Czystéj lilii wonność, blask złotego wianka, Ostatnie dnia gwarzenie,
Słodki szmer, gdy z swym lubym pieści się kochanka,
Żegnająca ulotnéj godziny westchnienie; Dziécięcia piérwsze marzenie,
Siedmiobarwna przepaska, którą z nawałnicy,
Słońce, na znak zwycięztwa, na niebie rozwiesza;
Traf niespodziany, który rzecz nam lubą wskrzesza,
Najtajniejsze życzenie niewinnéj dziewicy, Przyjaźń, gdy w smutku pociesza,
Śpiéw dalekiego chóru i te cudne brzmienia,
Które z Memnona zorzy wzbudzały wejrzenia,
Ulatające drżenie gasnącego dźwięku,
I wszystko, czemu myślą dodajemy wdzięku, Mniéj miłe od jéj imienia.
Wymawiaj je po cichu, jak w modlitwach wszczętych
Kapłan cicho błagalne westchnienia wyraża,
Niech będzie wiecznym blaskiem tajnego ółtarza,
Niech będzie błogiém hasłem, które w świętym świętych, Ten sam głos zawsze powtarza.
Bracia! nim lejąc śmieléj wyrazy ogniste, Wespół z innémi imiony,
Odważę się wymienić to imie, tak czyste,
Tak święte, które miłość, jak skarb’ drogo czczony,
Głęboko mi wyryła w duszy utajonéj;
Piérwéj, śpiéw mój, tych śpiéwów świętości nabierze,
Których klęcząc słuchają stali w swojéj wierze,
Będzie się dźwięk uroczy w powietrzu odbijał,
Jak gdyby aniół ziemi sprzyjający szczérze,
Niewidzialnémi skrzydły nad nami przemijał.