Kot w butach (Oppman, 1900)
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Kot w butach | |
Wydawca | Konstanty Trepte | |
Data wyd. | 1900 | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron | ||
Posłuchaj tej bajki
czyta Adrian Wiśniewski | ||
Artykuł w Wikipedii |
Kot
w butach tekst Warszawa |
To wyrzekłszy młynarz stary, zbladł, po licach łza się toczy, na swych synów spojrzał czule i na zawsze zamknął oczy. Zapłakali trzej synowie i niezmiernie się zmartwili. Umarłemu swemu ojcu piękny pogrzeb wyprawili. Potem wszystko w domku, w młynie swoim trybem poszło dalej, bo syn starszy i syn średni znów do pracy się zabrali. A najmłodszy biedny Janek, dziś sierota bez opieki, tak pomyślał: „Pójdę sobie szukać szczęścia w świat daleki. Nic tu w domu nie wysiedzę, może szczęście znajdę w świecie, trzeba przecie być odważnym, przedsiębiorczym trza być przecie.“
Więc pożegnał się z rodzeństwem, wziął na ręce swego kota i wędruje do miasteczka zamyślony Jaś sierota.
Zdumiał Janek na te słowa, pierwszy słyszy, że kot gada, ale myśli: „do spełnienia nie zbyt trudna jego rada. Kupię buty, co mi szkodzi, kupię także worek duży, w mej wędrówce i tułactwie może mi się kot przysłuży.“ Poszedł zaraz do miasteczka i do szewca prosto zmierza. Szewc·wyciąga różne buty i pasuje i przymierza, wreszcie wybrał śliczną parę wielkich butów z ostrogami — były żółte jak cytryna i z pięknemi chwaścikami. Janek kupił jeszcze worek i szabelkę z ostrej stali. W takim stroju mógłby Mruczek na królewskiej stanąć sali. Gdy się ubrał kot uczony, do sieroty tak powiada: „Ty się prześpij w tym gaiku, a mnie w drogę iść wypada. Zrobię wielkie polowanie w tym zielonym, bliskim lesie, a zwierzyna, którą złowię, pewnie szczęście nam przyniesie.“
Kot do tronu wnet podchodzi i kłania się z dworską gracją i, uprzejmie przyklęknąwszy, pali śmiało swą oracją: „Miłościwy królu panie, pan mój, znany hrabia Janek, w swoich lasach dziś polował w ten słoneczny letni ranek; wie, że lubisz jeść zajączki i że gąski lubisz tłuste, a do gąsek i zajączków, lubisz także jeść kapustę, więc przysyła ci zwierzynę, którą właśnie upolował i kapusty cztery główki, byś się królu ufetował.“ Król się ździwił, że kot gada, dwór się także ździwił cały. „A gdzież mieszka hrabia Janek, mój uczony kotku biały?“ — „Za dziesiątą górą, rzeką ma mój hrabia swe zamczysko. — „Czy to blisko?“ — król zapyta, a kot znowu: „Bardzo blisko!“ Więc król mówi: „Powiedz panu, że, wraz z córką mą, królewną, w jego zamku go odwiedzę i z nim obiad zjem napewno. Osobiście podziękuje za te gąski i szaraki, a zajączka dziś zjem jeszcze — bardzo lubię przysmak taki. Hej! zawołać mi kucharza, niech czemprędzej się uwinie, niech słoninką naszpikuje i przyrządzi sos na winie!“
Skoro tylko błysło słonko, wielki tentent grzmi przez błonie i kolasa pędzi cwałem, zaprzężona w cztery konie. Cztery konie, gdyby mleko, mkną w uprzęży purpurowej, każdy złote ma podkowy, a naszyjnik djamentowy. Zaś kolasa lśni jak słońce od szafirów i rubinów, a w karocy siedzi władca, z bohaterskich sławny czynów. Obok niego cud-dziewica, urodziwa króla córa, kędy spojrzeć: srebro, złoto, perły, koral i purpura. Wtem wybiega kot na drogę i do króla pędzi cwałem. „Królu! ratuj mego pana, będzie wdzięczny sercem całem! Na spotkanie twe wyjechał, wtem napadli go złodzieje, co oddawna zamieszkują okoliczne gęste knieje. Wnet zabili mu rumaka i obdarli go do naga, ach! na nic się nie przydały jego męstwo i odwaga. Całą odzież mu zabrali i do rzeki go wrzucili, ach ratujcie go czemprędzęj, bo utonie w jednej chwili!“
Król swych dworzan wnet wysyła, tym wypadkiem zasmucony, własną odzież dać mu każe: drogą szatę, miecz złocony. A gdy przebrał się już Janek wśród dworaków grzecznej rzeszy, wyglądając jak książątko, do monarchy zaraz śpieszy. Król królewnie go przedstawia, a ta zaraz, gdy spojrzała, to sierotę ubogiego całem sercem pokochała. Król do siebie go zaprasza i w kolasie usiąść każe i przygląda się z uśmiechem urodziwej, młodej parze.
