Jerozolima/Część I/Nowa droga

<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Jerozolima
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Felicja Nossig
Tytuł orygin. Jerusalem
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Nowa droga.

Było to następnej wiosny wkrótce, gdy śniegi stopniały. Ingmar wraz z Ingmarem Silnym zeszli właśnie do wsi, aby tartak w ruch wprowadzić. Przez całą zimę mieszkali w lesie na górze i pilnie pracowali nad wypalaniem węgli i ścinaniem drzew, a gdy Ingmar wrócił znów na równinę, czuł się, jak gdyby niedźwiedź, który dopiero co wylazł z jaskini. Z trudem tylko mógł się przyzwyczaić widzieć światło słoneczne na sklepieniu niebieskiem, i wciąż mrugał oczyma, nie mogąc znieść światła. Trudno mu było słuchać łoskotu wodospadu również i szmeru głosów ludzkich, a hałas, który na dworze brzęczał mu nad uchem, sprawiał mu wprost ból fizyczny. Zarazem jednak czuł się szczęśliwszym. Nie okazywało się to wprawdzie ani w jego chodzie, ani w całej jego istocie, o nie! ale czuł się tak młodym tej wiosny, jak młode, świeże pędy brzóz.
Nie umiał nawet powiedzieć, jak mu to smakowało, że mógł znowu sypiać w świeżo zasłanem łóżku i spożywać smacznie przyrządzone potrawy.
A potem już to, że był w domu, u Kariny, która obchodziła się z nim z większą czułością, niż matka. Sprawiła mu nową odzież i często przychodziła i przynosiła mu jakąś łakótkę, zupełnie tak, jak w owym czasie, kiedy był jeszcze małym chłopcem.
A jakie to dziwne rzeczy zaszły, podczas gdy on mieszkał tam w lesie! Ingmar oddalił się następnego dnia po owem wielkiem zebraniu w ingmarowskim dworze, i odtąd nie był jeszcze w domu, a o nauce Hellguma doszły go tylko niejasne wieści. Ale gdy teraz słyszał, jak Halfvor i Karina o tem mówili, że czują się tak szczęśliwi, gdy widział, jak oni i przyjaciele ich usiłowali nawzajem pomagać sobie, aby kroczyć boskiemi drogami, wydało mu się to bardzo budującem.
„Spodziewamy się na pewno, że przyłączysz się także do nas“, rzekła Karina. A Ingmar odrzekł, że ma w istocie ochotę uczynić to, lecz musi się jeszcze dobrze zastanowić. „Przez całą zimę cieszyłam się na to, że skoro powrócisz, będziesz miał udział w naszej szczęśliwości^ rzekła Karina, my bowiem nie żyjemy już na ziemi, lecz w Nowej Jerozolimie, która nam z nieba została zesłana“.
Ingmar był też ucieszony, gdy słyszał, że Hellgum bawi jeszcze w okolicy.
Przeszłego lata przychodził on często do tartaku i rozmawiał z Ingmarem, i obaj zaprzyjaźnili się bardzo. Ingmar podziwiał Hellguma i uważał go za najdoskonalszego z ludzi, których poznał. Nigdy jeszcze nie spotkał człowieka tak mężnego wymownego i pewnego siebie.
Czasami, gdy Ingmar miał wiele do czynienia, Hellgum zdejmował surdut i pomagał mu w tartaku; wtedy Ingmar był niemym z podziwu, bo nigdy nie widział jeszcze człowieka o takiej sile.
Teraz Hellgum wyjechał na kilka dni, ale miał wkrótce powrócić.
»Tak, skoro tylko rozmówisz się z Hel’gumem, przyłączysz się do nas“, rzekła Karina. Ingmar myślał tak samo, chociaż było mu trochę przykro, przystąpić do rzeczy, której ojciec jego nie byłby pochwalił.
„Ależ właśnie ojciec zawsze nas uczył, ażebyśmy kroczyli drogą przez Boga wskazaną“, rzekła Karina.
Tak, wszystko to było pięknie i dobrze, a Ingmar nigdy nie myślał, jaka to była wspaniała rzecz być znowu między ludźmi.
Jednej tylko rzeczy brakowało mu, że nikt nie mówił o Gertrudzie, córce nauczyciela. Przykro mu to było, bo nie widział Gertrudy przez cały rok. Przedtem nigdy nie czekał na to Przeszłego roku nie było dnia. ażeby ktoś nie wspomniał o Stormach.
Był to może przypadek, że wszyscy milczeli o tem: ale jest to bardzo nieprzyjemnie, jeżeli ktoś nie śmie pytać się o coś, a nikt nie skieruje rozmowy na to, o czem najchętniej chcianoby się dowiedzieć.
Jeżeli jednak Ingmar był zadowolonym i szczęśliwym, to z Ingmarem Silnym rzecz miała się inaczej. Stary był kwaśny i mrukliwy i trudno było dojść z nim do końca, — „Zdaje mi się, że tęsknisz znowu za lasem“, rzekł do niego Ingmar jednego wieczora, gdy siedzieli na swych kłodach i jedli podwieczorek. — „Dalipan, że tak«, rzekł stary. „Wolałbym, gdybym wcale nie był wyszedł z lasu“.
»Cóż ci się tak tu nie podoba w domu? zapytał Ingmar.
„Jak możesz pytać o to?“ odrzekł Ingmar Silny. „Zdaje mi się, że wiesz, tak dobrze, jak i ja, że z Hellgumem źle sprawa stoi“. — Ingmar jednak odrzekł, iż właśnie przeciwnie, Hellgum stał się podobno wielkim człowiekiem. — „Tak, stał się tak wielkim, że całą wieś wywrócił do góry nogami“.
Ingmarowi zdawało się to dziwnem, iż Ingmar Silny nie okazuje ani śladu przywiązania do swego własnego rodu, a troszczy się tylko wciąż o dwór ingmarowski i ingmarowskich synów, i uważał to sobie za obowiązek stanąć w obronie jego zięcia.
„Zdaje mi się, że on dobrą głosi naukę“ rzekł Ingmar. — „Tak sądzisz?“ rzekł stary, rzucając mu wzrok gniewny. „Czy myślisz, że Ingmar Wielki zgodziłby się na to? — Ingmar odrzekł, że ojciec jego z pewnością byłby się zgodził z tem, aby ludzie wiedli żywot uczciwy. — „Tak więc myślisz, że Ingmar Wielki byłby się przyłączył do tych, którzy nazywają dyabłami i antychrystami ludzi nienależących do nowej sekty, i zerwałby z dawnymi przyjaciółmi dlatego, iż ci pozostali przy dawnej swej wierze?“
— „Nie mogę w to wierzyć, ażeby ludzie tacy, jak Hellgum, Halfvor i Karina zachowywali się w ten sposób“. — „Możesz przecie spróbować sprzeciwić im się, a zobaczysz, jaką masz dla nich wartość.“
Ingmar odkrawywał wielkie kawały chleba z masłem i napychał je sobie do ust. Gniewało go to, że Ingmar Silny był w tak złym humorze.
