J. I. Kraszewski w życiu i w pismach/Zdwojona działalność Kraszewskiego na polu naukowem

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Buszczyński
Tytuł J. I. Kraszewski w życiu i w pismach
Rozdział Zdwojona działalność Kraszewskiego na polu naukowem
Pochodzenie Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ZDWOJONA DZIAŁALNOŚĆ KRASZEWSKIEGO NA POLU NAUKOWEM.

Przez lat piętnaście pobytu w Dreźnie, t. j. od roku 1863, do chwili dzisiejszéj, Kraszewski, zawsze idąc tym samym torem, z którego od lat młodzieńczych nie zeszedł, koło działalności swojéj coraz bardziéj rozszerzał, aż w końcu doszedł do olbrzymich w pracy rozmiarów.
Zrazu znękany, schorzały, z trudnością, niemal z nadludzkiem wysileniem tylko, mógł wrócić do dawnych swych zajęć. „Pióro mi z ręki wypada“ — mawiał często. Duch jego potrzebował wypoczynku. Myśli mu się rwały. Ciało osłabło. Kto go widział wówczas mniemał, iż jego zawód literacki kłonił się ku schyłkowi. Pracował zawsze, szperał w dokumentach rozlicznych, w aktach; zbierał przedmioty odnoszące się do archeologii, do sztuki; ale tworzyć wiele nie mógł. Więcéj niż kiedykolwiek polubił samotność; a jednak pomimo takiego usposobienia, gościnne drzwi jego dla wszystkich stały otworem. Wyrwany z koła zajęć, do jakich nawykł, przeniesiony w inną sferę, na ziemi obcéj, nie odzyskał prędko równowagi i tego spokoju ducha, odznaczającego zawsze wszystkie jego czynności. Zjawienie się Kraszewskiego w Dreźnie, zwróciło ku niemu oczy wszystkich. Częste odwiedziny przerywały mu ulubioną samotność; a jakkolwiek osłabiony i strudzony, nigdy żadnéj nikomu nie odmawiał posługi, nie szczędząc rady, czynnéj pomocy, nie szczędząc niczego, nawet najdroższego dlań czasu.
Ten wyjątkowy stan trwał dość długo. Na ten czas przypada stosunkowo nie wielka ilość jego nowych płodów. Kilka powieści, w téj liczbie: Dziś i temu lat trzysta. Rej z Nagłowic (Wilno 1863 r.); Kopciuszek, w 6 tomach, (Wilno, 1863 r.); Dola i niedola, w 4 tomach, (Warszawa 1864 r.); wreszcie Kalendarz Towarzystwa Dobroczynności, (Warszawa, 1863 r.); Władysław Syrokomla, (Warszawa 1863 r.); wydał w ciągu lat dwóch. Niektóre zaś z tych utworów dawniéj jeszcze przygotowane były do druku. Siedemnaście tomów okazało się na widok publiczny przez dwa lata. Dla każdego innego byłaby to ogromna ilość, ale nie dla Kraszewskiego.
Silniejszy i żywszy popęd jego do pracy znowu się objawił, gdy nieco ochłonął z ciężkiego bolu po strasznych zdarzeniach w kraju. Powrót do sił naznaczyć można na rok 1865. Nigdy jednak ani na chwilę, ten pełen życia umysł nie zasypiał.
W pierwszych latach pobytu w Dreźnie, Kraszewski zwrócił szczególną uwagę na kwestye społeczne, na zadania najbliżéj nas obchodzące. Badał społczesne dzieje do najdrobniejszych odcieni. Pogląd swój rozwijał w powieściach poważnych, które nazwać można historycznemi. Spotykamy w nich obrazy zachwycające pięknością, rozprawy w formie dyalogów, nacechowane ogromną potęgą myśli, wytrawnością sądu, doświadczeniem, nieubłaganą siłą logiki. Charaktery żywcem pochwycone, działają jak w dramatach. Sposób przedstawienia odznacza się wykończonym artyzmem. Niektórym utworom swoim nadaje oryginalną, całkiem nową formę. Nie można ich nazwać powieściami ani pamiętnikami; nie są to poemata, ani filozoficzne rozprawy; ale jest w nich wszystko: opowiadanie, akcya, życie, poezya, mądrość. Tak jeszcze nikt nie pisał.
