Beethoven (Rolland, 1921)/List Wegelera i Eleonory von Breuning do Beethovena

<<< Dane tekstu >>>
Autor Romain Rolland
Tytuł Beethoven
Wydawca J. Mortkowicz
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa; Kraków
Tłumacz Malwina Garfeinowa-Garska
Tytuł orygin. Vie de Beethoven
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST WEGELERA I LIST ELEONORY
v. BREUNING DO BEETHOVENA[1].

Koblencja, 28 grudnia 1825.

Drogi mój, stary Ludwiku,
Być nie może, aby jedno z dziesięciorga dzieci Riesa odjechało do Wiednia i abym się nie przypomniał twojej pamięci. Jeśli, od dwudziestu ośmiu lat, od czasu, kiedy opuściłem Wiedeń, nie otrzymywałeś odemnie długiego listu co dwa miesiące, winę przypisz milczeniu, którym zbyłeś pierwsze moje listy. Źle się stało, zwłaszcza teraz odczuwa się, że stało się źle; na starość bowiem, człowiek tak chętnie żyje w przeszłości i nadewszystko drogie stają mu się obrazy z lat młodych. Dla mnie przynajmniej znajomość z tobą i ścisły węzeł przyjaźni, łączący mnie z tobą, dzięki twojej dobrej matce, którą oby błogosławił Bóg, dla mnie przyjaźń ta jest świetlanym punktem życia i z radością zwracam ku niemu oczy. Jak ku bohaterowi wznoszę oczy ku tobie, dumny jestem, mogąc wyrzec: „Nie byłem bez wpływu na rozwój jego; zwierzał mi pragnienia swoje i sny; a kiedy później tak często był zapoznany, jam wiedział, ku czemu szedł“. Chwała Bogu, że mówić mogę o tobie z żoną moją a teraz i z dziećmi mojemi! Dom mojej teściowej był twoim domem więcej niż dom twój własny, zwłaszcza po śmierci szlachetnej twojej matki. Powiedz-że nam choć raz jeszcze: „Tak, myślę o was, w radości, w smutku“. Człowiek, gdy wzniósł się nawet tak jak ty wysoko, szczęśliwy jest raz tylko w życiu: był szczęśliwy, kiedy był młody. Radośnie tedy zwracać się muszą nieraz myśli twoje ku Bonn, ku Kreuzbergowi, Godesbergowi, ku szkółce drzewnej itd.
A teraz opowiem ci o sobie, o nas, podając ci wzór dla odpowiedzi, jakiej oczekuję od ciebie.
Po powrocie moim z Wiednia, w r. 1796, dość źle mi się wiodło; w ciągu kilku lat musiałem żyć wyłącznie z porad lekarskich. I w nędznej tej okolicy minęło parę lat, zanim z praktyki wydobyć zdołałem środki do życia potrzebne. Potem mianowano mnie profesorem z pensją i ożeniłem się w r. 1802. Następnego roku urodziła mi się córka, która żyje i jest doskonałością. Ma ona obok zdrowego rozsądku pogodę swego ojca i gra w sposób zachwycający sonaty Beethovena. Niema w tym jej zasługi: jest to dar wrodzony. W 1807 r. urodził mi się syn, który obecnie studjuje medycynę w Berlinie. Za cztery lata poślę go do Wiednia: czy zajmiesz się nim wtedy?... W sierpniu obchodziłem sześćdziesiątą rocznicę urodzin, obchodziłem ją w towarzystwie jakich sześćdziesięciu przyjaciół i znajomych i były wśród nich pierwsze osobistości miasta. Od 1807 r. tu mieszkam, posiadam piękny dom i dobrą posadę. Przełożeni moi zadowoleni są ze mnie, król obdarzył mnie orderami i medalami. Lora i ja mamy się dość dobrze. — Tak tedy powiadomiony jesteś o wszystkim. Na ciebie kolej...
Czy nigdy nie zechcesz już oderwać oczu od wieży św. Szczepana? Czyż nie nęci cię podróż? Nie chciałbyś-że już nigdy oglądać Renu? Od Lory — mnóstwo serdeczności, zarówno jak i odemnie.
Twój bardzo stary przyjaciel
Wegeler.





  1. Sądzę, że dwa następujące listy są ciekawe, jako dające poznać tych doskonałych ludzi, najwierniejszych przyjaciół Beethovena. Według przyjaciół sądzi się człowieka.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Romain Rolland i tłumacza: Malwina Garfeinowa-Garska.