„Tak, tak, rzekł stary po chwili, tak to rzeczy stoją. Ty, synu Wielkiego Ingmara siedzisz sobie tu i nie masz żadnego znaczenia. Ale moja Anna-Liza i mąż jej obcują z najznakomitszymi ludźmi. Największe figury we wsi kłaniają się im, i obsypują ich zaproszeniami“.
Ingmar jadł spokojnie i myślał, że na to nie ma potrzeby odpowiadać.
Ale Ingmar Silny rozpoczął na nowo: „Tak, nauka jest dobra, to pewne, i dlatego połowa wsi przyłączyła się do Hellguma. Nikt jeszcze nie miał tyle władzy we wsi, co Hellgum, nawet Ingmar Wielki. Umie on dziecko odłączyć od rodziców, głosząc, iż kto się doń przyłączy nie może żyć dłużej między grzesznikami. Na skinienie Hellguma brat porzuca brata, przyjaciel przyjaciela, a narzeczony narzeczoną.
Doprowadził do tego, że ubiegłej zimy były kłótnie i niesnaski w każdym domu. Tak, Ingmar Wielki byłby tem z pewnością ucieszony! I byłby poszedł na łeb na szyję, za Hellgumem. O tak, z pewnością!“
Ingmar spoglądał to w górę, to w dół wąwozu i byłby najchętniej zabrał się i uciekł. Czuł przecie, że Ingmar Silny przesadza ale psuło mu to humor.
„O tak, rzekł stary nie przeczę, że Hellgum dokonał wielkich rzeczy, udaje mu się przecie i łączyć ludzi, tak że ci, którzy przedtem nienawidzili się, są dziś przyjaciółmi. I bierze od bogatych a daje ubogim, i doprowadza do tego, że ludzie nawzajem czuwają nad sobą! Mówię tylko, że szkoda jest tych drugich, których tamci nazywają dziećmi szatana, nie dopuszczając ich do siebie, ale ty naturalnie innego jesteś zdania.
Ingmara gniewało to, że stary tak źle wyrażał się o Hellgumie.
„Jak spokojnie żyliśmy przedtem tu we wsi!“ rzekł Ingmar Silny. „Minione to czasy. Za Ingmara „Wielkiego tak się trzymali wszyscy razem, że mówiono, iż tu mieszkają najzgodliwsi ludzie z całego Dalarne. Ale teraz rozdzieleni są wszyscy na aniołów i dyabłów, na baranów i capów“.
„Gdyby już raz ten tartak w ruch puścić“ — pomyślał Ingmar „nie potrzebowałbym słuchać dłużej tej paplaniny.
„Nie długo to potrwa, że i między nami wszystko będzie skończone“, — ciągnął Ingmar Silny dalej. — „Skoro przyłączysz się do nich, nie będzie ci wolno obcować ze mną“.
Ingmar zaklnął i wstał.
„Pewnie, jeżeli w ten sposób będziesz wygadywał, to może i tak będzie“, rzekł. „Czy nie rozumiesz, że to się na nic nie przyda buntować mnie przeciw mojej rodzinie, ani przeciw Hellgumowi, bo to jest najdoskonalszy z ludzi, których znam“.
Tym doprowadził Ingmara Silnego do milczenia; po chwili przestał pracować i odszedł. Mówił, że idzie na dół do wsi, aby porozmawiać z przyjacielem swym, kapralem Fletem. Dawno już bowiem nie rozmawiał z rozumnym człowiekiem. — Ingmar był zadowolony, że poszedł. Jest to zapewne rzecz zwykła, że ktoś powracający po długiej niebytności, nie lubi słyszeć rzeczy nieprzyjemnych, lecz chciałby, aby wszystko dokoła niego było jasne i wesołe i pogodne — pomyślał Ingmar.
Następnego dnia był Ingmar już o 5-tej rano przy tartaku, ale Ingmar Silny przyszedł jeszcze wcześniej. „Dziś możesz mówić z Hellgumem“, rzekł stary. „Powrócił wczoraj wieczorem z Anną-Lizą. Zdaje mi się, że oboje porzucili ucztę, tylko na to, aby ciebie nawrócić“.
„Czy znów zaczynasz?“ zapytał Ingmar. Słowa starego przez całą noc brzmiały mu w uszach. Nie mógł powstrzymać się od rozmyślania, kto miał słuszność: ale o swych najbliższych krewnych nie chciał nic złego słyszeć.
Ingmar Silny milczał przez chwilę, a potem zaczął się śmiać. „Dlaczego się śmiejesz?“ zapytał Ingmar Właśnie otwierał tamę, aby tartak w ruch puścić.
— O, myślę tylko o Gertrudzie Storm“.
— „Cóż takiego?“ — „Wczoraj we wsi mówiono, że ona jedna tylko ma wpływ na Hellguma“.
— „Cóż Getruda ma do czynienia z Hellgumem?“
Ingmar nie otworzył tamy, bo gdyby tartak był w ruchu, nie usłyszałby ani słowa. Stary spojrzał uważnie na niego. — „Nie chcesz przecie, abym mówił o tych rzeczach“, rzekł — Ingmar uśmiechnął się. „Ty zawsze potrafisz urządzić się tak, aby było, jak ty chcesz“, rzekł.
„Ta zwarjowana Gunhilda, córka burmistrza Larsa Klemensona, winna jest wszystkiemu.“ — „Gunhilda nie jest zwarjowana“, przerwał mu Ingmar. — »Możesz ją nazwać jak ci się podoba, w każdym razie była ona przypadkowo obecną na dworze ingmarowskim kiedy utworzono tę sektę. Skoro wróciła do domu, oświadczyła rodzicom swym, że przyjęła jedyną prawdziwą wiarę i musi teraz opuścić dom rodzicielski i zamieszkać na dworze ingmarowskim. Rodzice pytali naturalnie, dlaczego musi się wyprowadzić, a ona odparła: ażeby mogła wieść żywot uczciwy. Odpowiedzieli jej, że może to uczynić i w domu.
— Nie, to niemożliwe, jeżeli nie przebywamy wśród tych, którzy wyznawają tę samą wiarę. — Jakto, więc wszyscy sprowadzą się na dwór ingmarowski? zapytał burmistrz. — Nie, tylko ona jedna, bo inni żyją w domu wśród prawdziwych chrześcian.
„Burmistrz jest uczciwym człowiekiem, próbował wraz z żoną po dobremu wpłynąć na Gunhildę, ale nic nie pomogło; w końcu rozgniewał się, zamknął Gunhildę w swoim pokoju i powiedział, że będzie tam siedziała tak długo, aż jej to waryactwo przejdzie“.
