Jerozolima/Część I/Wstęp/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Jerozolima
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Felicja Nossig
Tytuł orygin. Jerusalem
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.

Przez całe przedpołudnie Ingmar pracował gorliwie około brzóz przed wejściem. Naprzód zrobił rusztowanie i powyginał potem wierzchołki drzew tak, iż utworzyły bramę. Drzewa niełatwo się uginały, wyrywały się wciąż i znów były wyprostowane, jak świeca. „Co ty tu robisz?“ zapytała matka Marta. — „Ach chciałbym, żeby drzewa przez jakiś czas w ten sposób rosły.“ Nadeszło południe, a po obiedzie służba wyszła na podwórze aby się przespać. Ingmar Ingmarson spał także, ale leżał na szerokiem łóżku w izdebce za salą. Jedyna tylko gospodyni nie spała; siedziała w sali i robiła pończochę.
W tem otwarły się z cicha drzwi i weszła stara kobieta, nosząca dwa wielkie kosze na drągu zawieszone na karku. Z cicha powiedziała: dzień dobry, usiadła na krześle obok drzwi i nie mówiąc ani słowa, uniosła pokrywy z koszów. Jeden pełny był sucharów i precli, drugi świeżych bułeczek. Gospodyni szybko zbliżyła się i wybrała co uważała za potrzebne. Była zresztą w wydawaniu bardzo oględna, ale dobremu pieczywu nie potrafiła się oprzeć.
Wybierając bułeczki rozmawiała z kobietą, która jak wszystkie tego rodzaju osoby, wędrujące z dworu do dworu i stykające się z wielu ludźmi, miała biegły języczek. — „Jesteście rozumną kobietą Katarzyno, i można wam zaufać“, rzekła matka Marta.
„O tak, odpowiedziała Katarzyna, gdybym nie umiała zamilczeć tego co wiem, ludzie nieraz za łby by się brali“. — „Czasem jednak za dużo milczycie, Katarzyno“. — Stara spojrzała, i natychmiast zrozumiała o czem matka Marta myślała. „Jak mi Bóg miły“ rzekła, i miała łzy w oczach. „Mówiłam z żoną deputowanego w Bergskog, ale powinnam była przyjść do was“. — „Tak. więc mówiliście z żoną posła do parlamentu?“ Niesłychana pogarda brzmiała w tonie, którym wyrzekła te słowa.
Ingmar Ingmarson zerwał się ze snu, gdy się drzwi do sali z cicha otwarły. Nikt nie wszedł wprawdzie, zostały tylko przymknięte. Nie wiedział czy otworzyły się same, czy ktoś je otworzył. Lecz na wpół senny jeszcze leżał spokojnie i słyszał tylko, że w drugiej izbie rozmawiano.
„Powiedźcie mi tylko Katarzyno, zkąd dowiedzieliście się, że Brygita nie kochała Ingmara“, rzekła matka. — „Ależ zawsze mówiono, że ją rodzice zmusili“, rzekła kobieta wymijająco.
— „Mówcie szczerze Katarzyno; jeżeli was pytam, możecie bez ceremonii prawdę powiedzieć. Chyba potrafię jeszcze wytrzymać to, co mi możecie powiedzieć“.
„Otóż, powiem wam, że ilekroć w owym czasie przychodziłam do Bergskog, zawsze zastawałem ją zapłakaną. Raz, gdyśmy obie same były w kuchni, rzekłam do niej: „Pięknego męża będziesz miała, Brygito!“ — Spojrzała na mnie, jak gdyby myślała że chcę z niej szydzić: A potem rzekła: „Tak, toś dobrze powiedziała, piękny bo piękny“. Powiedziała to w taki sposób, że zdawało mi się, iż widzę przed sobą Ingmara Ingmarsona; nie jest co prawda piękny, ale nigdy przedtem nie myślała! o tem, bo miałam zawsze ogromne poważanie dla Ingmarsonów. Lecz teraz nie mogłam się wstrzymać od śmiechu. Brygita raz jeszcze spojrzała na mnie i powtórzyła: „piękny bo piękny“, potem szybko odwróciła się, pobiegła do izby i słyszałam że płakała.
Ale odchodząc, myślałam sobie: wszystko będzie dobrze, bo u Ingmarsonów zawsze wszystko jest dobrze. Nie dziwiłam się rodzicom Brygity, bo gdybym miała córkę a Ingmar Ingmarson chciał ją poślubić, nie dałabym jej także spokoju, aż dokąd by przystała.
