Chrystus (Kasprowicz, 1912)/U stóp cysterny w Sychar

VII.
 
U STÓP CYSTERNY W SYCHAR.

Rzekł jej Jezus: — Niewiasto! wierz mi, iż idzie godzina, gdy ani na tej górze ani w Jeruzalem nie będziecie chwalili Ojca

... Bóg jest duch, a ci, którzy go chwalą, powinni go chwalić w duchu i w prawdzie.
Ś-ty Jan. IV. 24.


I potem, judzką opuściwszy ziemię,
Skierował krok swój ku rodzinnej stronie,
Gdzie nazarejski gród w spokoju drzemie.

Była spiekota... Słońce żarem płonie,
W drodze dalekiej opuszczają siły,
I pot wystąpił Mistrzowi na skronie.

A kroczył łanem, co jak smak niemiły
Był w uściech żydów, gdyż zakonu słowa
W sercu Samaryi już się dawno stliły...

Szedł i na piersi opadła mu głowa;
I cała postać łabędziej urody
Jako kłodzina chwieje się palmowa:


Zapewne dumał nauczyciel młody,
Dlaczego ludzi rozprzęgły zakony,
I jakby wspólne zgotować im gody.

I tak, myślami i drogą znużony,
Gdy się przybliżył pod mury Sycharu,
Usiadł na stopniach cysterny, ochrony

Szukając w cieniu przed strzałami skwaru.
I oto palmy rozpuściły włosy
Nad tą postacią, tonącą śród czaru

Rozkosznej wiosny. Dołem kwietnie wrzosy,
Na które słońce zlewa ogień złoty,
A tam, ponad nim, błękitne niebiosy

Porozpinały szafirów namioty.
W jasne, przeźrocze, niezmierzone dale,
Kieruje dusza swe natchnione loty.

I zdało mu się, że w rajskim krysztale
Zatopił serce i że dusza wzrasta
W nadziemskim czarze i w nadziemskiej chwale...

A wtem, od strony niewiernego miasta,
Bosa i z krużą miedzianą na głowie,
Jakaś ku studni zbliży się niewiasta.

I Mistrz wnet ku niej zwróci się i powie:
»Pozwól mi napić się z twojego dzbanka,
Pragnę, a w drogi dopiero-m połowie«.

I zadziwiona tem Samarytanka:
»Azaż żydowi pić z nieczystej kruże?«
Rzecze, pańskiego zmierzywszy baranka.


»Wy w Jeruzalem, a my na tej górze
Chwalimy Pana — zwyczaj nasz odmienny,
Więc nie tą stroną czynić ci podróże«.
 
A Chrystus, twarz jej ująwszy w płomienny
Uścisk swych oczu, do niewiasty rzecze
Głosem, co płynie, jak strumień, brzemienny

W słodkie rozdźwięki, dźwiękiem, który ciecze
Jako ten ruczaj, skoro spłyną lody,
Albo tak bije, jak serce człowiecze,

Gdy zakosztuje rozkosznej swobody
I w niebo rwie się swobodnemi pióry —
»Przyjdzie« powiada, »o, przyjdzie czas zgody!

I nie Garizim, ani święte mury,
Lecz duch człowieka w świątnicę się zmieni,
I Ducha sławić będą duchów chóry...«


LUCYFER.

Oto spostrzegam śród dalekich cieni,
Jako tam władnie krwiożercze bożyszcze...
I widzę łunę pożarnych płomieni.

Wśród nich, przy krzyku »Poniszczę! poniszczę!«
Czciciele Ducha z wzniesionemi czoły:
Świat jest jak łzami przygaszone zgliszcze,

A na niem wznoszą kamienne kościoły.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kasprowicz.