Księga Boga Żywego/Doświadczenie nadzmysłowe

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bô Yin Râ
Tytuł Księga Boga Żywego
Wydawca Księgarnia Ludwika Fiszera
Data wyd. 1923
Druk Zakłady Graficzne Grapowa i Mazurkiewicza
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Marceli Tarnowski
Tytuł orygin. Das Buch vom lebendigen Gott
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Doświadczenie nadzmysłowe.

Każdy człowiek może w sposobnym czasie, wśród okoliczności nadzmysłowej natury nadzmysłowych też rzeczy doświadczać.
Najbardziej zdatne są do tego natury najprostsze i — artyści, jeżeli tylko idzie o samotwórczych, istotnych „artystów serca“.
„Odczuwanie“ wewnętrzne prawdziwie artystycznej idei jest już samo przez się doświadczeniem nadzmysłowem.
Atoli bezmierna jest różnica pomiędzy takiemi przypadkowemi doświadczeniami nadzmysłowemi usposobionych do nich umysłów, a tym rodzajem doświadczenia nadzmysłowego, jaki uprawiają tylko nieliczni, dla których skarb doświadczenia okultywnego jest czemś więcej, niż zaspokojenie pociągu do wiedzy; którym ono zostało powierzone, aby mogli swym młodszym braciom dawać z gór wysokich sygnały drogi.
Nie mówię o mistykach.
Mistyka“ a Sztuka Królewska“ wtajemniczonych — to dwie odmienne zgoła rzeczy.
Z mistykiem dzieje się podobnie, jak z artystą.
Jak i ów otrzymuje on natchnienie ze sfery, której nigdy świadomie przekroczyć nie może.
„Coś“ porywa go, pokonywa, a on staje się mówcą tej nieznanej siły, albo przeżywa tylko jej wpływ w „bezsłownem widzeniu“.
Z wtajemniczonym Sztuki Królewskiej, z „Synem“ czy „Bratem“ Świecących — „mistrzów“, jak ich zwą ich „uczniowie“, — inaczej się dzieje w istocie.
Żyje on świadom samego siebie w Trzech Światach, które świat rzeczywistości łączy w sobie.
Nigdy nie jest on w „ekstazie“ lub w stanie transu, daleki jest od wszystkiego, co „mistyczne“, lub też — nie należy do Świecących.
Podczas gdy zbiera on swe doświadczenia w regjonach nadzmysłowych, jest w pełni świadom swego istnienia w Trzech Światach.
Świadomość jego na płaszczyźnie zewnętrznego świata zmysłów ani na chwilę nie jest przytem zaciemniona.
Naodwrót — poznawanie rzeczy zewnętrznych jest rozszerzone i przejęte tą samą właśnie jasnością, która wypełnia jego spojrzenie w nadzmysłowe.
Podczas gdy „mówi“ ze swymi braćmi na płaszczyźnie nadzmysłowej (a oni z nim), jest w stanie widzieć najmniejszy przedmiot świata zewnętrznego tak wyraźnie, jak rzeczy, które widzi tylko zmysł ducha.
Nie zachodzi tu „zwężenie“, lecz bodaj bezgraniczne rozszerzenie świadomości.
Wiele z tego, co jest „mówione“ w owych Wyższych Światach, nie może być nigdy ujęte w słowa mowy ludzkiej, a jednak jest to „język“ jasny w rytmie i formie, pełen znaczenia i mądrości, tak że możliwe byłoby znaleźć na to właściwe wyrazy mowy ludzkiej.
To, co może być oznajmione, rozmaite jest w zależności bądź od indywidualności działającego Brata, bądź od czasu, w którym naucza.
Wszystko jednak, czego będzie uczył, jest pod wszelkiemi względami najczystszą prawdą, bowiem opiera się to na rzeczywistościach, które obecne są zawsze dla każdego wtajemniczonego „Sztuki Królewskiej“, wolne od wszelakich możliwości złud zewnętrznego świata zmysłów.
Dla spekulacji niema miejsca w owych Wyższych Światach.
Nie „wynika“ tam jedna „prawda“ z innych, jak w ziemskich próbach poznania.
Prawdy stoją tam jako rzeczywistości przed oczyma wszystkich.
Pozorne sprzeczności, jakie można znaleźć czasami w słowach wtajemniczonych, wyjaśnić się dają przez nadzmysłowy sposób widzenia, który pozwala wszelką rzecz widzieć jednocześnie ze wszystkich stron, przyczem nauczający Brat ukazywać musi to tę, to ową stronę, jeśli chce stać się zrozumiałym dla swoich współludzi.
Zwroty mowy, w których działający Brat Świecących daje swym słowom działać, ustalone są przez jego własną skłonność, przez pietyzm dla dawnych nauczycieli i tym podobne.
Aczkolwiek serce Azji jest dziś jeszcze jak i przed lat tysiącami dla każdego prawdziwego wtajemniczonego wspólnym ośrodkiem wszystkich „Braci na ziemi“, jednakże zachowanie wschodnich zwrotów mowy nawet u nauczycieli Zachodu wynika jedynie z wolnego wyboru.
Nawet najwyższy z Braci jest człowiekiem, nie wolnym od ludzkich skłonności, a nie ascetą, umarłym dla świata, choć wielu fanatyków nijak tego zrozumieć nie może.
