Gdy wszędzie, osobliwie zaś w Anglii i Niemczech, istnieją całe tomy piosenek dla dzieci, gdy najpoważniejsi kompozytorowie, jak F. Kiel, K. Reinecke. W. Taubert, poświęcali się od czasu do czasu tej nowej a tak sympatycznej gałęzi literatury muzycznej, u nas zrobiono w tym kierunku bardzo niewiele. Niełatwem było zadanie autorów niniejszego Śpiewnika: szło bowiem o to, aby nadać mu cechę odrębną, aby nie wpaść w naśladownictwo obczyzny. Zadanie to szczęśliwie rozwiązała znakomita poetka, zawarłszy szereg natchnionych obrazków przyrody naszej w jedną całość, przez co zachęciła do odpowiedniego podkładu muzycznego. Nie należy Śpiewnika z powodu tytułu „dla dzieci“ uważać za zbiór piosenek jedynie najłatwiejszych. Byłoby błędem pedagogicznym utrzymać pół setki numerów na jednakowym stopniu trudności, albowiem i wiek dziecięcy przedstawia również rozmaitość rozwoju. Dziełko to zatem przeznacza się dla dzieci od lat 6-ciu do 14-stu. Charakter poezyi nie dozwolił trzymać się takiego porządku, aby numer I-szy był najłatwiejszym, a ostatni najtrudnieszym. Dlatego więc należy się pewna wskazówka rodzicom i nauczycielom, w jakim porządku młode pokolenie piosenek uczyć powinni. I. Dla najmłodszych, lub najmniej rozwiniętych muzykalnie, odpowiedniemi są N-ra 6, 19, 31, 30, 14, 11, 9, 8, 4, 15. [VI]II. Po dobrem wyuczeniu się powyższych piosenek, można przystąpić do nauki dalszej, niby stopnia średniego. Tu odpowiednie są N-ra 2, 1, 3, 10, 16, 18, 20, 50, 23, 24, 33, 37, 38, 39, 40, 46, 47, 48. IłI.III Pozostałe pieśni, zarówno co do treści wiersza, jak i muzyki, należy dawać dzieciom od lat 12 do 14. Pewną część piosenek ułożyłem na dwa głosy, choć można je śpiewać i jednogłosowo. Aby jednak przyzwyczaić dzieci do śpiewu dwugłosowego, należy przedtem je umuzykalniać przez wprawianie ich do czystego i dokładnego śpiewania unisono.
W każdym razie starałem się ułatwić zadanie przewodników, dodając w towarzyszeniu fortepianowem melodyę piosenki, ti to prawie we wszystkich numerach. Miałem tu także na celu i możność wykonywania śpiewek jako drobnych utworów fortepianowych, co dla dzieci grających na tym instrumencie powinno być korzyścią i uciechą. W zakończeniu muszę jeszczę wyjaśnić kwestyę prozodyi muzycznej, różniącej się czasami od poetyckiej. Autorka wierszy trzymała się niejednokrotnie ilości zgłosek, zmieniając miarę. W prozodyi muzycznej zmiana ta wychodzi nader ostro, z powodu niemożności zastąpienia mocnych części taktu przez słabe. Ratowałem się tedy często albo synkopami, albo też wznoszeniem interwału, co w znacznej części zastępuje część mocną taktu. W dłuższych wszakże wyrazach, jak czterogłoskowe, trzeba było poświęcać ścisłe prawidło, dla zachowania łatwego rytmu, którego zmiany zbytecznie utrudniałyby naukę. Oddając Śpiewnik do użytku ogółu, szczęśliwym będę, jeżeli ta drobna praca znajdzie oddźwięk w niewinnych serduszkach młodego pokolenia i czemkolwiek przyczyni się do rozbudzenia w niem wzniosłych uczuć i ukształcenia jego charakteru.
