Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Muza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Jana Kochanowskiego Dzieła polskie
Podtytuł wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron




MUZA[1]

Jana Kochanowskiego.



Sobie śpiewam a Muzom, bo kto jest na ziemi,
Coby serce ucieszyć chciał pieśniami memi?
Kto nie woli tymczasem zysku mieć na pieczy,
Łapając grosza zewsząd, — a podobno k'rzeczy,
Bo z rymów co za korzyść krom próznego dźwięku?
Ale kto ma pieniądze, ten ma wszytko w ręku:
Jego władza, jego są prawa i urzędy;
On gładki, on wymowny, on ma przodek wszędy.
Nie dziw tedy, że ludzie cisną się za złotem,
A poeta słuchaczów prózny[2] gra za płotem,
Przeciwiając się świerczom, które nad łąkami
Ciepłe lato witają głośnemi pieśniami.
Jednak mam tę nadzieję, że przedsię za laty[3]
Nie będą moje czułe nocy bez zapłaty;

A co mi za żywota ujmie czas dzisiejszy,
To po śmierci nagrodzi z lichwę wiek pozniejszy.
I opatrzył to dawno syn pięknej Latony,[4]
Że moich kości popiół nie będzie wzgardzony.
Przeto, jako was kolwiek prosty gmin szacuje,
Panny,[5] którym lotnego konia[6] zdrój smakuje,
Ja jeden niech wam służę, a za cześć poczytam
Sobie, że się dróg inszych, niż pospólstwo, chwytam.
Wy mię z ziemie wzwodzicie, wy mię wyłączacie
Z liczby nieznacznej i nad obłoki wsadzacie,
Skąd prózne troski ludzkie i niemęską trwogę,
Skąd omylną nadzieję i błąd widzieć mogę.
Za wami idąc, ani o bogate złoto,
Ani o perły drogiej ceny dbam, dbam jako to[7]
O rzeczy, które wedle swego zabaczenia,
Raz mnie szczęście, raz temu da krom uważenia.
Ale to moja praca, bezecna zazdrości!
Przepadni ziemię,[8] abym i w tej śmiertelności
I potem był u ludzi w powieści uczciwej,
A nie podlegał wszytek śmierci zazdrościwej.
Do tego mi pomożcie, o boginie święte,
Szczęściąc przyjaźnią swoją prace me zaczęte.
Wam wolno dać i niemym rybom głos łabęci,
O Panny, o Jowiszów, o pięknej pamięci

Cny narodzie! wy, siedząc przy ojcowskim stole,
Tam, gdzie wszytek niebieski zbór używa w kole,
Złączacie swój wdzięczny głos z gęślami mownemi,
Przypominając bogom to między inszemi,
Jako skrzętny Encelad, Mimas niezmierzony,[9]
Zuchwalec Porphyrion, Rhoteus nieskrócony,
Dziewięsił[10] Briareus i Typhon storęki
Chcieli z drugimi braty do nieba przezdzięki,[11]
Góry na góry kładąc, i tak blizko byli,
Że już twardymi dęby w jasną bramę bili.
Prózno to; strach był w niebie i trwoga niemała.
Ale naduższy olbrzym co Bogu udziała?
Tu w szczerym dyamencie Mars ogromny stoi
Z mieczem na obie ręce; tu w ognistej zbroi
Wulkanus, przy nim Juno nieprzewyciężona
I tarczą nieprzebitą Pallas zasłoniona;
Byłeś i Ty Apollo, nad zastępy śmiały,
Wyniszczyłeś do czysta sajdak pełnostrzały.
Nakoniec sam Jupiter, gniewem poruszony,
Wziął w rękę ostry piorun, piorun niezgaszony,
Niepochybny, niezłomny, którym więc, rzecz tęga,
Przez ziemię aż do piekła ostatniego sięga.
Tym uderzył w pośrzodek zuchwalców swowolnych
A ci na szyję spadli aż do krajów dolnych;
Tamże je roztrzaśnione góry przywaliły,

Żywe i martwe zaraz wedle ciał mogiły.
To wy Bogom śpiewacie, a owym w pokoju
Miło wspominać dawny strach przeszłego boju.
Z was ma cnota zapłatę, a dzielność milczana,
Ledwe nie toż jest, co i gnuśność podkopana.
Nie sama od przyjaciół ni od matki z łona
W obce kraje Helena morzem uniesiona;
Nie jeden Menelaus o żonę się wadził,
Nie pierwszy Agamemnon tysiąc naw prowadził,
Nieraz Troja burzona, przed Hektorem siła
Mężnych było, którym śmierć przy ojczyznie miła,
Ale wszyscy w milczeniu wiecznem pogrążeni,
Że poety zacnego rymy przebaczeni.[12]
A choć dobrze Homerus w tej liczbie przedniejszy,
Jednak ma swoje chłubę i wiek pośledniejszy,
Który w Elejskim[13] prochu sławnych zapaśników
Nie zamilczał i skrzydłonogich zawodników.
Ktoby był znał tych wieków Turna walecznego,
Albo mężną Kamillę, albo Lausa cnego?[14]
Kto Palanta,[15] kto burdy zaś we Włoszech nowe
Trojańskie, by nie głośne wiersze Maronowe?[16]
A nie mniej i to sławni, nie mniej znakomici,
Które sprawca łacińskich słodkobrzmiących nici
Uczcił pieśniami swemi, nad złoto droższemi;
O nowszych niech czas sądzi za czasy przyszłemi.

Mówi zazdrość: Wiem, o co idzie, pisorymie!
Chciałbyś wziąć. Jędzo! ta się mnie troska nie imie,
By mi był nie zostawił ojciec nic po sobie,
Albo żebym nie umiał przestać na chudobie;
Jednakby mię Myszkowski Piotr był nie przebaczył,
Który swą hojną ręką podeprzeć mię raczył,
Nie przeto, żebym przed nim stał w pacholczem kole,
Albo i przy nastołce[17] ciągnął się przez pole;
Ale żebym, wygnawszy niedostatek z domu,
Tym głośniej śpiewał, a nie podlegał nikomu.
Tę łaskę jego, proszę, siostry wiekopomne,
Pomnicie opowiadać na czasy potomne,
Aby w niebie swą ludzkość i sam widział potem;
Bo żyw być, a nie słyszeć, ledwieby co po tem.
A ja, o panny! niechaj wiecznie wam hołduję,
I żywot swój na waszych ręku ofiaruję,
Kiedy ziemi zleciwszy śmiertelne zewłoki,
Ogniu rowien prędkiemu, przeniknę obłoki.










  1. Właściwy tytuł tego poematu brzmieć winien „Muzy”. Januszowski w przedmowie pisze: „są Musae”; sam zaś poemat jest hymnem na cześć Muz.
  2. w oryginale błędnie: „próznych”.
  3. po latach.
  4. Apollo.
  5. Muzy.
  6. Pegaza.
  7. w pierwszej edycyi błędnie: jak o to.
  8. forma przechodnia: przepadnij przez ziemię.
  9. następne dwadziéścia wierszy są parafrazą opisu walki bogów z tytanami — z 4 ody, księgi III Horacego.
  10. mający siłę dziewięciu.
  11. koniecznie, niewstrzymanie.
  12. zapomniani.
  13. w oryginale błędnie: Telejskim.
  14. Turnus, Kamilla, Laus — postacie z Enejdy Wirgiliusza (Ks. VII).
  15. Enejda (Ks. VIII w. 5)
  16. t. j. Wirgiliusza Marona (Przypis własny Wikiźródeł W oryginale brak odnośnika).
  17. czapraku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.