[71]Ballada nocna.
Wieczorny wietrzyk rąbkiem firanki
Igrał powiewnie, lekko, do koła,
A rąbek muskał czoło niebianki
Co śniła cicho snami anioła…
I stanął księżyc — na marmurowe
Lica swe złote zsunął promienie
I aureolą odział jéj głowę,
Ze była nito nieba wspomnienie…
I spojrzał chłopiec okiem przechodnia:
Czemum ja nie jest białą firanką!
Czemum nie księżyc! świeciłbym do dnia.
Ta! mą jedyną będzie kochanką!...
Stanął i patrzy okiem z ulicy
W twarz nieznajoméj sobie dziewicy.
Patrzy i patrzy — zbladło mu czoło,
On… co tak pusto, żył i wesoło...
Patrzy — w koło płoną gromnice
A w kwiatach czarne mary się stroją,
U trumny siedzą dwie gołębice,
Snać oswojone — jak ze swoją!...
Czemum nie śmiercią! zazgrzytał w duszy,
Nie znałem ciebie — jednak jedyna
Ciebiem ukochał w piekła katuszy
Gdy śmierci twojéj biła godzina!
[72]
Czemum nie śmiercią! O! weź mnie z sobą!...
I poszedł w klasztór gdzie głucho dzwonią,
Gdy młode oczy w łzach się wyronią,
Szczęściem samemu być z swą żałobą!...