Kościół Panny Maryi w Paryżu/Księga dziesiąta/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Kościół Panny Maryi w Paryżu
Podtytuł (Notre Dame de Paris)
Rozdział Dokończenie o talarze, przemienionym w liść suchy
Wydawca Księgarnia S. Bukowieckiego
Data wyd. 1900
Druk W. Dunin i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Marceli Skotnicki
Tytuł orygin. Notre Dame de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cała księga dziesiąta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
Dokończenie o talarze, przemienionym w liść suchy.

Kiedy Esmeralda weszła do sali blada jak śmierć i kulejąc, powszechny szmer zadowolenia ją przyjął. Ze strony słuchaczy byłoto zadowolenie niecierpliwości, jakiej się doświadcza w teatrze przed rozpoczęciem ostatniego aktu; ze strony sędziów zaś nadzieja rychłego obiadu. Koza zabeczała także z radości; chciała pobiedz do swojej pani, ale była uwiązaną u ławy.
Noc nadchodziła. Świece, których liczby nie powiększono, tak mało rzucały światła, że ścian nie było widać. Ciemność oblekła mgłą wszystkie przedmioty, tak, że niepodobna było dojrzeć twarzy sędziów. Wprost nich, w końcu długiej sali, drobna, biała postać wynurzała się z cieniu. To obwiniona.
Z trudem przyciągnęła się na miejsce, a, kiedy Charmolue zasiadł na swojem krześle, rzekł, starając się ukryć dumę z uwieńczonego powodzeniem dzieła:
— Obwiniona wszystko wyznała.
— Cyganko, — odezwał się prezydujący — więc wyznałaś wszystkie twoje sprawki i morderstwo Febusa de Châteaupers?
Serce jej się ścisnęło i łkać zaczęła.
— Wszystko, czegoście żądali, — rzekła — ale mię prędzej dobijcie.
— Panie prokuratorze, — rzekł prezydujący — izba jest gotową słuchać twych wniosków.
Pan Charmolue rozwinął kajet i zaczął czytać z afektacyą mowę łacińską, pełną uczonych cytat. Żałujemy, że nie możemy podać czytelnikom w całości tej sławnej mowy. Mówca pocił się nad nią niepoślednio, a wygłaszał ją z coraz większem przejęciem, lecz, kiedy był w najwyższym ferworze, nagle w środku pięknie brzmiącego okresu zatrzymał się i wzrok jego, zazwyczaj łagodny, nawet słodki, zapłonął niebywałym ogniem i stał się groźnym.
— Panowie! — wykrzyknął pofrancusku, bo tego nie było w kajecie. — Szatan tak się wmieszał w tę sprawę, że nawet w czasie sądów z nas urąga. Patrzajcie!
To mówiąc, wskazał kozę, która, siedząc na tylnych nogach, naśladowała ruchy prokuratora. Ten dowód wielkie zrobił wrażenie. Związano kozie rogi i prokurator dalej miał mowę. Była ona bardzo długą i świetną. Oto jej zakończenie: Ideo, Domini, coram stryga demonstrata, crimine patente, intentione criminis existente, in nomine sanctae ecclesiae Nostrae Dominae Parisiensis, quae est in saisina habendi omnimodam altam et bassam justitiam in illa hac intermera-Cttaiviatis insula, tenore praesentium declaramus nos requirere, primo, aliquamdam pecuniariam indemnitatem; secundo, amendationem honorabilem ante portalium maximum Nostrae Dominae, ecclesiae cathedralis; tertio, sententiam in virtute cujus, ista stryga cum sua capella, seu in trivio vulgariter dicto „la Grève“, seu in insula exeunte in fluvio Secanae, juxta pointam jardini regalis, executatae sint!
Włożył czapkę i usiadł.
— Ehe! — westchnął Grintoire — bassa latinitas!
Drugi mężczyzna, czarno ubrany, podniósł się; byłto adwokat obwinionej. Głodni sędziowie zaczęli szemrać.
— Panie adwokacie, mów krótko — rzekł prezydujący.
— Panie prezydujący, — odpowiedział adwokat — ponieważ obwiniona wyznała winę, obowiązany tylko jestem przytoczyć prawo salickie: „Jeżeli strzyga pożarła człowieka, obowiązana zapłacić osiem denarów, czyli dwieście su“.
— To tekst skrócony, — rzekł adwokat nadzwyczajny.
Nego, — odparł pierwszy.
— Do głosowania! — zawołał jeden z radców. — Zbrodnia wielka i nie cierpi zwłoki.
Zaczęto głosować. Widać było jak głowy sędziów odkrywają się jedna po drugiej, w miarę, jak ich prezydujący zapytywał. Biedna obwiniona zdawała się na nich patrzeć, ale nic nie widziała.
Następnie pisarz zabrał się do pisania; wkrótce prezydującemu podał pergamin. Wtedy nieszczęśliwa usłyszała, jak się lud porusza, włócznie szczęk wydają i zimny głos przemówił do niej:
— Córko cygańska! w dniu, który Jego Królewskiej Mości oznaczyć się podoba, w godzinie południowej, będziesz zaprowadzoną w śmiertelnej koszuli, boso, z powrozem na szyi, przed wielkie drzwi kościoła Panny Maryi, abyś z gromnicą w ręku prosiła o odpuszczenie grzechów; stamtąd pójdziesz na plac de Grève wraz z twoją kozą i zapłacisz za twoje zbrodnie trzy liwry złotem. Niech Bóg zlituje się nad twoją duszą.
— Czy to sen? — mówiła cicho Esmeralda i uczuła, jak silne ręce chwyciły ją i wyprowadziły.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Marceli Skotnicki.