Anafielas (Kraszewski)/Pieśń druga. Mindows/XXXIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Anafielas
Podtytuł Pieśni z podań Litwy
Tom Pieśń druga

Mindows

Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1843
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cała pieśń druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XXXIII.

Widziałeś kiedy, gdy bociany młode
Z gniazda się po raz piérwszy porywają,
I wkoło niego nieśmiałe latają;
A stary ojciec pogląda za niemi,
Oczyma dzieci przeprowadza swoje? —
Tak Mindows patrzy z nowogródzkiéj wieży
Na lud, co zewsząd w bój z wrogami bieży.
Jeszcze on nie wdział szłyka, i do boku
Miecza Ryngolda nie przypasał jeszcze, —
Czeka i patrzy, a serce mu w piersi
Skacze, jak ptaszę, co ze szpon sokoła,
Długo dręczone, wyrwać się podoła.
Nie ten już Mindows, który u ogniska
Lat tyle milcząc ponury przesiedział;
Barki schylone wzniósł, jak się po burzy
Chylony wiatrem dąb znowu odgina,

I czoło podniósł, i rozjaśnił oczy,
Wesół, nadziei wzrokiem wkoło toczy,
A kędy pójrzy, gdzie myślą pobieży,
Widzi tłum zbrojny i chmury rycerzy.
Naówczas serce harde piersi wzdyma,
Ręką po oręż do boku się ima,
I woła starych wróżbitów, kapłanów,
Stokroć zagląda w wróżby, pyta losów,
Słucha wyroczni niepojętych głosów.
Nie jedne piersi jeńców już rozbito,
A krew z nich strugą płynęła szczęśliwą!

Codziennie posły od Trojnata biegą,
Nowiny niosąc od kraju wesołe;
Wszędy za wiarę i Bogi lud wstaje,
I płyną tłumy, i ciągną się zgraje,
Wyją jak wilcy głodni pośród nocy,
Krzycząc, aby ich na Niemca prowadzić.
Od morza brzegów tajne Kurów posły,
Poddaństwa znamię, wieść buntu przyniosły
Z na śmierć gotowych Podlasia Jaćwieży.
Zarosły Junda do Mindowsa bieży;
Ze Żmudzi sławnéj czcią dla starych Bogów,
Tłum się już straszny przyciągnął dla wrogów,
I podle zamku położył obozem.
Wre całe państwo, wrą Prusy rwąc więzy,
Które im Zakon na szyję narzucił —
Prusak do dawnych Bogów już powrócił,

I stare z Litwą braterstwo odnowił —
Szaleje Mindows z wielkiego wesela;
Na zamku wojną zajęte, co żyje,
Poseł za posłem, szpieg za szpiegiem goni —
Tam lecą dzieccy, tam zbrojne orszaki.
Dzień i noc tętni podwórzec zamkowy;
Kunigas do snu nie położy głowy,
Nie spoczął chwili, sam lud swój zwołuje,
Zachęca, karmi, uzbraja i poi
Młody staremi i młodą nadzieją.

A Marti płacze w niewieściéj komnacie;
Jéj nie tak łatwo nową wiarę rzucić:
Ona do serca kobiéty przystała,
Z krwią się jéj, myślą, uczuciem zmięszała.
Napróżno Mindows śle jéj Wejdalotów,
Ona odpycha litewskich kapłanów,
Ona krzyż cisnąc na piersi zbolałéj,
Modli się jemu. — Małych dzieci dwoje
Uczy tajemnie chrześcjańskiéj modlitwy;
Sercem przeczuwa ona złe dla Litwy,
Ona wie, że Bóg chrześcjan wielkim Bogiem,
A Zakon Jego tajemnic tlómaczem.
Na te do wojny zgotowane tłumy
Patrzy, jak na śmierć idących, wyklętych,
I widzi we snach — po litewskiéj ziemi
Krew, która płynie rzeki czerwonemi,
Widzi mogiły trupów, co się wznoszą

Jak sine góry w cztéry strony świata,
I ogień widzi, co na wiatru skrzydłach
Z płomiennym mieczem leci rozjuszony —
A po nim — głucho w Litwie spustoszonéj —
Bo matki z dziećmi u piersi małemi
Wróg na mogiłach płaczące — poscinał.
I stada kruków, jedyni dziedzice,
Krzyczą z sowami w szérokiéj pustyni.

Tak Marti marzy, łzami dzieci głowy
Zléwa, i łzy swe oddechem gorącym
Wysusza, cisnąc do piersi swéj synów —
A Mindows z łez się urąga i strachu,
I tysiąc przekleństw usty zwalanemi
Rzuca na wiarę wyznawaną wczora.
Napróżno u nóg jego Marti leży
I błaga męża słowy, co kamienie,
Coby wzruszyły zwierzę rozjuszone —
On szydzi ostrzéj, najgrawa się srożéj,
W kościele uczty Raguta odprawia,
A krzyże dzikim konióm do ogonów
Powiązać kazał, w lasy puścić z niemi.
Tak Mindows srogi mści się na téj wierze
Upokorzenia swojego, niewoli
I hańby, która dotąd jeszcze boli —






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.