[88]
Dzisiaj biegałam po łące,
Motylów było tysiące,
Bo zawsze i wszędzie
Motylów dość będzie.
Miałam siatkę w mojej dłoni,
Wszakże tego nikt nie wzbroni,
Ukarać motylka,
Co zdradził róż kilka.
Długom była w niepewności,
Którego z tych jegomości
Złapać w moją klatkę,
W bawełnianą siatkę.
Wtem jeden zdala przybyweprzybywa,
I nigdzie nie odpoczywa,
Tylko raz i trzeci
Do innych róż leci.
A ja dalej za nim gonię,
On poleciał poza błonie,
Alem go spostrzegła
I za nim po biegła.
I znienacka się posuwam,
I siateczkę mą wysuwam.
Stawiam ją powoli,
Już motyl w niewoli.
[89]
Wtem się jedna z róż odzywa:
Tak zwodnikom zawsze bywa,
Kto postąpi zdradnie,
Sam w końcu w sieć wpadnie.