„Miałeś przecie mówić o Gertrudzie“ przerwał mu Ingmar. — „Cierpliwości tylko, wnet dojdę do Gertrudy. Zresztą mogę ci już teraz powiedzieć, że następnego dnia, gdy Gertruda i matka Stina przędły w kuchni, przyszła do nich burmistrzowa. Przelękły się, gdy ją ujrzały. „Co się stało, że wyglądasz tak zasmucona? — zapytała matka Stina. — A kobieta odrzekła: „Nie można inaczej wyglądać jeżeli się straciło to, co się miało najmilszego“.
„O, miałbym ochotę zbić ich porządnie“, rzekł stary — «Kogo?“ zapytał Ingmar. — „Hellguma i Annę Lizę“, odrzekł Ingmar Silny, gdyż w nocy byli oni u burmistrza i wykradli Gunhildę.“ Ingmar krzyknął z przerażenia. „Tak, zaczynam w to wierzyć, że Anna Liza wyszła za mąż za zbója“, rzekł stary.
„Przyszli wśród nocy, zapukali do okna izdebki i zapytali Gunhildę, dlaczego nie przyszła na dwór ingmarowski. Odpowiedziała, że rodzice zamknęli ją na klucz. Wtedy rzekł Hellgum: „To szatan skłonił rodziców twych do tego“. A rodzice słyszeli całą rozmowę“.
„Czy słyszeli doprawdy?“ — „Tak, spali w sąsiedniej izbie, gdzie drzwi były tylko przymknięte i słyszeli wszystko co Hellgum mówił dla zwabienia ich córki.“ — „Mogli go przecie wyrzucić.“ — Nie, uważali, że lepiej będzie, jeżeli Gunhilda sama rozstrzygnie; nie wierzyli przecie, że Gunhilda zechce ich naprawdę porzucić, byli dla niej zawsze tak dobrymi, i czekali na to, że oświadczy, iż nie może porzucić starych rodziców“. — „I poszła przecie? — Tak. Hellgum nie ustąpił się, aż z nimi poszła. A gdy rodzice widzieli, że córka ich nie może mu się oprzeć, dali jej odejść. Bywają i tacy ludzie na świecie“.
„Ale następnego dnia matka żałowała, że ją puścili i prosiła męża, aby pojechał do dworu ingmarowskiego i odebrał córkę. — Nie, odrzekł on, nie pojadę po nią; nie chcę jej już widzieć, nawet gdyby z własnej woli wróciła.“
„Wtedy matka poszła do domu nauczyciela i prosiła Gertrudę, aby udała się do dworu ingmarowskiego i mówiła z Gunhildą. — „Czy Gertruda to uczyniła?“ — „Tak, poszła i mówiła z Gunhildą, ale Gunhilda nie chciała jej usłuchać.“ — „Nie widziałem jednak na naszym dworze wcale Gunhildy“, rzekł Ingmar zamyślony. — „Nie, bo teraz jest już w domu u swych rodziców.
„Stało się tak, że gdy Gertruda wracała od Gunhildy, spotkała Helguma. „Oto ten, pomyślała, który winien jest całemu nieszczęściu. Przystąpiła wprost do niego i nagadała mu porządnie. Była tak rozzłoszczona, że nie byłaby się wahała uderzyć go.“ —
— „Tak, Gertruda to dzielna dziewczyna“ — rzekł Ingmar z podziwem.
„Powiedziała Hellgumowi, że widziała raz obraz, w którym jakiś rycerz pogański wlókł za sobą dziewicę, którą gwałtem uprowadził i zdaje jej się, iż on postępuje tak samo/ — „I cóż Hellgum na to?“ — „Słuchał przez chwilę, a potem rzekł, iż ma słuszność, w istocie postąpił zbyt gwałtownie. I popołudniu sam odprowadził Gunhildę do rodziców i naprawił wszystko.
Gdy Ingmar Silny skończył opowiadanie, Ingmar spojrzał nań z uśmiechem. „Tak, Gertruda to dzielna dziewczyna, rzekł, ale i Hellgum dzielny człowiek, chociaż trochę zanadto gwałtowny.“ — „Tak ty to rozumiesz?« rzekł Ingmar Silny. „Myślałem, że ci się to dziwnem wyda, dlaczego Hellgum był taki potulny w obec Gertrudy.“ Ale Ingmar milczał.
Ingmar Silny milczał także przez chwilę, ale potem rozpoczął na nowo. „We wsi wiele ludzi pyta się o ciebie. Chcą wiedzieć po której stronie chcesz stanąć.“ — „To przecie wszystko jedno, gdzie należę.“ — „Tak by się zdawało“, rzekł stary.
„Ale ja ci powiem“, ciągnął dalej. „W tej wsi ludzie przywykli do tego, że jakiś wybitny człowiek nimi kieruje. Ingmar Wielki nie żyje, nauczyciel stracił swą władzę, a ksiądz nie miał nigdy siły rządzić we wsi. Dlatego słuchają Hellguma, jak długo ty zostajesz na uboczu“’ — Ingmar opuścił ręce i wyglądał całkiem nieszczęśliwie. „Ale ja sam nie wiem jeszcze po czyjej stronie słuszność“. — „Ludzie spodziewają się, że ty ich uwolnisz od Hellguma“.
„Wierzaj mi, my obaj oszczędziliśmy sobie wiele przykrości przez to, że w zimie nie byliśmy tu obecni. Z początku musiało być najgorzej, zanim ludzie przywykli do tego systemu nawracania i do tego, aby ich nazywano dyabłami i piekielnymi psami. A najgorzej było, gdy nawet dzieci nawrócone zaczęły głosić kazania“. — „Jakto, więc i dzieci głosiły kazania?“ zapytał Ingmar niedowierzająco „Tak, Hellgum tłumaczył im, że zamiast się bawić, powinny służyć Bogu, zaczęły więc nawracać dorosłych, Zaczaiły się gdzieś w ukryciu, a potem nagle napadały na przechodniów i wołały do nich: „Czy nie spróbujesz oprzeć się szatanowi? Czy chcesz dalej żyć w grzechu?“
Ingmar w duszy opierał się przeciw temu, co słyszał. Nie mógł wierzyć, że wszystko to, co stary opowiadał, było prawdą. — „Ach, z pewnością powtarzasz to, co ci Flet nagadał“, rzekł. — „Właśnie miałem ci to powiedzieć“, rzekł stary, „że z Fletem już także koniec. Ach, gdy pomyślę tylko, że wszystko to wyszło z Ingmarowskiego dworu, ledwie mam odwagę, spojrzeć ludziom w oczy!“
„Czy Fletowi stało się coś złego?“ zapytał Ingmar. — „To te dzieci winny temu. Pewnego wieczora, gdy nie miały nic lepszego do czynienia, przyszło im na myśl nawrócić Fleta. Słyszeli naturalnie, że Flet jest wielkim grzesznikiem. —
„Ależ przedtem wszystkie dzieci baty się Fleta jak czarownicy“, rzekł Ingmar. „Tak, w istocie bały się go, ale właśnie chciały dokazać bohaterskiego czynu.
