Księga Boga Żywego/Zew z Himavatu

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bô Yin Râ
Tytuł Księga Boga Żywego
Wydawca Księgarnia Ludwika Fiszera
Data wyd. 1923
Druk Zakłady Graficzne Grapowa i Mazurkiewicza
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Marceli Tarnowski
Tytuł orygin. Das Buch vom lebendigen Gott
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zew z Himavatu.

Tęsknota idzie przez świat —, trawiące pożądanie —, i każda dusza, co nie jest jeszcze zupełnie zastygła i niezdolna do kiełkowania, czuje się poruszona.
W strumieniach gorącej krwi człowieczej utonął ów męczący sceptycyzm, co jeszcze przed paru laty zdawał się należeć do dobrego tonu.
Cud chce się stać znowu rzeczywistością, a wiara rozszerza swe granice.
Ludzie, co — niby w skamienieniu duszy — w bezruchu trwali wobec wszystkiego duchowego, stali się pod grzmiącemi uderzeniami młota oszalałej z wściekłości demonji istotnie żyjącymi, a masy śpiących gnuśnie stają się oto niespokojne.
Każdy dzień przybliża ich przebudzenie w duchu.
Przebudzeni zażądają jednak odpowiedzi i ze wzgardą odwrócą się od owych „przewodników“, którzy chcą ich pytaniom zbożne narzucić granice, bowiem nie znają odpowiedzi...
Ludzkość stała się gotowa, aby się wreszcie uznać za część ziemi.
Niechaj nie marzy ona więcej o swoich bogach, siedzących w chmurach, bowiem zbliża się już dzień ów, w którym, bodaj po raz pierwszy, odczuje ona w sobie treść tych słów, które niegdyś rzekł do niej Bóg-człowiek: „Bliskie jest już Królestwo Niebieskie“. —
Tym, którzy się owego Dostojnego sługami mienili, spodobało się wznieść mur, — jak twierdzili, „dla obrony“ tych, którym Pomazaniec obiecał bliskie Królestwo.
Zamurowali oni wrota nieba i stworzyli swe korne symbole i formułki, aby trzeba było „śnić“ o królestwie ducha; wiedzieli bowiem zbyt dobrze, że nie potrzebowanoby ich, gdyby „droga do nieba“ stała i bez nich dla dusz otworem.
W błędzie są wszyscy, co mniemają, iż mury więzienia duchowego winny były przecież ulec kiedyś naporowi dusz!
Zbyt wielu pragnęło we wszystkich czasach czuć wokół siebie te mury, aby im je można było odebrać.
Zapewne z biegiem wieków zmienią się formułki i symbole, co są przed murem ustanowione, aby się mur ten snać nie objawił jako mur więzienny tym, co zamknięci w nim żyją, — ale mur sam pozostanie i rozbije się oń każdy, kto go z zewnątrz czy z wewnątrz będzie chciał przełamać.
Lecz jest możliwe nie rozbijając muru umknąć się jego obieżom.
Tym, którzy bliscy są przebudzenia, wyrosną skrzydła i uniosą się oni wysoko ponad krąg działania mocy, co ich tak radeby we śnie utrzymać.
Widzimy już zbliska chwilę przebudzenia.
Do nas należy pokierować owym lotem, iżby osiągnął śnieżne szczyty Himavatu.
Kto sam się z nami w celu tym związał, ten może nam być pomocnikiem.
Wiele potrzeba pomocy; bowiem wielkie nadejdzie przebudzenie.
Nie chcemy jednak, aby ktokolwiek zbłądził w locie i wreszcie znużony śmiertelnie opadł na pustyni.
Możemy tylko kierować wielkim lotem ciągu, a ci, co chcą nam pomagać, niech odszukują zbłąkanych, aby nie zmylili kierunku lotu, oślepieni złudnemi celami.
Do wszystkich, co chcą być z zaparciem się siebie pomocnymi, idzie zew!
Pomoc wasza zaledwie może będzie widzialna, lecz każdy z was spłaci dług Eonów, jeśli choć jedna dusza przezeń poprowadzona będzie do celu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Joseph Anton Schneiderfranken i tłumacza: Marceli Tarnowski.