<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Król i Pasterz
Pochodzenie Bajki
Księga dziesiąta
Wydawca Jan Noskowski
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Noskowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga dziesiąta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BAJKA  X.
KRÓL I PASTERZ.

Onego czasu, pewien Pasterz młody,
Strzegł wiernie królewskiej trzody;
Owce, jagnięta, jak na drożdżach rosły,
Słowem, szło wszystko jak z płatka.
Wierność, to cnota na świecie tak rzadka,
Że o Pasterzu wieści się rozniosły
Aż do królewskiego dworu.
Król, nie chcąc rzeczy oceniać z pozoru,

Odwiedził ustronne niwy,
Gdzie ze swą trzodą żył Pasterz szczęśliwy,
I ocenił, w czas niedługi,
Wiernego stróża zasługi.
Rzekł zatem: «Twoja cnota słuszny podziw budzi:
Rzuć trzodę, jesteś godzien być pasterzem ludzi;
Niezłomną prawość nagradzając w tobie,
Najwyższym sędzią królestwa cię robię.»
Pasterz, od świata żyjący z daleka,
Gdy wiódł swoje owieczki nad brzegi strumyka,
Jednego tylko widywał człowieka,
Pustelnika.
Nie znał więc ludzi, nie znał dworskiej wrzawy:
Lecz miał zdrowy rozsądek, cnotę, umysł prawy,
A te przymioty i zawsze i wszędzie,
Najwięcej znaczą na każdym urzędzie.
Mądrze więc dzierżył, ku królewskiej chwale,
Sprawiedliwości wielowładną szalę.
Pustelnik, w czasu niewiele,
Rzuca swą odludną celę,
Przybywa do Pasterza. «Powiedz, to sen może?
Ty, ulubieńcem Króla! Lecz wyznam w pokorze,
Śliskie są królewskie progi;
Radzę, posłuchaj przyjaznej przestrogi:
Nie ufaj łasce, nie dowierzaj sobie,
Strzeż się dworaków: może już w tej dobie,
Na zgubę twą zdradnie czyha
Zawiść i pycha.»


KRÓL I PASTERZ.

Zaśmiał się Pasterz; a pustelnik na to:
«Łaska, jak widzę, nieprzezornym czyni;
Pomnij, że zmienną jest losu Bogini,
A wzgarda możnych, zwykłą cnót zapłatą.
Jesteś, jako ów ślepy, co szukając kija,
Wziął w rękę żmiję od mrozu skostniałą.
«Stój! zawołał przechodzień, co czynisz, to żmija!
«To kij. — To żmija, mówię; na cóżby się zdało,
«W błąd cię wwodzić? — Nikt waści o radę nie pyta:
«Zazdrościsz, żem ja znalazł kij, nie ty... i kwita!»
Tymczasem, gdy niebaczny cieszy się z odkrycia,
Gad, ciepłem ocucony, pozbawia go życia.
I z tobą tak się stanie; może gorzej jeszcze.
— A cóż nad śmierć gorszego? — Tysiączne zgryzoty,
Obawa hańby, sromoty,
Będą krwawić twą duszę. «Te wyrazy wieszcze,
Sprawdziły się niebawem. Przez niecne zabiegi
Przedajnych świadków zebrano szeregi;
Skargę przed króla wniósł motłoch potwarczy,
Że sędzia swemi wyroki frymarczy,
Że, okłamując świat udaną cnotą,
Stawia pałace za przekupstwa złoto.
Król spieszy w sędziego progi,
I widzi wszędzie świadectwo prostoty:
Nagie ściany, sprzęt ubogi.
Oszczercy nie umilkli. «Gromadzi klejnoty,
Żyje skromnie, jak odludek,
Lecz ma w komnacie skarbów pełną skrzynię,

Zamkniętą na dziesięć kłódek:
Ona zaświadczy o jego przewinie.»
Otwiera Pasterz zamki: widok niespodziany!
Zamiast klejnotów, łachmany...
Stara odzież wieśniacza! — Oto skarby moje,
Rzecze, kiedym je nosił, biedny lecz szczęśliwy,
Omijała mię zawiść, troski, niepokoje.
Biorę je znów i wracam na rodzinne niwy,
Rzucam wielkość, złączoną z cierpienia nawałem.
Królu! gdym był u szczytu, cios ten przeczuwałem;
Lecz żal mi było przerwać rozpoczętą drogę,
Widząc, że moim bliźnim dobrze czynić mogę.
Bo któż, co sprawiedliwie swą wartość ocenia,
Powie, iż nie ma żądzy sławy i znaczenia?»






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Władysław Noskowski.