I Sfinks przemówi.../„Czerwona Toga“ — występ pani Rotterowej
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | „Czerwona Toga“ — występ pani Rotterowej |
Pochodzenie | I Sfinks przemówi... |
Wydawca | Instytut literacki „Lektor“ |
Wydanie | pośmiertne |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Drukarnia Dziennika Polskiego we Lwowie |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa — Poznań — Kraków — Lublin |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Dublowanie ról ma złe i dobre strony. Złe dla artysty, bo dubler lub dublerka grywają zwykle w warunkach gorszych, niż ci, którzy role „stwarzają“. Zwykle mają mniej prób, krytyka się nimi mniej interesuje, mają do zwalczenia „pierwsze wrażenie“. Jeżeli więc i w tych warunkach odniosą zwycięstwo, przemawia to jeszcze silniej za ich uzdolnieniem. Wczoraj rolę Janiny Etscheparowej w „Czerwonej Todze“ Brieux’a, grała pani Rotter, której dozwolono wyjść wreszcie z katakumb teatralnych, w których od dwóch miesięcy była zagrzebana. Pani Rotter jest artystką z dużą rutyną, gdyż dużo już grywała w Łodzi i mniejszych teatrach w Królestwie.
Rutynę swą i swój sposób grania wywalczyła sobie sama — to znać i czuć się daje w sposobie, w jaki sobie na scenie radzi. Jest to coś świeżego, coś innego, coś nieujętego niby w karby, a przecież mającego całość bardzo silnie zarysowaną i nie rozprószoną. Pani Rotter była naturą prostą, a nie trywjalną. I choć znać było, że Janina przeszła już obok cywilizacji, to jej podkład szlachetny pozostał pomimo błędów, zawsze jednaki.
Uczucia w grze pani Rotter była moc wielka, twarz jej, zalana łzami, robiła silne wrażenie, energja i zapał, porywczy chwilami — dykcja była wyraźna, choć przyśpieszona, Głos niezawsze wystarczał, a jednak pani Rotter umiała sobie z nim radzić, rozkładała umiejętnie efekta, używała szeptu przed wybuchem i potęgowała w ten sposób wrażenie. Scena z panem Romanem w akcie czwartym była porywająca, bo oboje artyści byli szczerzy, oboje mówili z serca i wstrząsali sercami słuchaczy.
Pani Rotter jest doskonałym nabytkiem dla ról, gdzie uczucia proste, nie subtelne, są wyrażone prosto. Twarz jej wyrazista, wzrost wspaniały, oczy pełne życia, gest często tragiczny, czynią z niej aktorkę o szerokim zakroju, wyborną do postaci, porywających tłumy. Nie chcę przez to powiedzieć, aby pani Rotter była odpowiednią do postaci koturnowych, nie — ale coraz częściej obecnie w dramacie współczesnym zjawiają się te „proste“ natury, czujące szczerze i wyrażające z tą wielką szczerością swoje uczucia.
W Janinę taką, jak ją grała pani Rotter, można było uwierzyć i uwierzyć, że ta kobieta może zabić Mousona, bo pod koniec sztuki widać było, czuć było tyle rozpaczy w duszy tej kobiety, iż zbrodnia stawała się logicznem, koniecznem następstwem tego stanu. Gorące oklaski, jakie pani Rotter zbierała nawet przy otwartej scenie, świadczyły, że publiczność dała się rozgrzać i porwać wielkiej szczerości, jaka z jej gry płynęła. Łzy, które tamowały głos p. Rotterowej, znalazły oddźwięk w łzach słuchaczy. A to już chyba największa dla pani Rotter pochwala i... nagroda.