<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Diwy
Pochodzenie Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo cykl Poezye wschodnie
Wydawca Hipolit Skimborowicz
Data wyd. 1849
Druk Drukarnia Gazety Porannej
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.
DIWY.

E come i gru van cantando lor-lai,
Facendo in aer di se lunga riga;
Cosi vid’io venir traendo guai
Ombre portale d’alla detta briga.
— DANTE. —
A jak ciągną zdaleka trukając żórawie,
Długi w powietrzu tworząc z siebie sznur,
Tak ja duchy jęczące widziałem na jawie
Na skrzydłach burzy pędzone śród chmur.

Lud
Wsi
I gród
Już spi —
I wał
Co grzmiał
Śród skał
Też spi.


W téj ustroni
Coś oddycha, —
To noc cicha
Tchnienie roni;
Taki ruch
Łechce słuch,
Gdy się duch
Ognia broni.

Głośniejszy tropię
Brzęk jakby dzwonka,
Skacząc w galopie
Karzeł tak brząka.
To sobie gwiźnie,
To się prześliźnie
Po wód płaszczyźnie,
Na jednéj stopie.

Co raz bliższy dźwięk
Odbił się od boru,
Jak gdyby z klasztoru
Smutnych dzwonów jęk;
Jakby tłumu głos,
Spadał raz, znów rosł,
To milkł, to się wzniósł,
Jak śpiéwanie chóru.


Słychać już Diwy złe.
Biada! Straszny ich wrzask;
Gdy lampy gaśnie blask,
Pod schody skryjmy się;
Poręczy cień po ścianie,
Suwa się niespodzianie;
Ah! gdzież on przecież stanie,
Na półap aż się pnie. —

Tłum Diwów pędzi jak grzmot,
Kręcą się wirem i świszczą;
Cisy podruzgał ich lot,
Jak drewka w ogniu tak piszczą.
Lecąc ich zastęp ponury,
W ciemne przestrzenie natury,
Ma podobieństwo do chmury,
Z któréj łona błyski łyszczą.

Zbliżają się; zasuńmy drzwi
Na rygle i tęgie zapory,
Niech ohydne nie wchodzą mi
Upiorów i smoków potwory;
Coś zarykło na górze tam,
Pewnie z zamku wyrwał się tram;
Łoskoczą zawiasy u bram,
Coś stuka jak w młynie stępory.


Huczy piekielne wycie i płacz,
Krzyczy rój Diwów wiatrem zagnany,
Pewnie nad domem siadł i gnie ściany;
Boże łaskawy! wspiérać mnie racz;
Dom mój się wstrząsł i jak żywy drga,
Rzekłbyś, iż wiatr wywróci go z dna;
Jak zawierucha liść suchy gna,
Tak burza miota Diwów tumany.

Proroku! jeśli jest w twéj mocy,
Zbaw mnie od tych szatanów nocy,
A pójdę wdzięcznością natchniony,
Bić tobie w meczecie pokłony!
Połóż koniec piekielnéj stypie,
Zgaś ich oddech co iskry sypie,
Niech szyby okien próżno sypie,
Rój Diwów zjadliwémi szpony.

Odszedł przecie huczny tłum,
A z nim zwolna znika szum,
Już przecie nogami w moje
Bić zaprzestali podwoje;
Lecz w powietrzu jeszcze dźwięk,
Jeszcze słychać kajdan brzęk,
I pobliskich lasów jęk,
Gdzie dmą ogniem Diwów roje.


Ich huczny lot i zwinny,
Ich skrzydeł szmer ustaje,
Tak, że się uchu zdaje
Głos słyszéć coraz inny.
Nie jedenby go rad,
Brać za szarańczy spad,
Lub za bijący grad
Na ołowiane rynny.

Dziwaczne syllaby,
Wydają te brzmienia,
Tak w róg, gdy Araby
Zatrąbią z niechcenia;
Brzmią dźwięki pieszczące,
Po wodzie, po łące,
A dziécię marzące
Ma złote marzenia.

Grobowe Diwy,
Płód śmierci chciwy,
Krok niosąc rączo,
W cieniach się łączą,
Szemrzą ich roje,
Jak ciche zdroje
Co nurty swoje
W doliny sączą.


Brzmieniem oném
Przygłuszoném,
Jest-to prąd
Fali w ląd,
Jest-to wszczęty,
Paciérz świętéj,
Żalem tkniętéj,
Za straconym.

Już czas!
W swą moc
Ma nas
Wziąć noc.
Ryk
Krzyk
Znikł
Zgasł.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Bruno Kiciński.