Święty Mikołaj (1925)

>>> Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Święty Mikołaj
Data wyd. 1925
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Święty Mikołaj.




Święty Mikołaj.

Kazio i Jadzia rozmawiają o Św. Mikołaju i każde z nich spogląda na pończoszkę, zawieszoną u kominka, którą Św. Mikołaj napełni wszystkiem, czego grzeczne dzieci pragną.

Święty Mikołaj bardzo kocha dzieci. Gdy był jeszcze na ziemi, odmawiał sobie wszystkiego, żeby tylko módz zrobić przyjemność miłym, dobrym dzieciakom. Dowiadywał się, czego które potrzebuje, podsłuchiwał czego sobie życzy, czego najbardziej pragnie i był bardzo szczęśliwy i zadowolony, jeśli mógł te potrzeby i pragnienia ich zaspokoić. Teraz na ziemi już go niema, ale pamięć jego dobroci żyje wśród dziateczek i wierzą one wszystkie, że w jeden jedyny dzień w roku Św. Mikołaj schodzi z nieba na ziemię i rozdziela upominki


wszystkim tak, jak to czynił za życia. Pamięta o biednych i bogatych, zdrowych i chorych, ładnych i brzydkich, zapomina tylko o... niegrzecznych i albo nic im nie daje, albo kładzie w nocy cichutko pod poduszkę rózgę, — a to jest wielki, wielki wstyd.
Pewnego roku w wilię Św. Mikołaja stanął kochany staruszek na ziemi w kraju bardzo zimnym, pełnym śniegu i lodu. W woreczkach miał dary dla dzieci a takie były te woreczki, że choć brał z nich ciągle i rozdawał pełnemi rękami, nic z nich nie ubywało.

∗             ∗

Święty zdjął ciepły płaszcz, zasiadł przy stole i otworzył wielką księgę, w której miał spisane wszystkie dzieci na świecie, i ich życzenia. Kosze z podarunkami stały przygotowane, ale trzeba je było po świecie porozwozić i powkładać pod poduszeczki albo w pończoszki, zawieszone u kominków, więc Św. Mikołaj przygotowywał się do podróży.

Zajechały ładne, zgrabne saneczki, zaprzężone w czwórkę renów, dobry staruszek wsiadł, umieścił w koło siebie wory, pełne i ciężkie, wziął w ręce lejce i zawołał na reny: „W drogę! do kochanych, miłych dziateczek! Spieszmy się bo nas czekają, a wszystkie zakątki musimy objechać“ — I reny puściły się żwawo w drogę. Jechali długo, długo; — wstępowali do każdego domku, w którym były dzieci, i rozdawali z woreczków wszystko, co było przeznaczone dla dzieci, mieszkających w krajach zimnych.

Potem Św. Mikołaj wstąpił po nowy zapas podarków, z którymi miał jechać w nasze strony. Wsiadł do lekkiego, ślicznego wózeczka, zaprzężonego w czwórkę kucyków i puścił się znowu w drogę. Przez kominy wchodził cichutko do mieszkań i bez szelestu wsuwał w przygotowane u kominka pończoszki, zabawki, książeczki, lalki i słodycze i uśmiechał się przy


tej robocie kochany, dobry Św. Mikołaj, bo myślał o tej wielkiej radości, jaka czeka wszystkie grzeczne dzieci, gdy raniutko sięgną pod poduszkę albo bosemi nóżkami pobiegną do kominka po pończoszkę. Z kolei przyszedł także do domu Kazia i Jadzi i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że dzieci zamiast jednej pończoszki zawiesiły po dwie. Wiedział, że dzieciaki są grzeczne, posłuszne i pilne, więc wsuwał w pończoszki cukierki, orzeszki i słodkie białe bułeczki, których dzieci w czasie wojny nie jadły już bardzo dawno a w drugą pończoszkę dla każdego zabawkę taką, jakiej sobie życzyło, bo Św. Mikołaj zna wszystkie życzenia dobrych dzieci.
Tożto będzie radość dla Kazia i Jadzi!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Anonimowy.