„Pewnego wieczora więc, wpadły do Fleta, gdy on właśnie był w chacie i gotował kaszę. Gdy otworzyły drzwi i ujrzały Fleta z nastrzępionymi wąsami i porębanym nosem i widziały, jak on swym jedynem okiem patrzy w ogień, strach zdjął je wielki i kilka z najmniejszych uciekło. Ale dziesięciu, czy dwunastu jeszcze odważyło się wejść i uklękły wszystkie dokoła staruszka i zaczęły śpiewać i modlić się“.
„A on nie wyrzucił ich?“ zapytał Ingmar. — „Oby to był uczynił!“ rzekł Ingmar Silny. „Nie pojmuję, co mu się stało. Może biedak myślał właśnie o tem, że na starość jest tak samotny i opuszczony, a może też oszczędzał je, bo to były dzieci. Pewnie gryzło go to, że zawsze miały przed nim taką trwogę. A gdy widział tyle oczu podniesionych ku sobie i pełnych łez. był rozbrojony.
„Dzieci oczekiwały naturalnie, że rzuci się na nie i zacznie je bić. Śpiewały i modliły się wprawdzie, ale były gotowe natychmiast uciekać, skoroby się ruszył.“
„Wtem nagle spostrzegło kilku z nich, że w twarzy Fleta coś dziwnego zamigotało. Teraz zaczyna się, pomyślały i wstały, chcąc uciekać. Ale stary mrugnął tylko i łza potoczyła mu się z oczu. Wtedy dzieci zawołały Halleluja i jak rzekłem, było już po nim. Teraz biega tylko na modlitwy, pości i modli się i słucha głosu Bożego“.
„Nie widzę, żeby to było takiem nieszczęściem“, rzekł Ingmar. „Flet byłby się inaczej zapił na śmierć. — A ty zresztą masz tyle przyjaciół, że nie szkodziłoby ci nic, gdybyś jednego z nich stracił.“ — „Może podobałoby ci się to, gdyby tak dzieci nawróciły nauczyciela“. — „Nigdy w to nie uwierzę, że te biedne dzieci odważyły się przyjść do Storma“. Ingmar nie mógł wyjść ze zdziwienia. Musiało przecie coś w tem być, jeżeli Ingmar Silny twierdził, że wieś wywrócono do góry nogami.
„A jednak, odważyły się na to; pewnego wieczora, gdy Storm siedział w izbie szkolnej i pisał swe książki, przyszło ich ze dwudziestu i zaczęły głosić kazania“. — „I cóż zrobił Storm zapytał Ingmar; nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu. — „Zrazu był tak zdziwiony, że nie mógł nic mówić ani zrobić. Ale równocześnie wszedł właśnie Hellgum do kuchni, aby rozmawiać z Gertrudą“. — „Czy Hellgum przychodzi do Gertrudy?“ — „Tak, Hellgum i Gertruda są przyjaciółmi, odkąd on jej ustąpił w sprawie Gunhildy.
Gdy Gertruda usłyszała hałas w izbie szkolnej, rzekła do Hellguma: „W sam czas pan przyszedł, zobaczy pan coś nowego. W przyszłości zdaje się, że nauczyciel będzie się uczyć musiał u dzieci“. Hellgum śmiał się; zrozumiał, że tego już za wiele; szybko wypędził dzieci ze szkoły i tak się ta rzecz skończyła“.
Ingmar czuł, że mówiąc to, Ingmar Silny wpatrywał się weń szczególnym wzrokiem. Podobnie jak myśliwiec, gdy stoi przed postrzelonym niedźwiedziem i zastanawia się nad tem, czy potrzeba jeszcze raz strzelić do niego.
„Czego ty się właściwie po mnie spodziewasz?“ zapytał Irgmar. — „Czegóż bym mógł po tobie się spodziewać, jesteś przecie chłopakiem, który nic nie posiada, mógłbyś tylko dwoje próżnych rąk ofiarować.“ — „Zdaje mi się doprawdy, że chciałbyś, abym zamordował Hellguma.“ — „Tam we wsi mówią, że byłoby dobrze dla wszystkich, gdybyś potrafił skłonić Hellguma do opuszczenia tej okolicy.“ — „Ależ to zawsze tak bywa, że powitają sprzeczki i rozłamy, skoro ktoś głosi nową naukę,“ rzekł Ingmar. — „Tak, ale dla ciebie byłaby to dobra sposobność pokazać ludziom coś wart,“ rzekł Ingmar Silny uparcie.
Ingmar odwrócił się plecami od starego i wprawił tartak w ruch. Przedewszystkiem pragnął dowiedzieć się, co się dzieje z Gertrudą, czy przyłączła się już do Hellgumczyków, ale był zanadto dumnym, aby zdradzić swój niepokój.
O godzinie ósmej poszedł Ingmar na dwór ingmarowski na śniadanie. Jak zwykle przygotowano dlań dobre śniadanie, a Halfvor i Karina byli dlań bardzo uprzejmi. Gdy Ingmar widział tych dwoje ludzi, zdawało mu się, że wszystko to, co Ingmar Silny opowiadał, musiało być nieprawdą. Zrobiło mu się lżej na sercu i był mocno przekonany, że stary przesadzał.
Ale wnet opanował go niepokój z powodu Gertrudy na nowo z taką mocą, że nie mógł jeść. „Czy nie byłaś w ostatnim czasie u Stormów, Karino?“ zapytał nagle. — „Nie, odrzekła Karina szybko, nie obcuję z ludźmi tak bezbożnymi.“
Ingmar milczał długo, bo była to odpowiedź, która dała mu do myślenia. Czy lepiej było milczeć, czy mówić? Jeżeli będzie mówił, pokłóci się z rodziną swą; z drugiej zaś strony nie chciał, ażeby sądzili, że zgadza się z tem, co wydawało mu się niesłusznem. — „Nigdy jeszcze u Stormów nie zauważyłem bezbożności,“ rzekł tak z cicha, że ledwie można było zrozumieć, „a przecież mieszkałem u nich przez cztery lata.“
Teraz Karina rozmyślała o tem samem, o czem Ingmar mówił przedtem; nie wiedziała, czy ma mówić, czy milczeć. Jednak musiała prawdę powiedzieć, chociażby to miało zaboleć Ingmara, powiedziała więc, że ludzie, którzy nie słuchają głosu Bożego, muszą być bezbożni.
