Jeździec bez głowy/LXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wbrew oczekiwaniom Gerald wrócił do zdrowia po upływie czterech dni od chwili wtrącenia go do celi, wobec czego postanowiono, że sąd odbędzie się nazajutrz.
W twierdzy Inge nie było stałego sądu, ale, jakby umyślnie, zjechał był sędzia okręgowy, któremu przypadło w udziale rozstrzygnięcie kilku zaległych spraw, a między innemi — sprawy Geralda. Również w miasteczku nie było obrońców prawnych i dopiero w ważniejszych sprawach wzywano ich z większych miast.
Atoli niewiadomo w jaki sposób i dzięki czyjej inicjatywie w twierdzy Inge zjawił się nadspodziewanie adwokat z Saint Antonio i natychmiast sprezentował się władzom, jako obrońca w sprawie Geralda. Nie był to jednak odosobniony wypadek w tym czasie, bo w przeddzień sprawy przybył dzięki już zwykłemu zbiegowi okoliczności drugi adwokat, słynny obrońca z Dublina. Adwokat ten, jadąc zza oceanu, miał na celu załatwienie zgoła innych spraw, niż sądowe i zdziwił się niezmiernie, gdy zbierając informacje, dotyczące osoby Geralda, dowiedział się, że Gerald został wtrącony do więzienia, jako posądzony o zabójstwo.
— Czy być może, — zawołał, ażeby syn Minster-Geralda, spadkobierca zamku Bally-Baallah z jego wspaniałym parkiem i olbrzymiemi obszarami ziemi był podejrzany o zabójstwo? Proszę zaprowadzić mnie do niego!
Jakkolwiek słyszący to pomyśleli, że irlandzki obrońca utracił zmysły, to jednak komendant twierdzy, któremu adwokat przedstawił jakieś dowody, chętnie zezwolił mu na wolny wstęp do uwięzionego.
Upłynęło kilka godzin i po okolicy zaczęły krążyć lotem błyskawicy najfantastyczniejsze pogłoski, intrygujące wszystkich, że Maurice Gerald opowiedział swoim obrońcom w tajemnicy jakąś godną podziwu, a przerażającą historję, jakiej świat cały dotychczas nie znał. Wtajemniczony był w tę historję stary myśliwy, Zeb Stamp, i jeszcze pewna osoba, ale Stamp był badany przez obrońców tylko raz jeden, poczem zniknął z horyzontu zupełnie, jakby zapadł się w ziemię. Powszechnie mniemano, że myśliwy, jak zwykle wyjechał na polowanie, ale nikt nie przypuszczał nawet, że nie na jelenie lub niedźwiedzie Stamp poluje w pobliskich lasach i prerji, lecz na dziwne stworzenie — jeźdźca bez głowy.