A jakiż miłujący człowiek nie okazałby skłonności do mówienia o przedmiotach swego umiłowania w tych formach, w których doń niegdyś dobrotliwi nauczyciele po pierwszy raz mówili?
Nie bacząc jednak na to, mogłyby te same rzeczy być w zgoła innych zwrotach mowy przedstawione, nie tracąc nic na prawdziwości.
Niebezpiecznym jest tylko „przekład“ przez niepowołanych.
Trudniej jest, niźli się komu marzy, jakieś naprzykład w chrześcijańskiej szacie występujące zdanie wtajemniczonego przedstawić pod hinduskim turbanem — lub naodwrót.
Częstokroć muszą pojęcia najróżnorodniejszych systemów służyć za wyjaśnienie ducha, aby naukę uczynić przystępniejszą.
Niechaj się żaden Poszukujący nie potknie o takie rzeczy!
„Imię“ prawdziwego wtajemniczonego, które dawniej było często w tajemnicy trzymane, nie jest dowolnem nazwaniem, jak „obywatelskie“ nazwisko.
Nadane ono zostaje przyjętemu „Bratu“ lub „Synowi“ jakiegoś „mistrza“ przez najstarszych Braci Zjednoczenia Świecących i oznacza w używanej przez „Braci na ziemi“ „mowie literowej“ owe siły, które są wprawione w działanie przez danego Brata czy Syna.
Jego „siła nośna“ spoczywa w pewnych „literach“ imienia, tak że działający może się i innem imieniem nazywać, jeśli są w niem tylko zawarte „litery“, oznaczające jego liczbę kosmiczną.
Przez „imię“ swe, które nie stoi w żadnym związku z jego rodowem nazwiskiem, jest on słowem“ w słowie“, przyczem imię“ oznacza tu tyle, co forma duchowa.
O „naukowych metodach badania“ wie się w Zjednoczeniu Braci na ziemi tyle, ile u „Ojców“ ich w praświetle kosmicznem.
Mądrość prawdziwego wtajemniczonego polega nie na gromadzeniu i ciągłem pomnażaniu tego, co wie, ale na posiadaniu pewnych świętych sił, przez które umie on rozpoznawać każdej chwili przedmiot, jako rzeczywistość („samą w sobie“).
Jego nagromadzona wiedza, zdobyta w sposób świecki, jest zgoła nieistotna i w rzadkich tylko wypadkach daje się z mądrością duchową połączyć.
Im więcej posiada on tej wiedzy, tem trudniejszem było dlań niegdyś, jako dla ucznia swego mistrza „przezwyciężenie trudności kauzalnych“, które poprzedzać musi wtajemniczenie.
Prawdziwy wtajemniczony nie głosi też nigdy „systemu“.
Rzeczywistość przedmiotów jest zawsze rozciągnięta przed jego oczyma, a gdy naucza, mówi on tylko o tej rzeczywistości.
Okultystyczne „systemy“ są zawsze tworami wtórnemi innych, którzy na jego nauce się opierają.
Nie należy nigdy brać za „wtajemniczonych“ „badaczy niewidzialnych regjonów“, co się z „uczoną“ otwartością pysznią swemi „zdobyczami naukowemi“.
Prawie wszyscy tacy „badacze okultyzmu“ są niczem innem, jak oszukanymi niewolnikami swej plastycznej wyobraźni, siły wysoce fatalnej w każdym człowieku, która, kiedy gwałtownie wprawiona jest w działanie, każe swej biednej ofierze widzieć wszystko w takiej postaci, jaką jej sama ofiara pierwej w myślach, życzeniach czy obawach, często nieświadomie jako model podsunęła.
W ten sposób powstały te potworne wędrówki po „wyższych płaszczyznach“, które niejednemu „badaczowi“ zyskały sławę potężnego jasnowidza.
Że zaś twory tej plastycznej wyobraźni przez zarażenie duchowe łatwo się przenoszą, tedy wierzą stronnicy i uczniowie takich „proroków“, że sami się oto o prawdziwości objawień swego „wielkiego mistrza“ przekonali, a ratunek dla tak zbłąkanych jest prawie niemożliwy.
Niezliczeni stają się w ten sposób w dobrej wierze oszustami, niezliczeni zostają beznadziejnie oszukani.
Jeśli o wszystkich tych rzeczach tak często tu mówię, to dzieje się to dlatego, aby dać każdemu Poszukującemu możliwość powzięcia zdrowego sądu.
Mówię o rzeczach, którym nie potrzeba zasłony, i takich, od których w interesie dusz poszukujących usunąć trzeba zasłonę, którą tkają one wokół siebie.
Oby me słowa nie napróżno były powiedziane!
Żaden prawdziwy wtajemniczony nie zbezcześci nigdy mądrości Światła, którą obwieszcza, przez usiłowanie dowodu „naukowego“.
To, czego on naucza, winno być „wypróbowane“ przez czyn i poświęcenie.
To, co ma on do ofiarowania jako poselstwo swym „młodszym braciom“, duszom żyjących z nim na ziemi pokoleń, czy mężczyźni to są, czy kobiety, winno być nie rozumowo rozdrobnione, ale przeżyte duszą, iżby Poszukujący znaleźli drogę do ducha i do świata Rzeczywistości.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Anton Schneiderfranken i tłumacza: Marceli Tarnowski.