w srebrne dzwonki pieśni.
Pieśni bywają różne. Ptak wszelki śpiewa podług przyrodzenia swego: potężnie lub z cicha, z szumem płomienia, lub ze słodyczą miodowej patoki. Ale gdyby śpiewaków drobnych, polnych, cicho dzwoniących zabrakło, w wielkim chórze pocieszycieli świata powstałaby pustka, w harfie, która ludziom przygrywa do życia, pękłaby struna, po której zapłakaliby drobni, polni, cisi...
O polnej, prostej — choć i nie prostej — dziewczynie, popłynęła pieśń odpowiednia przyrodzeniu jej i memu, ale, że pan sprawił, iż popłynęła, o tem panu oznajmiam, a że rozjęły się szczypce gaszące płomię ducha i odjął się gwóźdź przybijający do ziemi jego skrzydło — za to panu dziękuję.
Wnioski zaś z wydarzenia tego takie: nikt, czyniąc dzieło swoje, nie wie gdzie, kiedy, u kogo, uderzy z dzieła tego grom i blask. Twórca po-