[59]XVI
DO LAURY
Zwracasz Lauro na mnie oczy,
I tak często i tak mile,
Że ich błękit w mych się toczy,
Nieporzuca i na chwile
Czym Cię bliski, czy daleki, 5
Z smutną myślą czy przyiemną,
Czy sen spadnie na powieki,
Twoie oczy tuż przedemną. —
Piękne oczy często zwodne,
Lubią wabić i porzucać, 10
Lubią, rzadko z sercem zgodne,
Za dzień sczęścia wiek zasmucać;
Iakże wierzyć Lauro twoiém?
Wszak w nich boski ogień błysczy;
A ten kwiaty, żarem swoim, 15
Często żywi... lecz i nisczy. —
Cóż, by wierzyć czynić trzeba,
Mą niepewność chciéy usmierzyć...
Albo raczey mów O Nieba!
Co mam czynić by niewierzyć. — 20
Nadto miło gdy wzrok luby,
Z naszym wzrokiem wdzięk swóy miesza,
By niepragnąć swoiéy zguby,
Każdy chętnie ią przyspiesza.
[60]
Lecz by tłumiąc swe zapały, 25
Oczów twoich oprzéć sile,
Zimne serce, wzrok zdrętwiały,
Ach gdzież znaleść mocy tyle!
Kwiat, czy ciernie los narzuci[1]
W pasmo życia które przędzie, 30
Może oko się niezwróci,
Gdy go twoie szukać będzie. —