Dziecko salonu/Pierwszy rozdział powieści

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Dziecko salonu
Rozdział Pierwszy rozdział powieści
Wydawca Księgarnia Powszechna
Data wyd. 1906
Druk W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIERWSZY ROZDZIAŁ POWIEŚCI.

Messieurs et mesdames! co w tłumaczeniu oznacza: panowie i panie, miejcie tę naturę. Kto nie wie, co dalej, ten nie zna poezji ludowej... To znaczy: bywaj często w gabinetach i czytaj, co stoi napisane brylantem na lustrach, — bo lud — to grunt. — Prawda, Lolka?

— No, — gadaj, — gadaj dalej.
— Nierogacizna niech milczy... Lolka, subtelna — jako tako dziewica, ale nie Orleańska, — jeżeli pragniesz, abym lał perły swej wymowy, to podnieś dwie nóżki do góry... A Franek niech każe podać „noch a szampiter“.
— Franek śpi.
— Nieee, — wcale nie śpię — pię — ię — ę. Tylko jestem urżnięty, rżnięty, — nięty — ięty.
— Ęty — ty — y.
— Ęty, — ty, — yyy!...
— Nie krzyczcie że, do choroby!...
— Kelner! Trzy butelki „naszego“.
— Słucham jaśnie pana.
— Patrzcie państwo: jaśnie pana. To bydlę naprawdę myśli, że ja się ożenię „myt a Salcze Apfelgold.“
— Bo się ożenisz.
— Lolka, jak twoją cnotę kocham; Lolka, jak cię w sześciu wschodzących pokoleniach poważam... Lolka, ty mnie całego nie znasz, ty mnie tylko kawałek znasz... Lolka, wierz mi, że ja mam zasady.
— Asady, — sady, — ady!
— Widzisz, Lolka, pieszczoto Nabuchodonozora, tęsknoto hippopotama, wizjo paleontologa, — jabym mógł ożenić się z Salczą Apfengold, a potem siedzieć z tobą w gabinecie; ale ja wolę naprzód siedzieć z tobą w gabinecie, a potem dopiero... nie ożenić się z żydówą.
— Iduwą, — duwą, — uwą, — wą, — ą.
— Duwą, — uwą, — wą, — ąąąą.
— Nie ryczcie, do choroby.
— Popiołki, cicho.
— Cicho!... Lolka chce, żebyście byli cicho!... Bo widzisz, Lolka, te wszystkie zebrane tu małpy wydałyby się z pocałowaniem za Salusze „mit dwieszcze tyszęców z dużem dokładkiem po najdłuższe delikatne życie,“ — ale ja nieee!
— Eeeee.
— Ja mówię, że nie.
— A babcia ma w oku łzę.
— Zaiste, łzę.
— Więc widzisz, Lolka, matrymonjalna matrono, powiem ci dowcip, tylko nie wiem, czy z „Bociana“, czy z „Kroniki Rodzinnej.“
— Powtarzasz się.
— A ty stul gębę.
— Mówi się nie gębę, tylko: tramwaj.
— Więc widzisz, Lolka, ja się nie chcę żenić, bo po pierwsze, ja ciebie platonicznie kocham; bo po drugie, mój herb jest za mały w stosunku do jej nosa.
— Osa, — sa, — a.
— Aaaa.
— Bo po trzecie, Lolka, ona ma gminne nogi.
— Ogi, — gi, — iiii.
— Lolka, ty jesteś subtelna, — ty mnie zrozumiesz... Bo uważasz, Lolka, istnieje dwa tysiące gatunków nóżek, — są różne nóżki.
— Oj, gadaj, — gadaj... mnia, mnia, mnia, mnia...
— Są widzisz, Lolka, nóżki figlarne, — są widzisz Lolka, nóżki rasowe, — są, widzisz Lolka, nóżki kapryśne, z djablikiem, — nóżki demoniczne, szatańskie, błyskotliwe, zadumane, — są, widzisz, Lolka, nóżki nerwowe, wabiące, dumne, wytworne i pogardliwe, — namiętne i poczciwe, — i każde z nich w pewnych chwilach mają swój uroczek... Ale nogi handlarskie, parwenjuszowskie, — nożyska panny Salcze Apfelgold — brrr!
— Lolka, masz minę, jakbyś się chciała zarumienić.
— Lolka, nie żenuj się: nadmij się, to może się i zarumienisz.
— Lolka, daj buzi w najgorszym razie.
— W górę Lolka! niech żyje Lolka.
— Brawo!... Nasza Lolka!... Nasza!
— Asza, — sza, — aaa.
— Ktoby na Lolkę słowo rzekł, — tegobym siekł, i siekł, i siekł...
— „Gdyby nie dziatek pacierze...“

Tytuł: „Dziecko salonu“. Trochę, jak romans sensacyjny z „Petit Parisien“, albo „Lecture pour tous.“ — A naogół — bzdurstwo, — i spać mi po nocach nie daje.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.