Król nadjeżdża do kosiarzy. — „A czyje to?“ — „Wszak rzecz znana, — zaraz chłopi odpowiedzą — że to wszystko hrabi Jana.“ — „Śliczne łąki masz, mój hrabio, pewnie sute masz z nich zyski?“ A wtem znowu król spostrzega pól szumiących obszar bliski. — „Czyjeż pola te? — zapyta, a żniwiarze: „To rzecz znana, że, jak okiem tylko sięgnąć, wszystko wokół hrabi Jana.“ — „Ho! mój hrabio, — rzeknie władca — to masz, widzę, powiat cały, jakiż musi być twój zamek? pewnie wielki i wspaniały? Kontent jestem, żem cię poznał, bo podobasz mi się z miny, może ciebie w końcu, hrabio, zrobię mężem mej dziewczyny.“
A tymczasem mądry kotek znów Jankowi z oczu znika i ochoczo galopuje wprost na zamek czarownika. Ten czarownik — olbrzym straszny siedział właśnie na podwórzu, kiedy przed nim stanął Mruczek w swem odzieniu pełnem kurzu. — „Witam! witam waszą miłość!“ — rzeknie kotek bardzo grzecznie, bo to zacząć z takim zbójem nie tak bardzo jest bezpiecznie. „Czy to prawda — ciągnie dalej — czy też tylko plotka taka, że się waćpan możesz zmienić w lwa, tygrysa, lub szczupaka?“ — „Czy to prawda? — olbrzym wrzaśnie — czekaj zaraz ci pokażę!“ i wymówił zaklęć słowo, pijąc wino, co jest w czarze. Ledwo wypił owo wino, w lwa wielkiego się zamienia, a struchlały, biedny kotek aż oniemiał z przerażenia i czemprędzej na dach skoczył cały drżący z wielkiej trwogi, bo się lękał, by go czasem nie chciał pożreć olbrzym srogi. — „No, nie bój się! — olbrzym rzeknie — ja nic złego ci nie zrobię!“ ale kotek już zeskoczył — nowy plan ułożył sobie. — „Hej! mój panie czarowniku, w lwa się zmienić, to nie wiele, toć się może łatwo zmieścić wielkie ciało w wielkiem ciele, ale sztukę mi pokażesz, gdy się zmienisz w myszkę małą, jak się zmieści w jej postaci twe ogromne, grube ciało.“ Ledwo wyrzekł owe słowa, a wtem szara myszka mała, cichuteńko piszcząc, mrucząc, po podwórku już biegała. Kot się pędem rzucił na nią, już mu w paszczy myszka znika, połknął żywcem niegodziwca i zwyciężył czarownika.
A wtem stangret trzaska z bicza — już królewscy goście jadą, złota toczy się kolasa z wielką dumą i paradą. Kot z ukłonem gości wita i na zamek ich wprowadza, naprzód króla i królewnę przy nakrytym stole sadza. (Olbrzym właśnie miał jeść obiad w swej godowej wielkiej sali, a więc Janek z mądrym kotem z tej okazyi skorzystali). Król za czterech jadł potrawy i za pięciu spijał wino, potem mówi: „Hrabio Janku, ożenię cię z mą dziewczyną. Dam w posagu pół królestwa i uczynię ciebie księciem, bardzo mi się podobałeś, a więc bądź-że moim zięciem.“ Jaś królowi upadł do nóg, za te względy podziękował, radowała się królewna i dwór cały się radował. Wnet wesele wyprawiono, które trwało tydzień cały, a do ślubu pannę młodą wiódł uczony kotek biały. Na królewski dwór pojechał z księciem Jankiem, swoim panem, a w nagrodę usług kota król go zrobił szambelanem!
Zobacz też
edytuj- Kot w butach – inne wersje i wydania tej bajki
Dodatkowe informacje o wykonawcach i źródle znajdują się na stronie nagrania w Wikimedia Commons.