[65]Exilona.
O Exilono! boska, cudna, dumna!
Niebądż mi zimna, jako ta kolumna,
Schyl się jak palma wiatrem przeginana,
Stop się w objęciu, pani, twego pana!
[66]
Uszanuj żal mój zapaleńcze młody —
Twoja szlachetność wzywam na obronę,
Daj mi utonąć w żałobną zasłonę!…
Odejdź!… On odszedł bez słów i swobody. —
I cichą nocą pod palm starych cieniem
Legł u fontanny Abdallach szumiącéj,
Księżyc zaplatał jéj warkocz grający,
Kwiaty modliły się balsamów tchnieniem...
Lecz skałą milczał Abdallach ponury,
Po morzu wzrokiem wodził, klął swe życie,
Raz jak lew wściekły o grom błagał chmury,
Raz twarz w swe dłonie kładł jak ciche dziecię.
I z między kolumn śnieżnemi schodami
Schodzi ku niemu cudna, zakwefiona,
I obejmuje głowę ramionami;
Rzekła: jam twoja… kocham cię… to ona!…
Z czcią przed żałoby méj zeszłeś rozkazem,
Twa wielkość serce moje obudziła!
Tu się jak płomień ku niemu rzuciła,
I — dobrze było im razem…