Lecz teraz Ingmar przerwał jej słowami: „Bardzo to ważna rzecz, jakie wychowanie dzieci otrzymują, a Storm wychował całą wieś i ciebie także Halfworze.“ — „Ale nie nauczył nas wieść żywotu uczciwego,“ rzekła Karina. — Zdaje mi się, żeś ty zawsze starała się żyć uczciwie Karino.“ — „Wytłumaczę ci Ingmarze jakie to było życie wedle starej nauki. Było to tak, jak kroczenie po okrągłej kłodzie, przyczem się co chwila to staje, to upada. Ale jeżeli moi bracia w Chrystusie trzymają mnie za ręce i wspierają mnie, wtedy mogę kroczyć po wązkiej kładce sprawiedliwości, bez obawy, iż spadnę.“ — „Dobrze, rzekł Ingmar, ale to też nie będzie żadną sztuką,“ — „Jest to zawsze dość trudna rzecz, ale nie jest już niemożliwa.“
»Ale jak urządziliście się teraz z nauczycielem?“ — „Kto do nas należy, odebrał dzieci swe ze szkoły. Nie chcemy, ażeby dzieci nasze uczyły się starej wiary.“ — „A cóż nauczyciel mówi na to?“ — „Mówi, że prawo wymaga, ażeby dzieci uczęszczały do szkoły“. — »Ja to samo myślę.« — „Posłał więc woźnego do Izraela Tomasona i Kristera Larsona i kazał dzieci przyprowadzić.“ — „A wy zerwaliście z Stormami?“ — „Tak, my trzymamy się ściśle między sobą.“ — „Więc zerwaliście chyba z całą wsią“. — „Trzymamy się z daleka od tych, którzy chcą nas kusić do grzechu.“
Im dłużej trwała ta rozmowa, tem ciszej mówili. Wszyscy troje bardzo ostrożnie ważyli każde słowo, ponieważ mieli to uczucie, że rozmowa ich przybiera przykry zwrot.
„Ale co do Gertrudy, mogę oddać ci jej pozdrowienie“, rzekła Karina, usiłując uderzyć w weselszy ton. „Hellgum w zimie często z nią rozmawiał i powiada, że ona dziś jeszcze wieczorem przyłączy się do nas“.
Ingmarowi wagi drżały. Zdawało mu się, że cały dzień oczekiwał, iż go ktoś postrzeli, i oto padł istotnie strzał. — „Tak, więc ona się do was przyłączy“, rzekł prawie niedosłyszalnym głosem. „Jakie to dziwne rzeczy działy się tu na dole, podczas gdy ja tam w górach w ciemności siedziałem“.
Ingmar miał wrażenie, jakoby Hellgum przez cały czas robił był zabiegi około Gertrudy, i na stawiał na nią sieci, aby ją uchwycić.
„A cóż się ze mną stanie? zapytał Ingmar nagle tonem dziwnie bezradnym.
— „Ty przyłączysz się do naszej wiary“, rzekł Halfvor pospiesznie. „Hellgum już wrócił i skoro się tylko z nim rozmówisz, będziesz wnet nawrócony“. — „Może się jednak zdarzyć, że się nie nawrócę“, rzekł Ingmar. Wtedy Karina i Halfvor umilkli, i w pokoju nastała grobowa cisza.
„Mogłoby się zdarzyć, że nie chciałbym mieć innej wiary, niżeli mój ojciec, ciągnął Ingmar dalej. „Nie mów nic, zanim rozmówisz się z Hellgumem“, rzekła Karina. — „Ale jeżeli nie przystąpię do was, wtedy nie zechcecie mnie już mieć w swoim domu?“ rzekł Ingmar, wstając z krzesła.
Gdy nie dali mu na to odpowiedzi, zdawało się Ingmarowi, że wszystko się wali dokoła niego. Lecz wnet wyprostował się znów i wyglądał odważnie. „Najlepiej będzie, jeżeli natychmiast rzecz się wyświetli“ pomyślał.
„Chciałbym wiedzieć, co będzie z tartakiem?, rzekł Ingmar, Halfvor i Karina spojrzeli na siebie, oboje bali się mówić o tem. — „Nie zapominaj o tem Ingmarze, że nie mamy nikogo na świecie, prócz ciebie“, rzekł Halfvor. — „Tak, ale co się stanie z tartakiem?“ pytał Ingmar uparcie.— »Przedewszystkiem musisz wykończyć wszystkie deski«, rzekł Halfvor.
Gdy Ingmar słyszał te wymijające odpowiedzi, zrozumiał nagle całą rzecz. — »Czy chcecie może Hellgumowi wydzierżawić tartak?“ Halfvor i Karina byli zmieszani gwałtownością Ingmara; od chwili, gdy dowiedział się o Gertrudzie, stał się całkiem nieprzystępnym. — „Czekaj tylko, aż się rozmówisz z Hellgumem“, rzekła Karina łagodząc. — „Będzie miał dość sposobności mówienia ze mną, ale chciałbym wiedzieć, jak się mam urządzić“. — „Wiesz przecie, że mamy w obec ciebie najlepsze zamiary“. — „Ale tartak chcecie wydzierżawić Hellgumowi?“ zapytał Ingmar. — „Chcielibyśmy postarać się o odpowiednie zajęcie dla Hellguma, ażeby mógł zostać w Szwecyi, i sądziliśmy, że ty mógłbyś się z nim połączyć, w razie gdybyś przyjął prawdziwą wiarę, Hellgum jest dobrym robotnikiem“.
„Nie wiem, odkąd boisz się mówić szczerze, Halfvorze“, rzekł Ingmar. „Chciałbym teraz tylko wiedzieć, czy Hellgum dostanie tartak, czy nie? — „Tak dostanie go, jeżeli ty opierać się będziesz Bogu“, rzekł Halfvor. — „Dziękuję ci Halfvorze, teraz wiem przynajmniej, jaka korzyść byłaby dla mnie, gdybym do waszej wiary przystąpił“. — „Wiesz dobrze, żeśmy tego tak nie rozumieli“, rzekła Karina. — „O, wiem dobrze, jak to mam rozumieć“, rzekł Ingmar, „wiem, że Gertruda i tartak, i stara moja domowizna będą stracone dla mnie, jeżeli do was nie przystąpię“.
Po tych słowach Ingmar opuścił szybko pokój. Nie odważył się dłużej pozostać.
Gdy wyszedł na dwór, pomyślał znowu: „Najlepiej będzie, jeżeli się rzecz natychmiast rozstrzygnie. Muszę wiedzieć, czego się mam trzymać“.
Wielkiemi krokami skierował się ku szkole.
Gdy Ingmar otworzył furtkę ogrodową w zabudowaniu szkolnem, padał drobny deszcz, prawdziwy wiosenny, łagodny deszczyk. „W pięknym ogrodzie zaczęło już kiełkować i pęcze puszczać. Łąka pokrywała się tak szybko zielonością, że zdawało się, jak gdyby trawa rosła widocznie. Gertruda stała na tarasie i patrzyła na deszcz wiosenny, a dwa wielkie drzewa, na których już pełno było kiełkujących listków, roztaczały swe gałęzie po nad nią.
Ingmar przystanął zdziwiony; wszystko tu było tak piękne i zaciszne iż wzburzenie jego cokolwiek się ułożyło. Gertruda go nie widziała; zamknął zcicha furtkę i podszedł ku niej.
