[82]XXVI
POWIEŚĆ
Niegdyś nadobna Dziecina Wenery,
Kupido, gaie opuścił Cytery,
I w nadwislańskiey wstrzymał się krainie,
Gdzie mu z radością wzniesiono Swiątynię. —
Z zakrytym wzrokiem ten dzieciak złosliwy, 5
Smieiąc się skrycie z rozdawanéy męki,
Slepo naciągał sprężystéy cięciwy,
Grot rzucał, ranił i odbiérał dzięki. —
Powaby, smiechy igraiąc w około
Mirtu rusczkami [!] barwiły mu czoło; 10
Daléy ozdoby iego wdzięcznéy chwały,
Piękność, Niewinność wstydliwa,
Roskosz i Żądza pieścliwa
Pierwsze miesca zasiadały. —
W miłém zaciszu, miała troynóg złoty 15
I Melankoliia łagodna,
Nie ten płod smutny sumienia zgryzoty,
Ale ta czułość cicha i pogodna,
Która pierwsza dane rany
Przez dobroczynny nań balsam wylany, 20
Przeczyscza z czarnéy rozpaczy nasienia,
I ból miłości w przyiemny zamienia. —
Niedługo Ludzie tak Kupida czcili,
Chytrości iego wkrótce złorzeczyli,
I wznieśli prośbę do Niebianów Pana, 25
O uwolnienie od Dziecka tyrana;
Wszechwładny Jowisz, na Marsa błaganie,
[83]
By błogosławił iego prawe plemie,
Spoyrzał łaskawie na drogą mu ziemie
I zezwolił, by Ziemianie 30
Władzy Kupida kładąc kres do woli,
Ulżyli sobie w troskach i niewoli;
A wnet maiętny miłością zwiedziony,
Msciwie go z oczu pozbawił zasłony;
Ten co na próżno wzdychał wiek swóy cały, 35
Wyrwał mu z gniewem i połamał strzały;
Amant zaś w nędzy, zapalił mu swicę,
I włożył w rękę krédkę i tablicę;
Tak więc gdy każdy stroi i odziéra,
Zrobiono w końcu z Kupida, bankiera; 40
Tego to Bożka co utracił strzały,
Co podług złota rozmierza zapały,
Tego to Bożka słucha dziś rachuby
Nim kto kochania smié poczynić sluby.