Ingmar leżał na łóżku i słuchał. Matka robi to umyślnie“ pomyślał, „dziwi się, że maluję dom, stawiam bramę powitalną i myśli, że mam zamiar pojechać i sprowadzić Brygitę, nie wie wcale, że ze mnie taki głupiec, który się nie może zdobyć na to“.
„Gdy następny raz widziałam Brygitę“, mówiła kobieta dalej, „była już tu na ingmarowskim dworze Nie mogłam się zaraz pytać jak jej się powodzi, bo było wiele ludzi w pokoju, ale gdy odeszłam i podążyłam ku laskowi, poszła za mną. „Katarzyno — rzekła — czy byliście niedawno w Bergskog? — „Przedwczoraj byłam tam“ rzekłam.
„Ach mój Boże“, przedwczoraj byliście, a mnie się zdaje, że już lata całe nie byłam w domu“. — „Niewiedzizałam co jej odpowiedzieć, wyglądała tak, jak gdyby miała natychmiast wybuchnąć płaczem, gdybym cokolwiek powiedziała. „Możesz przecie kiedyś pójść do domu i dowiedzieć się, jak się mają“, rzekłam. — „Nie, odpowiedziała, zdaje mi się, że nigdy już nie powrócę do domu“. — Wybierz się kiedyś do domu“ rzekłam do niej, „tam tak pięknie w górach, cały las pełny poziomek a ogorzeliska czerwone są od jagódek.“ — O mój Boże! zawołała — robiąc wielkie oczy — czy doprawdy już są jagódki? — „Tak jest, i nie trudno ci będzie uwolnić się na jeden dzień i pójść się najeść jagódek do syta.“ — „Nie, nie mogę tego uczynić“ rzekła. Jeżeli pójdę do domu, to potem będzie mi jeszcze gorzej, gdy wrócę tu“.
„Słyszałam zawsze, że u Ingmarsonów jest dobrze“, rzekłam. „To ludzie dobrzy“, — „Tak, od rzekła, to dobrzy ludzie“. — „Nalepsi z całej wsi“ rzekłam, „i są uczciwi“. — „Tak, tego przecież nie uważa nikt za nieuczciwość, jeżeli ktoś bierze żonę wbrew jej woli“. — „Są także bardzo mądrzy“. Tak, zamilczają to, co wiedzą“. — Czy nigdy nie mówią?“ — Nikt z nich nie mówi więcej, niż ta co najpotrzebniejsze“
— „Chciałam już odejść, ale przypomniałam sobie jeszcze coś i zapytałam: „Czy wesele sprawiać się będzie tu, czy u was w domu?“ — „Ma się tu odbyć we dworze, bo tu więcej miejsca“. — „Starajże się, aby wesela zbyt długo nie odkładano“, rzekłam. — „Ma się odbyć za cztery tygodni“, odpowiedziała.
Gdy już jednak miałam ją opuścić, przyszło mi na myśl, że na ingmarowskim dworze nieudały się żniwa, powiedziałam jej, że szczerze mówiąc, nie sądzę, ażeby wesele odbyło się jeszcze w tym roku.
— „Jeżeli tak, to utopię się chyba“ rzekła Brygita.
O miesiąc później słyszałam, że wesele odłożono i obawiałam się, ażeby się coś złego nie stało, poszłam więc do Bergskog i mówiłam z żoną deputowanego. „Oni tam zupełnie złe zabierają się do rzeczy“, rzekłam. „Cóż, musimy zgodzić się na to, jak oni to urządzają“ — odrzekła. Co dzień dziękuj emu Bogu, żeśmy naszą córkę tak dobrze zaopatrzyli“.
„Matka niepotrzebnie sobie tyle pracy zadała, pomyślał Ingmar Ingmarson“, bo nie ma tu we dworze takiego człowieka, któryby chciał pojechać do miasta i przywieść Brygitę. Niepotrzebnie bała się tej bramy powitalnej, to uczyniło się tylko tak, aby módz Panu Bogu powiedzieć: „miałem zamiar to uczynić, to jest dowodem, że miałem zamiar“.. Ale rzeczywiście wykonać, to zupełnie co innego“.
