[139]
SATYRA V.
Człowiek i Zwierze.
Koń głupi: — Nie koń. — Osieł. — Nie osieł, mój bracie:
— Któreż więc zwierze od nich głupsze jeszcze znacie?
— Człowiek. — A! jużto nadto. — Nie nadto, lecz mało,
Gdyby się razem głupstwo człowiecze zebrało,
Poszedłby w rodzaj muszlów, albo na ślimaki.
Słuchaj tylko cierpliwie: któryż zwierz jest taki,
Iżby, wiedząc, co czynić, nie czynił, co trzeba?
Zwierzom instynkt, nam, ludziom, rozum dały nieba,
Przecież patrząc, co czynim, my rozumem dumni,
Zda się, że ludzie głupi, zwierzęta rozumni.
Sroży się lew nad sarną, więc nagany godny:
Ale dla czego sroży? dla tego że głodny.
Skoro głód uspokoił, rzuca polowanie.
Wilk żarłoczny, lis zdradny, ustawne czuwanie
Jeżeli czynią, muszą: tym sposobem żyją.
Zgoła: weź ptaka, rybę, zwierze, lub żmiją,
Każde ma swoją miarę i według niej działa,
Jeśli im przymiot zdatny natura przydała,
Idą do tego celu, do którego zmierza.
Zgoła, czem są z potrzeby, są z natury zwierza.
Pan ich człowiek, lecz głupszy, lecz gorszy nad sługi.
Nie nowina to w panach. Z ich zdatnej usługi
Korzysta; a niewdzięczny, pędzi wolne w pęta.
Dla niego silą zdatność jarzmowe zwierzęta,
Dla niego wół pracuje, chlebem go uracza:
Więc, że nibyto mędrszy nad swego oracza,
Wywnętrza go i pasie, żeby się spasł na nim.
Mędrcy: chwalimy wierność, niewdzięczności ganim.
Któż nad nas niewdzięczniejszy? Lecz i to przebaczę,
Tak chciało przyrodzenie, ścierwa pożeracze,
Pasiem się łupem zwierząt przynajmniej, by w mierze,
Insze niech porównanie człek z zwierzęty bierze!
Gdzież takie? co rozmyślnie samo się niewoli,
A sposobiąc swe barki ku jarzmu powoli,
W poddaństwie sławy szuka? Orzeł pan nad ptaki:
Lecz czy go ptaków innych rodzaj wieloraki
Podłem czci uniżeniem? Wspaniały, ochotny,
Wyżej jeszcze nad niego buja sokół lotny,
Ani się wraca z pędu na straszne odgłosy,
Nie powaga, lecz dzielność wzbija pod niebiosy.
Człowiek, wybór natury, świata prawodawca,
Człowiek, praw stanowiciel, a przestępstwa sprawca,
Sam łamie obowiązki, co wznawia i kleci.
Któraż lwica jęczała na niewdzięczne dzieci?
Któryż żubr żubra zdradził? W przychylnej postaci
Zmówiliż się na wilka wilcy koligaci?
Trułże doktor lis lisa? gdy sprzeczka zmówiona,
Brałże jastrząb jastrzębia w sprawie za patrona?
I żeby z nieprawego korzystał narzędzia,
Dla zysku kruk krukowi, stałże się zły sędzia?
Towarzystwa przykładzie, pracowite pszczoły!
Wpośród waszych zabiegów i skrzętnej mozoły,
Któraż, chociaż ma porę dokazania snadnie,
Miód z pracą od sąsiadki zbierany ukradnie?
Nasz to tylko przywilej, więc bądźmy nim dumni.
Zwierzęta złe i głupie, my dobrzy, rozumni.
O! gdyby mogły mówić, tak, jak myśleć mogą;
Wstydem, hańbą, okryci, sromotą i trwogą,
Cóżbyśmy usłyszeli? wzgardę i nauki:
Koń od nas zniewolony tęgimi munsztuki,
Koń, co nam nóg pożycza, jakbyśmy nie mieli,
Koń, na którego grzbiecie zuchwali i śmieli,
Ścigamy inne zwierze, albo nam podobnych;
Ten koń, lubo nie w słowach wdzięcznych i ozdobnych,
Jakich zwykliśmy zażyć, gdy omamić chcemy,
Rzekłby zprosta: wy mocni, a my was nosiemy.
Rzekłby wół: ja chleb daję wprzężony do pługa:
Cóż zyska? śmierć okrutną, istotna przysługa,
Któż z was ma na nas względy? kto o nas pamięta?
Rzekłyby na rzeź dane owce i bydlęta.
Ów pies znędzniały wiekiem, leżący u płota;
Ów stróż, sługa, przyjaciel, którego ochota
Tyle ci zysków niosła, wierny, a niepłatny,
Wiekiem, pracą, bliznami, do usług niezdatny,
Niewdzięczności ofiara w okropnej zaciszy,
W pół martwy, jeszcze czuje, gdy głos pana słyszy;
Słyszy nędzny i czuje: nie czuje, co woła,
[140]
Jak ma czuć taki, który bez serca, bez czoła,
Sam siebie czyniąc celem wyuzdanych chęci,
Statek, wierność, usługę, wyrzucił z pamięci?
Nie na to tyle darów natura nam dała:
Duma w próżnych zapędach, nieczuła, zuchwała,
Kryje błąd pod postacią, którą jej dajemy;
Na cóż przymiot czułości, jeśli nie czujemy?
Na co światłość rozumu, jeśli ciemność miła?
Czyż się dzielność natury w darach wysiliła?
Nie bluźńmy, zbyt zuchwali, tego, co ją nadał:
Nasz występek przymioty szacowne postradał,
Ten sięgnął ku bydlętom. Nie bajką wiek złoty,
Był on, będzie, jest może, gdzie siedlisko cnoty.
W naszej mocy świat równym uszczęśliwić wiekiem.
Niechaj człowiek pamięta na to, iż człowiekiem,
Wzniesie się nad zwierzęta lotem siebie godnym.
Niegdyś mędrzec ponury piórem zbyt swobodnym,
W złej sprawie sam patronem zostawszy i sędzią,
Zapędzał człeka w lasy, i chciał paść żołędzią.
Znalazł uczniów, któryż błąd nie znachodził ucznie?
Omamiał wdziękiem pisma dość dzielnie i sztucznie,
Nowość była ponętą, a wdziękiem zuchwałość.
Nie na tym się zasadza człecza doskonałość:
Towarzystwo cel jego, do niego stworzony,
Rodzice, dzieci, bracia, i męże, i żony.
Święte węzły natury, które nasz błąd targa,
Błąd zuchwały, płód jego bluźnierstwo i skarga,
Odgłos ślepoty, głupstwa, dumy, niewdzięczności,
Człowiek w ścisłym obrębie nadanej istności,
W ścisłym, lecz przyzwoitym przez zrządzenie boże,
Chcąc mieć więcej, niż zdoła, mniej ma, niż mieć może.
Stąd rozpacz, a w uporze żądza zbyt zacięta,
Chcąc wznieść człeka nad człeka, zniża pod bydlęta.
Stwórca rzeczy cel dziełu swojemu położył
I choć go w niezliczonych rodzajach pomnożył,
Każdemu nadał istność, dał istnościom dary,
Darom dzielność, dzielnościom przymioty i miary.
Tych się trzymać — nasz podział, brać korzyść; staranie,
Powinność znać szacunek, i być wdzięcznym za nie.
|