W tym rodzaju i w takim duchu zaczął Kraszewski tworzyć od roku 1863. Odtąd też wiele wydał powieści i obrazów, które śmiało do arcydzieł zaliczone być mogą. W tym nowym okresie tyle różnorodnych prac swoich ogłosił, iż wyliczenie ich w szczupłych ramach tego przeglądu staje się niepodobnem.[1] W roku 1866, ze skromnym tytułem: Kartki z podróży, wydał w Warszawie dzieło, mieszczące w sobie pełno charakterystycznych spostrzeżeń, zajmujących opisów i badań w dziedzinie sztuk pięknych. Wystawa paryzka 1867 roku dostarczyła mu wiele materyałów do myślenia i nowych studyów. Oglądaniu płodów umysłu ludzkiego w każdéj gałęzi poświęcał się z niestrudzoną gorliwością, upadając często na siłach pod brzemieniem trudów, jakie dźwigał. To go jednak ożywiło. Dla niego większa praca jest wytchnieniem. Słusznie powiada Estreicher: „Osobliwy ustrój umysłu jego nie zdolny jest zajmować się jednym przedmiotem. Jednocześnie rozpoczyna kilka najróżnorodniejszych prac i jednocześnie je kończy. Umorzywszy się nad powieścią, przechodzi do pamiętników. Te przerwawszy, wypoczywa, układając korespondencye. Nawał nawiązanych prac nie mąci myśli jego; owszem swobodniejszą ją czyni. Ciasnota byłaby myśli jego grobem. Myśli téj potrzeba swobody, ruchu, odświeżania się przemianami. Nie zna ona fizycznego wypoczynku, bo jéj wypoczynkiem jest zmiana rodzaju zajęcia umysłowego.“
Bywały potem jeszcze chwile, w których Kraszewski czuł się nie tyle znużonym, ile zniechęconym. Kochając ludzkość całem sercem, pracując dla narodu całe życie, będąc z natury draźliwym i wraźliwym, ubolewał niekiedy nad społeczeństwem, którego smutne objawy brał do serca, tak głęboko, iż mu odpadała ochota pisania. „Skruszę pióro na zawsze,“ wołał niekiedy, przepełniony żalem, goryczą, ilekroć mu się zdawało, że głos jego był głosem wołającego na puszczy; gdy mniemał, że go nie rozumieją. Ale to było zniechęcenie chwilowe. Wnet odzywała się w nim owa głęboka wiara, z którą brał się do każdéj pracy, owa nadzieja siewacza, rzucającego ziarno z ufnością w miłosierdzie Boże, w pomoc Opatrzności, owa miłość bliźniego, co czyniła go wytrwałym na wszelkie ciosy i bóle. Usque ad finem stało się hasłem jego. I znowu postępował daléj, jak żołnierz, gdy w bój idzie, pewny zwycięztwa, nie oglądając się na siebie na nic. Ta wiara w skuteczność siewu, w dobry owoc dobrego ziarna, miłości ręką rzuconego, wiara w urzeczywistnienie wyższego prawa, w tryumf prawdy, jest jedną z najwybitniejszych cech jego charakteru i najdzielniejszym do pracy bodźcem. Atoli miłość najbliższych mu bliźnich, nigdy go nie zaślepiała. Często chłostał, dla tego właśnie, że miłował. Gdy widział co zdrożnego, nagannego, nie przebaczał nikomu; nie cofnął się przed świętą, często i gorzką powinnością. Wytykał wady, błędy, wyszydzał śmieszności z nieubłaganą surowością. Roztrząsał publiczne sumienie; zmuszał wszystkich do rachowania się ze swemi czynnościami; notował fakta, objaśniał, je, poddawał pod sąd ogółu; rozbierał, krytykował. Z każdego ubiegłego roku zapisywał ważniejsze zdarzenia; zastanawiał się nad umysłowym ruchem lub nad nieurodzajnym bezruchem. Téj pracy poświęcił kilka ogromnych tomów i kilkanaście odrębnych powieści, w których rozpoznawał specyalne kwestye, malował osobne obrazy. Ściągał na się nieraz gromy i złorzeczenia, powiększał liczbę niechętnych; ale się nie ugiął.
Zawsze ożywiony nadzwyczajnym zapałem, ze szczególną gorliwością rzucił się na pole pracy literackiéj od 1867 roku. Zdawało się, że mu nowe przybyły olbrzymich sił zasoby. Zawsze największego podziwu godna jego działalność odtąd podwoiła się, wzrosła, spotężniała. Ilość pism jego zwiększała się z każdym rokiem i to wtedy właśnie, gdy mniemano że przestał pracować, gdy zaczęto odzywać się, iż mu zabrakło energii, natchnienia. Było to w roku 1868. Jak gdyby na zawstydzenie tych, którzy stracili wiarę w jego twórczą potęgę, odkrył nowe skarby wiedzy, wyobraźni; okazał niewyczerpane, niespożyte władze ducha; dowiódł, że źródła genjuszu nie wysychają.