„Kiedy po raz ostatni widziałam Brygitę — ciągnęła Katarzyna dalej, „była już zima i śnieg leżał wysoki. Szłam przez gęsty las wązką ścieżyną; trudno mi było chodzić, bo zaczęło tajać i nogi ślizgały mi się w roztopionym śniegu. Wtem ujrzałam człowieka, który siedział w śniegu i wypoczywał, a gdy się zbliżyłam, poznałam Brygitę. „Sama tak przechadzasz się po lesie? zapytałam“. Tak przechadzam się — odrzekła. Stanęłam i spojrzałam na nią, gdyż nie rozumiałam, po co tu przyszła. „Patrzę, czy nie znajdę tu gdzie stromej skały“, rzekła Brygita. — Zlituj się Boże, nie zechcesz przecie rzucić się ze skały?! zawołałam, bo wyglądała doprawdy tak, jak gdyby już żyć dłużej nie chciała. „Tak, rzekła, gdybym tylko znalazła wysoką i stromą skałę, rzuciłabym się“. Wstydź się Brygito, tak ci tu przecież dobrze. — Widzicie Katarzyno, to ja jestem zła.“ — „Zdaje się doprawdy“.
— „Tak, stałam się złą, gdym się tu wprowadziła“. Potem przystąpiła blizko do mnie z pomieszanemi oczyma i rzekła: „Oni myślą tylko o tem, jakby mnie dręczyć, a ja także myślę tylko o tem, jakby ich dręczyć“. — „Ależ nie Brygito, to dobrzy ludzie“, — „Oni my ślą tylko o tem, jakby mnie w hańbę wtrącić“.
— „Czy mówiłaś z nimi o tem?“ — „Nie mówię nigdy z nimi. Myślę tylko o tem, aby im coś złego wyrządzić.“
„Tak, myślę o tem, czyby nie podpalić dworu; wiem że on jest ogromnie do dworu przywiązany. Potem namyślam, się, czyby nie podać krowom trucizny; są takie brzydkie i stare, i mają białe oczy, jak gdyby były w pokrewieństwie z nimi“.
„Pies, co szczeka, nie ukąsi“ — mówię. „Tak, muszę im coś złego wyrządzić, rzekła, przedtem nie będę miała spokoju“. — „Sama nie wiesz, co mówisz, — rzekłam, stracisz nareszcie na zawsze spokój duszy“.
Wtedy zmieniła ton i zaczęła płakać. Zmiękła i powiedziała, iż trudno jej bardzo zwalczyć złe myśli, które ją opadają. Odprowadziłam ją potem na dwór ingmarowski a gdyśmy się pożegnały, przyrzekła mi, że nic złego nie zrobi, bylebym tylko nikomu nic nie mówiła.
„Potem zastanawiałam się nad tem, z kim mam o tem mówić“, rzekła Katarzyna, „bo nie mogłam się zdecydować iść do tak poważnych ludzi jak wy...
W tej chwili zadzwonił dzwon wzywający na obiad w budynku stajennym; skończył się spoczynek południowy. Matka Marta pożegnała co żywo Katarzynę. „Słuchajcie Katarzyno, jak wam się zdaje, czy między Ingmarem a Brygitą może jeszcze być dobrze?“ — Co? — zapytała stara zdumiona. — „Myślę tak, — gdyby ona nie pojechała do Ameryki, czy sądzicie że wyszłaby za niego?“ „Skądże mogłabym to wiedzieć? Jednak zdaje mi się, że to niemożliwe.“ — „Odmówiła by mu“ — „Pewnie, że tak“.
Z nogami zwieszonemi nad krawędzią, siedzi a Ingmar w izbie na łóżku. „Teraz dowiedziałeś się czego ci było potrzeba, Ingmarze, i zdaje mi się że pojedziesz jutro“ rzekł i uderzył pięścią o łóżko „Ze jednak matce może się zdawać, iż mnie powstrzyma, jeżeli mi pokaże, że mnie Brygita nie kocha“.
I znów raz i drugi uderzył o krawędź, jak gdyby w myślach zwalczyć chciał coś twardego co mu opór stawiało. „Teraz spróbuję raz jeszcze. My Ingmarsonowie rozpoczynamy zawsze na nowo jeżeli coś się popsuło. — Prawdziwy mężczyzna nie zniesie tego, ażeby kobieta ze złości ku niemu zwaryowała.
Nigdy jeszcze nie odczuwał tak głęboko, jakie odniósł upokorzenie i palił się żądzą za jakiemkolwiek zadośćuczynieniem.
„To chyba djabli by nadali, gdybym niepotrafił doprowadzić do tego, ażeby Brygita na ingmarowskim dworze była szczęśliwa“! rzekł.
Raz jeszcze uderzył o krawędź łóżka, zanim udał się do swej roboty.
„Jak mi Bóg miły, tak to Wielki Ingmar przysłał mi tu Katarzynę, ażeby mnie nakłonić do odbycia tej podróży do miasta!“


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Felicja Nossig.