Powodzenie, jakie towarzyszyło ukazaniu się „Śpiewnika dla dzieci“, było najlepszym dowodem potrzeby tego wydawnictwa. Po wyczerpaniu pierwszego nakładu, twórcy tego dzieła otrzymywali z różnych stron żądania, aby „Śpiewnik“ wyszedł w drugiem wydaniu, gdyż młode pokolenie nie może się obejść bez nauki śpiewu, a więc i bez odpowiednich piosenek. Niniejsza tedy książka w tem nowem wydaniu zawiera w sobie wszystkie 50 pieśni bez zmiany wierszy. Twórca muzyki przejrzawszy troskliwie melodye, uznał jedynie tylko Nr. 44 „Skowronek“ za nieodpowiedni dla wieku dziecinnego, ze względu na zbyt trudne towarzyszenie i melodyę mniej przystępną. Piosenka ta więc otrzymała nowy, łatwiejszy podkład muzyczny, co wyjdzie bez wątpienia na pożytek wydawnictwa. Wszystkie inne piosenki pozostały bez zmiany.
Leci pliszka
Z pod kamyszka:
— Jak się macie dzieci! Już przybyła Wiosna miła
Już słoneczko świeci!
Poszły rzeki W kraj daleki.
Płyną het do morza; A ja śpiewam, A ja lecę
Gdzie ta ranna zorza!
W polu.
Pójdziemy w pole, w ranny czas;
— Młode traweczki, witam was!
Młode traweczki zielone,
Poranną rosą zroszone.
Długoście spały twardym snem,
Pod białym śnieżkiem, w polu tem;
Teraz główeczki wznosicie,
Bo przyszło słońce i życie.
Wierzba.
Kocanki, kocanki,
Gałązka wierzbowa!
Rozwinęła nam się
Ta palma kwietniowa.
Rozwinęła nam się
Nad tą bystrą wodą,
Zapachniała wiosną,
Kwietniową pogodą!
Nasza czarna jaskółeczka.
Nasza czarna jaskółeczka
Przyleciała do gniazdeczka Przez daleki kraj,
Bo w tem gniazdku się rodziła,
Bo tu jest jej strzecha miła, Bo tu jest jej raj!
A ode wsi słychać śpiewki,
Śpieszą chłopcy, śpieszą dziewki,
Niosą grabie, w pole dążą,
Za żeńcami snopy wiążą. Dana! Da-dana!
Co powiążą ciężkie snopy,
To składają je na kopy;
Dobra ziemia, łaska boża,
Będzie chlebek z tego zboża. Dana! Da-dana!
Derkacz.
A w tem gęstem życie derkacz sobie siedzi,
Płacze, lamentuje i bardzo się biedzi. — Już kosiarze brzęczą w kosy, Gdzież ja pójdę nagi, bosy! Der, der, der, der, der, der...
— A idźże w pszeniczkę, bo jeszcze zielona,
Jeszcze i za tydzień nie będzie koszona. — Nim przeniosę graty, dzieci, To i tydzień jak nic zleci. Der, der, der, der, der, der..
— A idźże w ten jęczmień, w jęczmień ten zielony,
Jeszcze i za miesiąc nie będzie koszony. — Kiedy jęczmień wąsem rusza, Aż truchleje we mnie dusza. Der, der, der, der, der, der...
— A idźże w te owsy, co się późno kłoszą,
Stamtąd cię kosiarze nie prędko wypłoszą. — Kiedy owies trzęsie kłosy, Za kark mi natrzęsie rosy. Der, der, der, der, der, der...
Deszczyk.
Mój deszczyku, mój kochany,
Nie padajże na te łany,
Nie padajże na te kopy,
Bo my dzisiaj zwozim snopy. Wio, koniki, wio!
Bokiem, bokiem, za obłokiem
Idzie chmurka raźnym krokiem;
A my chmurkę wyprzedzimy,
Wszystkie snopy pozwozimy. Wio, koniki, wio!
Spojrzę w górę, klasnę z bata,
Już i chmurka się rozlata,
Jasne niebo nad głowami,
Białe pyły za wozami. Wio, koniki, wio!
Dożynki.
Mamuniu! Tatuniu! Otwierajcie wrota, Niosą nam tu wieniec Ze szczerego złota!
Grajże, grajku, a wesoło,
Bo dziś wszyscy staniem wkoło. Plon przynieśli, plon!
Przynieśli nam wieniec Z kłosów naszej ziemie, Ślicznie przewijany Wstęgami krasnemi!
Grajże, grajku, a wesoło,
Bo dziś wszyscy staniem wkoło. Plon przynieśli, plon!
Bodaj się te ręce Z naszemi złączyły, Co ten śliczny wieniec Z złotych zbóż uwiły.
Grajże, grajku, a wesoło,
Bo dziś wszyscy staniem wkoło. Plon przynieśli, plon!