Ale nagle zatrzymał się znowu i spojrzał na Gertrudę zdziwiony. Gdy się z nią rozłączył była prawie jeszcze dzieckiem, ale w ciągu tego roku, kiedy jej nie widział, wyrosła na dumną, smukłą dziewicę. Była teraz słusznego wzrostu i zupełnie dorosła. Głowa spoczywała z wdziękiem na smukłej szyi, cerę miała białą i jak puch świeżą, i delikatny rumieniec na twarzy. Oczy jej nabrały głębi i tęsknoty, i cały wyraz, który przedtem był figlarny i wesoły, zmienił się w powagę i łagodne rozmarzenie.
Gdy Ingmar ujrzał Gertrudę taką, serce jego przepełniło się rozkoszą; zapanowała nad nim uroczysta cisza i zdawało mu się, iż wielkie dzwony zadzwoniły na spoczynek niedzielny. Było to tak wspaniałe, że miał ochotę uklęknąć i dziękować Bogu.
Ale, gdy Gertruda ujrzała Ingmara, rysy jej nagle zdrętwiały, brwi ściągnęły się i ukazał się cienki fałdzik między niemi.
Myśli Ingmara miały w tym dniu więcej chyżości, niż zazwyczaj. Poznał natychmiast, że Gertruda nie cieszyła się jego powrotem, i uczuł nagle ukłucie ostrego bólu. „Chcą ci ją zabrać“, pomyślał, „już ci ją zabrali“.
I znikł spokój niedzielny, a wzburzenie i trwoga wróciły.
Bez wstępnych słów zapytał Ingmar Gertrudę, czy to prawda, że zamierza przyłączyć się do Hellguma i jego zwolenników. A Gertruda odrzekła, że tak się ma rzecz w istocie, Ingmar zapytał, czy pomyślała o tem, że Hellgumczycy nie pozwolą jej obcować z ludźmi, którzy nie są tych samych, co oni przekonań. A Gertruda odparła cicho, że i o tem myślała.
„Czy masz pozwolenie ojca i matki? zapytał Ingmar. — „Nie“, odrzekła Gertruda, nie wiedzą jeszcze nic o tem“. — Ależ Gertrudo.....“ — „Cicho, Ingmarze, muszę to uczynić dla swego spokoju. Bóg sam zmusza mnie do tego“. — »Ach — zawołał Ingmar, to nie Bóg, to...“ A gdy Gertruda zwróciła się gwałtownie do Ingmara, rzekł on: „Otóż powiadam ci, że ja nigdy nie przyłączę się do Hellgumczyków. Jeżeli więc przystąpisz do nich, będziemy na, wieki rozłączeni«.
Gertruda miała taką minę, jak gdyby ją to wcale nie obchodziło.
„Nie czyń tego, Gertrudo!“ prosił Ingmar.
— „Nie myśl, że postępuję lekkomyślnie, namyśliłam się nad tem gruntownie“. — Musisz to jeszcze raz rozmyślić. — Gertruda odwróciła się niecierpliwie. — „Musisz to rozmyślić także względu na Hellguma“, rzekł Ingmar z wzrastającym gniewem i ujął Gertrudę za ramię, aby ją zatrzymać. — Ale Gertruda odtrąciła jego rękę. — „Czyś ty zmysły postradał, Ingmarze?“ — »Tak, odrzekł Ingmar, Hellgum i całe jego postępowanie doprowadza mnie do szaleństwa, to musi się skończyć“. — „Co musi się skończyć?“. — „Powiem ci to innym razem“.
Gertruda ściągnęła ramionami. »Bądź zdrowa Gertrudo“, rzekł Ingmar, „i to ci zapowiadam, że nigdy, przenigdy nie przystąpisz do Hellgumczyków, pamiętaj o tem«. — Co zamierzasz uczynić?“ zapytało dziewczę z pewnym niepokojem. — „Bądź zdrowa Gertrudo i pamiętaj o tem, co ci powiedziałem!“ Za chwilę był już na dole, na żwirowej ścieżce.
Ingmar zwrócił się teraz ku domowi. „O gdybym był tak mądrym, jak mój ojciec“, myślał po drodze. „Gdybym posiadał tyle władzy, co mój ojciec. Cóż mam począć? Tracę wszystko, co kocham i nigdzie nie widzę wyjścia“.
Ale to jedno było dlań pewne i postanowione że jeżeli wszystkie to nieszczęścia istotnie nastąpią. to Hellgum nie ujdzie cało.
Ingmar udał się do chaty Ingmara Silnego ażeby spotkać się z Hellgumem. Gdy zbliżył się do drzwi, usłyszał kilka głosów, głośno i gorliwie rozmawiających. Zdawało się, że byli tam obcy ludzie i Ingmar chciał natychmiast odejść. Ale właśnie, gdy się zwrócił do odejścia, słyszał, że jakiś człowiek bardzo głośno powiedział: „Jest nas trzech braci, przyszliśmy z daleka, aby ciebie Janie Hellgumie pociągnąć do odpowiedzialności, za naszego najmłodszego brata, który przed dwoma laty wyjechał do Ameryki. Tam przystąpił do twojej gminy, a w ostatnich dniach otrzymaliśmy list z wiadomością, że brat nasz oszalał, ponieważ zanadto rozmyślał o twojej nauce“.
Ingmar szybko oddalił się. Byli więc jeszcze inni ludzie, którzy podnosili skargi na Hellguma i byli tak samo, jak on bezradni.
Ingmar poszedł teraz do tartaku. Ingmar Silny był już przy robocie. Podczas gdy tartak świstał i wodospad huczał, Ingmarowi zdawało się, że słyszy okrzyk w chacie. Nie zważał jednak na to. W tej chwili nie umiał myśleć o niczem innem, jeno o głębokiej nienawiści, którą czuł do Hellguma. Wciąż sobie powtarzał, co mu Hellgum zabrał: Gertrudę i Karinę, tartak i dom ojczysty.
Jeszcze raz zdawało mu się, że słyszy krzyk a równocześnie przyszło mu na myśl, że obcy ludzie może wszczęli sprzeczkę z Hellgumem. Nie byłaby wielka szkoda, gdy się nawzajem pozabijali, pomyślał Ingmar.
W tem rozległo się głośne wołanie o pomoc, teraz Ingmar rychło pospieszył na górę.
Im bardziej się zbliżał, tem wyraźniej słyszał wołanie Hellguma o pomoc, a gdy już doszedł do chaty, zdawało mu się, że ziemia drży od tupotu walczących.
Ingmar otwierał zwykle drzwi z cicha, a teraz otworzył je z podwójną ostrożnością. Całkiem z cicha wszedł do pokoju. Hellgum stał oparty o ścianę i bronił się krótką siekierą. Trzej obcy ludzie, sami silni mężczyźni, nacierali na niego polanami, których używali jako pałek. Nie mieli strzelb przy sobie, z czego Ingmar wnioskował, że przyszli tylko z zamiarem udzielenia Hellgumowi porządnej porcyi cięgów, ale gdy zaczął się bronić, obudziła się w nich żądza krwi, tak iż teraz życie Hellguma narażone było na szwank.
