Konopielka/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Konopielka |
Wydawca | Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza |
Data wyd. | 1973 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Z rana nowina: Brodaty i Kobieta noco zgineli, tylko Pioter w chacie ostał. Szymon od chaty do chaty latajo, tłómaczo sie przed ludziami, czemu ofiary nie oddali dla księdza: Poczekajcie, poczekajcie do jutra, jutro Wielkanoc, zobaczycie, on wroci, toż on nie zdrajca, wróci sie i to nie sam, może z swoim wojskiem, swoimi świętymi, poczekajcie.
Ale Dunaj powiedzieli krótko: Uciekli. Przestraszyli sie i uciekli.
Czego przestraszyli sie, pytamy.
Tego wam nie powiem, na to Dunaj.
Ale przyszła Wielkanoc i nic: nie wrocili sie święte ni noco, ni pierwszego dnia, ni drugiego, ani trzeciego, oblewanego.
W Przewodnie Niedziele przyjechała uczycielka, sama przyszła aż ze Strabli, w gumowych botach przez takie roztopy, a jakim cudem nie zabłądziła, nie utopiła sie, tylko jej i Panu Bogu wiadomo. Zaraz dowiedziała sie od Handzi wszystkiego: Nie może być, kręci głowo, nie do wiary! A Handzia: To niech pani porozmawia z Grzegorycho.
Uczycielka poleciała do niej do chaty, pobyła trochu, ale tylko wróciła sie, zaraz przylatuje za nio Grzegorycha.
Nieprawda, nie uciekli! powiada, a prawie płacze, babsko z Grzegorychi prędkie, jak rozchodzi sie strach z nio zadzierać. A teraz rozpaliło jo nie na żarty!
Nie uciekli! Tylko noco, jak Dunaj przyśli powiedzieć, że zameldujo na posterunek w Surażu, oni, święte, wstali obuli sie, odzieli i naradzajo sie co robić. Idziesz z nami, pytajo sie Pietra. On mowi: Nie, z Helko zostaje, gospodarzem bede.
A Pan Jezus: Znowuś chcesz mnie opuścić?
A Pioter: To wy mnie, Panie, opuszczacie. Zostańcie z nami, bedziem sobie dożywać jak zwyczajne ludzie!
A Pan Jezus: Oni mnie znowuś ukrzyżujo!
A Pioter: Nie bojcie sie, ja was obronie!
A Pan Jezus: Nu dobrze, ale co potem? Ziemie mam orać?
A Pioter: Czemu nie? Ziemie.
A Matkaboska: O tak, synku, tak, i mnie chce się żąć, len pleć, krowy doić, zostańmo sie!
A Pan Jezus: E, jaż nie na to po ziemi chodze, żeby w niej ryć sie, toż ja nie Chłop Jezus, ale Pan Jezus.
A Pioter: To panem doktorem bedziecie, toż umiecie leczyć, uzdrawiać.
A Matkaboska: O tak, doktorem synku, doktorem, a ja przy tobie akuszerko!
Ale Pan Jezus usiad na pieńku i jak to on, głowe renko podper i zadumał sie smutny jak Kirelejson. I taki zamyślony mowi: Całym światem sie trzęsło, narodami, królami, i teraz tu w bagnie siedzieć jak dzik? Nie cudować, nie przemawiać? Czy na to ja krzyż cierpiał?
A Pioter: O, wa! Od tamtego czasu tysiąc tysięcow umierało straszniej niż wy czy ja: dusili ich, truli, wętroby odbijali, podpalali żywcem: a czy oni co z tego majo? Co z nich teraz? Proch! To jak wy, Panie, chcecie być naprawde człowiekiem, to mięż ludźmi zostańcie: pożyjcie po ichniemu, marnie, i umrzyjcie po ichniemu, marnie!
Na to Pan Jezus: Ty Pioter jak chcesz, a my, mówi do Matkiboski, nima co wracajmy sie na swoje miejsce.
I jak siedział na pieńku, tak od razu w figurke sie przemienił, kirelejsonika. A Matkaboska, że to żąć chciała, przemieniła sie w równianke z żyta, take, co święco na Wniebowzięcie w kościołach!
Uczycielka słucha rozdziawiona: Czy to Piotr wam opowiada takie przypowieści?
Nie! tupie nogo Grzegorycha: Tak było prawdziwie, na moich oczach!
Brodaty w figurke sie przemienił?
A tak! I Grzegorycha odwija kożuch, spod poły wyjmuje co? Kirelejsonika! O, wte figurke! mówi. A wianek Matkiboski wisi na goździu kole obraza.
Figurka, sprawiedliwie, całkiem jakby brodaty na pieńku siedział, tylko że maleńki i nieżywy: ręko brode podper, duma.
A może oni zapomnieli wziąć to jak odchodzili? pyta sie uczycielka.
Toż mowie, że oni nigdzie nie odeszli! tupie nogo Grzegorycha: Blask w chacie sie zrobił i poprzemieniali sie.
Blask blaskiem, ale czy to nie Pioter wam to wystrugał?
Ręce ma sposobne do wszystkiego, przyznaje Grzegorycha, ale takiej by nie wystrugał. Ta z Przemienienia Pańskiego jest!
Uczycielka to obejrzy figurke, to pochodzi po izdebce. A nie odstąpiłaby mi tego pani na pamiątkę z Taplar? pyta sie.
Nie, nie możno. Dla mnie to tyż pamiątka, po Nim.
To ja zapłace!
Zaciekawiła sie Grzegorycha: Pieniędzami?
A ile chcecie?
O, nie wypada brać pieniędzow za świętego.
A uczycielka pyta, czy sto złotych wystarczy, kirelejsonika na książkach stawia, portfelik wyjmywa.
Grzegorycha spogląda to na figurke, to na pieniędzy jak uczycielka przelicza.
A, wezme, mówi, na zapowiedzi dajem, bedzie dla ksiendza.