Kraszewski, który był do téj pory podziwianym, odtąd stał się mityczną, bajeczną postacią. Imię jego zabłysło nowym, świetnym blaskiem. Spotykano się z niém wszędzie. Nie było prawie peryodycznego pisma, do któregoby nie należał. Co tydzień, codziennie prawie znajdowano jego prace; a prócz tego księgarnie ogłaszały coraz świeższe utwory; stoły pokryte były nowemi dziełami. Rozeszły się pogłoski, iż on ma kilku pomocników, że podaje tylko plany dzieł rozlicznych, a wykonawcami jego myśli, są jacyś podręczni pisarze. Nie wierzono, aby mu czas na to wszystko materyalnie wystarczał. Zdawało się, że taka płodność, połączona z mechanicznem wykonaniem, przechodzi możność pojedyńczego człowieka.
Przypuszczenia takie, istniejące jeszcze dotąd pomiędzy tymi, co go bliżéj nie znają, dowodzą tylko, jak olbrzymia jest jego działalność, ale nie mają najmniejszéj podstawy. Kraszewski wszystko sam robi; sam pisze, sam przepisuje nawet potrzebne mu dokumenta; sam czyni wszelkie wyciągi; sam prowadzi często korektę w dziełach wychodzących pod jego kierownictwem; sam wreszcie odpowiada a nieraz bardzo obszernie, na niezliczoną ilość listów. Nie posługuje się nigdy i nikim. Własne siły mu wystarczają.
Jeżeli do téj pory zdumiewał różnorodnością przedmiotów, od tego czasu rozmaitość prac, którym się oddawał, jeszcze większego stała się godną podziwu. Jestto fenomen rzadki, może jedyny, zjawisko zasługujące na największą uwagę w psychologicznéj dziedzinie. Potrzeba go widzieć zblizka, potrzeba dotknąć się objawów téj niesłychanéj działalności, ażeby uwierzyć w możliwość takich trudów.
Od roku 1866 do roku 1878 napisał przeszło osiemdziesiąt tomów nowych powieści, małych obrazków i nowel, kilka komedyi i poważnych dramatów, przyjmowanych zawsze przez publiczność z największym zapałem, z powodu wybornéj charakterystyki wprowadzonych na scenę postaci, po większéj części historycznych. W tymże czasie, oprócz dzieł wyżéj wymienionych, ogłosił wiele pamiętników, między innemi: Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta, (Poznań 1867 r.); przygotował do druku obszerne i niezmiernie ważne dzieło, nad którem oddawna pracował (nie przestając dotąd dopełniać go nowemi materyałami) p. t.: Historya cywilizacyi w Polsce; a jednocześnie brał udział w kilkunastu wydawnictwach, redagując sam w r. 1869 nie wielkie pisemko: Omnibus (zeszytów 6) w latach 1870—1871 Tydzień, czasopismo wielkiego formatu, drobnym drukiem, cztery razy na miesiąc wychodzące regularnie. Nie odrywając się od innych zajęć, pracował, w niem sam prawie wyłącznie. Poruszył wiele kwestyi i zadań społecznych niezmiernie wielkiéj wagi; umieszczał sprawozdania z ruchu umysłowego w sterze nauk i sztuk pięknych w kraju i za granicą; dawał rozbiory ważniejszych dzieł; nie pominął żadnego objawu myśli ludzkiéj, żadnego szczegółu, żadnego zdarzenia zasługującego na uwagę. Tydzień jest kolosalnym pomnikiem, świadectwem pracy jednego człowieka; jest w swoim rodzaju doskonałością. Może służyć za wzór wszystkim redaktorom.




  1. Uczony nasz jeden z najznakomitszych bibliografów, Karol Estreicher, ogłosił wielce pożyteczną notatkę p. n. J. I. Kraszewski. Przypomnienie czterdziestolecia zasług piśmienniczych i pracy. Kraków. Czcionkami „Kraju“ 1871 r. Po ten rok znajdują się tam wszystkie dzieła Kraszewskiego wyliczone, oprócz artykułów dziennikarskich. Tu miejsce wspomnieć, iż szanowny wydawca rzeczonego spisu dzieł Kraszewskiego zaznaczył 1871 rok jako „czterdziestolecie“ licząc od 1831 roku, w którym wyszła pierwsza powieść p. t. Pan Walery, należąca do zapowiedzianych dawniéj (a mających wyjść u Manesa i Romma), „Kilka obrazów towarzyskich.“ Ponieważ zaś jak się okazało późniéj, Kraszewski opracował i przygotował do wydania: Życie Cicerona z Plutarcha, jeszcze w 1828 roku, dla tego jubileusz jego przypada na rok 1878.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Buszczyński.