Na Ingmara nie spojrzeli nawet, wszakże to tylko długi, niezgrabny chłopak wszedł do izby.
Przez chwilę Ingmar stał i przypatrywał się. Czyż nie był to jakby sen, iż właśnie to, czego najgoręcej pragnął, powstało nagle przed jego oczyma, niewiadomo skąd.
Od czasu do czasu Hellgum wołał o pomoc. „Nie myśl, że będę tak głupim pospieszyć ci na pomoc“ — pomyślał Ingmar.
Ale teraz jeden z ludzi uderzył Hellgum a z taką mocą w głowę, że ten wypuścił z ręki siekierę i upadł na ziemię. Drudzy natychmiast odrzucili polana i rzucili się wszyscy na, Hellguma. Wtedy myśl jakaś błyskawiczna przemknęła przez głowę Ingmarowi. Istniało w rodzinie Ingmarów stare podanie, wedle którego każdy z członków rodziny musiał raz w życiu swem popełnić jakiś czyn nieszlachetny lub zły. Czy może to teraz przyszła kolej na niego?
I nagle jeden z braci czuł się pochwyconym z tyłu silnemi ramiony, które podniosły go i wyrzuciły z pokoju. Drugi miał zaledwie czas pomyśleć, że musi się wyprostować, gdy już stało się z nim to samo, co z pierwszym, a trzeci, któremu udało się stanąć na nogach, otrzymał tak silne pchnięcie, że tyłem poleciał za innymi.
Gdy wszyscy trzej byli wyrzuceni, stanął Ingmar przed drzwiami i zawołał śmiejąc się: „Może macie ochotę rozpocząć na nowo?“
Nie byłby miał nic przeciw temu, gdyby go byli zaczepili; czuł potrzebę zużytkowania swych sił.
I trzej bracia mieli rzeczywiście ochotę rozpocząć na nowo, ale nagle jeden z nich zawołał, że muszą uciekać, gdyż widzi, że ktoś zbliża się ścieżką w pośród gęstwiny.
Lecz byli wściekli, że niepokonali Hellguma i właśnie, gdy się odwrócili, aby aby umknąć, jeden z nich podskoczył ku Ingmarowi i jak sęp wbił mu nóż w plecy.
— „Masz za to, że się mieszasz w nieswoje sprawy!“ zawołał. Ingmar upadł na ziemię, a chłop umknął, śmiejąc się szyderczo.
W kilka minut później Karina weszła do chaty. Zastała Ingmara z raną w plecach siedzącego na progu, a w pokoju widziała Hellguma. Wstał, ale opierał się o ścianę. Miał jeszcze w ręku siekierę, a twarz jego oblana była krwią.
Karina nie widziała ludzi uciekających i myślała, że to Ingmar napadł na Hellguma i pokaleczył go.
Przestraszyła się tak, że kolana pod nią uginały się „Nie, to niemożliwe,“ myślała, „w naszej rodzinie nie może być mordercy.“ Wtem przypomniała sobie nagle historyę swej matki i szepnęła: „Tak, tak, to ma w tem swoje źródło.“
Minąwszy Ingmara pobiegła teraz do Hellguma. „Nie nie, pierwej Ingmar!“ zawołał tenże. — „Nie można przecie troszczyć się o mordercę, zanim się nie zaopatrzyło ofiarę,“ rzekła Karina. — „Pierwej Ingmar! Pierwej Ingmar!“ ryczał Hellgum. Był tak wzburzony, że wywijał siekierą przed Kariną „On to właśnie pobił morderców i uratował mi życie“!
Gdy Karina nareszcie zrozumiała, jak się rzecz miała i odwróciła się do Ingmara, ten wstał już i wyszedł Karina widziała, iż chwiejnym krokiem szedł przez podwórze.
Pospieszyła za nim. „Ingmarze! Ingmarze“! wołała.
Ale Ingmar szedł dalej, nie odwracając głowy.
Bez trudu Karina dopędziła go i położyła mu rękę na ramieniu.
„Zostań Ingmarze, rzekła, abym ci ranę opatrzyła.“
Ale Ingmar wyrwał się i poszedł dalej. Jak ślepy chwiał się nie zważając na drogę którą szedł. Krew z rany utorowała sobie drogę przez suknie i spływała do jednego trzewika, który wnet napełniony był krwią. Za każdym krokiem, który Ingmar zrobił, krew wypływała z trzewika i pozostawiała ślad na drodze.
Załamując ręce Karina biegła za Ingmarem. „Zostań Ingmarze, Zostań! Dokąd idziesz? Zostań Ingmarze!“
Ingmar podążał prosto do lasu, gdzie nie było przecie nikogo, który mógłby mu pomódz.
Karina miała oczy zwrócone wciąż na jego trzewiki, pełne krwi. Z każdą chwilą kroki jego były bardziej krwawe.
„Teraz idzie do lasu, położy się tam i zginie z przekrwawienia“, myślała Karina.
„Niechaj cię Bóg błogosławi Ingmarze, że uratowałeś Hellguma!“ rzekła Karina wzruszonym głosem. „Do tego trzeba było prawdziwie męskiej siły i męskiej odwagi“.
Ale Ingmar szedł dalej, nie zważając na nią.
Wtedy Karina wyprzedziła go i stanęła mu w drodze. Usunął się na bok, nie podnosząc na nią oczu. Szepnął nawet: „Idź i pomóż Hellgumowi!“
„Posłuchaj mnie Ingmarze, Halfvor i ja byliśmy bardzo zasmuceni tem, cośmy dziś rano mówili, i ja właśnie wybrałam się do Hellguma, aby mu oświadczyć, że ty w każdym wypadku zatrzymasz młyn“.
„Teraz możesz go już dać Hellgumowi“ odezwał się Ingmar.
Szedł coraz dalej i potykał się często, lecz szedł i szedł bezustannie.
Karina biegła za nim i starała się go zatrzymać. „Musisz mi przebaczyć, że przez chwilę byłam w błędzie i myślałam, żeś miał sprzeczkę z Hellgumem. Nie tak łatwo było myśleć co innego“.
„Tak łatwo ci przyszło brata twego uważać za mordercę“, rzekł Ingmar nie zwracając do niej twarzy.
Szedł wciąż dalej nie zatrzymując się. Gdy trawa zmięta pod jego krokami podniosła się napowrót, krew kroplami spadała z ździebeł.
Po tem, że Ingmar wciąż wymawiał imię Hellguma, poznała Karina dopiero, jak głęboko go nienawidził. I równocześnie zrozumiała też, jak wielkim był czyn Ingmara.
„To się wszędzie rozgłosi, coś ty dziś uczynił, i wszyscy będą cię wielbili Ingmarze!“ rzekła Karina. „Nie zechcesz przecie teraz przed sławą uciekać“.
Ale Ingmar zaśmiał się szyderczo Zwrócił ku niej swą bladą, pokrwawioną twarz. „Dlaczego nie idziesz! Wiem przecie komu najrychlej chciałabyś pomódz*.
Kroki jego były coraz bardziej chwiejne, a na ziemi ukazał się teraz długi ślad krwi.
Ten strumień krwi doprowadził Karinę do rozpaczy. Wielka miłość, którą zawsze żywiła dla Ingmara, roznieciła się z nową siłą, jak gdyby odżywiona tą smugą krwi. Była teraz dumną z Ingmara i widziała w nim silną latorośl na starem drzewie rodu swego.
„Ingmarze“, rzekła Karina“, zdaje mi się, że przed Bogiem i ludźmi nie możesz wziąć na siebie odpowiedzialności za to, że w ten sposób narażasz swe życie. I powiadam ci, jeżeli istnieje coś, co może ci dać nową do życia ochotę, a jest w mojej mocy, to powiedz tylko“.
Wtedy Ingmar zatrzymał się; objął ramionami pień drzewa, aby nie upaść i śmiejąc się nieufnie rzekł:
„Możebyś Hellguma odesłała napowrót do Ameryki?«
Karina spojrzała na kałużę krwi, która nagromadziła się koło lewej nogi Ingmara. Usiłowała swe myśli zebrać, aby uprzytomnić sobie, czego brat od niej żądał. Znaczyło to, że miała opuścić piękny ogród rajski, w którym przebywała przez zimę, i rozpocząć nanowo żywot w biednym, nędznym świecie grzechu, który porzuciła była.
Ingmar zwrócił się twarzą do niej; twarz była żółta, jak wosk, a skóra na skroniach i nosie zdrętwiała, jak u umarłego. Ale gruba warga dolna wystawała bardziej rozkazująco niż kiedykolwiek, a ostry rys dokoła ust występował zupełnie wyraźnie.
„Zdaje mi się, że Hellgum i ja nie możemy pozostać razem w tej wsi«, rzekł Ingmar, „ale widzę już, że ja będę tym, który będzie zmuszonym ustąpić“.
„Nie“, rzekła szybko Karina, „jeżeli pozwolisz, abym cię pielęgnowała i zostaniesz przy życiu, przyrzekam ci, że postaram się o to, aby Hellgum wyjechał“.
»Pan Bóg ześle nam innego zbawcę«, myślała Karina, mówiąc te słowa, „ale nie widzę innego wyjścia i muszę zrobić czego żąda Ingmar“.

∗             ∗

Ingmar miał ranę opatrzoną i leżał w łóżku. Rana nie była niebezpieczna, miał tylko przez kilka dni zachowywać się spokojnie. Leżał w górnej izbie na piąterku, a Karina siedziała przy jego łóżku.
Przez cały dzień Ingmar majaczył w gorączce, przeżywał raz jeszcze to wszystko, co mu się zdarzyło, a Karina wnet zrozumiała, że nietylko Hellgum i tartak był powodem jego zmartwienia.
Wieczorem uspokoił się i był przytomny, a Karina rzekła do niego: „Przyszedł ktoś i chce z tobą mówić“. Ingmar odrzekł, że czuje się zbyt zmęczonym, aby mógł z kimś rozmawiać. — „Ale zdaje mi się, że to będzie dobrze dla ciebie«.
Po chwili Gertruda weszła do pokoju. Była uroczysta i wzruszona Ingmar kochał Gertrudę oddawna i wtedy już, kiedy była kapryśna i figlarna, ale wówczas zawsze coś się w nim opierało tej miłości. Ale teraz Gertruda przeszła ciężki rok pełen tęsknoty i niepokoju i to ją tak zmieniło, że Ingmar patrząc tylko na nią odczuł potężne pragnienie pozyskania jej miłości.
Gdy Gertruda przystąpiła do łóżka, zakrył sobie ręką oczy.
„Czy nie chcesz mnie widzieć? zapytała Gertruda.
Ingmar potrząsnął głową, był teraz jak kapryśne dziecko.
„Chciałabym ci tylko parę słów powiedzieć«, rzekła Gertruda.
„Przychodzisz pewnie, aby mi donieść, ze przyłączyłaś się do Hellgumczyków?“
Gertruda uklękła przed łóżkiem; odciągnęła Ingmarowi ręce z przed oczu.
»Jest jedna rzecz, o której ty nie wiesz, Ingmarze“. Ingmar spojrzał na nią pytająco, ale nic nie powiedział. Gertruda zarumieniła się i zawahała się trochę, ale potem rzekła:
„Przeszłego roku, właśnie, gdyś się od nas wyprowadził, zaczęłam właściwie kochać cię naprawdę«.
Ingmar zarumienił się mocno, i uśmiechnął się z radości, ale natychmiast znów spoważniał i stał się podejrzliwym. — „Tęskniłam bardzo za tobą Ingmarze“. — Ingmar uśmiechał się niedowierzająco, ale gładził jej rękę, dziękując zato, że chciała być dobrą dla niego. — »Ale ty nie przyszedłeś do mnie ani razu“, skarżyła się; wyglądało to tak, jak gdybym przestała istnieć dla ciebie“.
„Nie chciałem widzieć się z tobą, aż zostanę zamożnym człowiekiem, i będę mógł starać się o ciebie«, rzekł Ingmar, takim tonem, jak gdyby to się samo przez się rozumiało.
„Ale ja myślałam, żeś zapomniał o mnie“. Gertrudzie łzy stanęły w oczach. „Nie masz pojęcia o tem, jaki rok przebyłam. Hellgum był bardzo dobrym dla mnie i pocieszał mnie. Mówił, że serce moje uspokoi się, gdy oddam je całkiem Bogu“.
Teraz Ingmar spojrzał na nią z nowem oczekiwaniem.
„Gdyś przyszedł dziś rano, przelękłam się. Obawiałam się, że nie potrafię oprzeć się tobie, i cała walka rozpocznie się na nowo“.
Teraz uśmiech promienny rozjaśnił twarz Ingmara Ale milczał jeszcze wciąż.
„Ale dziś wieczorem dowiedziałam się, żeś dopomógł temu, którego nienawidzisz Ingmarze. I niemogłam już dłużej opierać się«. Gertruda była cała w płomieniach. „Czuję, że nie mam siły uczynić coś, co mogłoby mnie rozłączyć z tobą“.
Równocześnie pochyliła się nad ręką Ingmara i ucałowała ją.
Ingmarowi w uszach dźwięczało, jak gdyby wielki dzwon wydzwaniał na uroczyste święto. Pokój niedzielny i cisza niedzielna napełniały serce jego; miłość słodyczą miodu przejmowała go i rozlewała się z orzeźwiającą świeżością po całej jego istocie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Felicja Nossig.