List ostatni (Makuszyński, 1908b)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Kornel Makuszyński
Tytuł List ostatni
Pochodzenie Antologia współczesnych poetów polskich
Wydawca Księgarnia Maniszewskiego i Meinharta
Data wyd. 1908
Druk Aleksander Ripper
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST OSTATNI.

...A dzisiaj będę histryo, który rolę
Tragiczną tylko gra i hamletową:
Ze zmarszczką pyszną na wyniosłem czole,
Chodzący z smutnie pochyloną głową.
Umarłe kwiaty mając w płaszcza pole,
Z duszą niezmiernie chorą, bo zbyt — zdrową,
I udam, w bladość przyoblókłszy lice,
Że pragnę boże gasić błyskawice.

I tak, — rzuciwszy wiatrom wielkim gestem
Płaszcz, zdarty martwym bohaterom z ramion,
Pijany pozą i płaszcza szelestem,
Z tarczą, co znamię ma, z słonecznych znamion
Najsłoneczniejsze, — bohaterski jestem!
I histryo marny, płaszcz niczem nie splamion
Zbrudzę, gdy scena skończy się tragiczna,
Ucieszna bardzo, nędzna i... prześliczna.

Klaszcz w ręce! walka będzie pełna wrzawy,
Odgłosów burzy i bijących dzwonów
I pełna złotej gwiaździstej kurzawy,
Odłamków bożych potrzaskanych tronów...

A nad to wszystko pył się wzniesie krwawy,
wrzask scenicznych i udanych skonów;
A gdy ostatni krzyk w komedyi skona,
Znów klaśnij w ręce: niech spadnie zasłona!

Znajdź do tej pozy słowa na tej stronie
W biblii, gdzie rzecz jest cudna o aniołach:
»...Oto zdumiony usiadł Pan na tronie,
A oni, gwiazdy krwawe mając w połach.
Pędzili — słońca dwa na nieboskłonie,
Dwa archanioły na złocistych kołach,
Gwiazdy ciskając w siebie jak pociski,
Gromy z ust, wichry z piersi, z oczu błyski...«

Kto padnie?!... Czytaj: »Pan się wsparł na ręku,
Na bitwę patrząc, a śmiertelne poty
Na czoło wyszły mu w przedziwnym lęku...
(Oto mocniejszy zdał się duch tęsknoty)!
A oni zasię w krwawych błysków pęku
Słońca i gwiazdy w pył trzaskali złoty,
A Pan oczyma błogosławił walce,
W śmiertelnym lęku krwawiąc twórcze palce«

»A walka była o to, że z aniołów
Jeden, w zadumie strasznej splótłszy ręce,
Odlatał w pustkę od niebieskich stołów
Lub w tęsknot wielkich rozpaczliwej męce,
Co nocy chodził na gwiazd bożych połów.
Albo z zórz szaty utkawszy książęce

Nad boże trony wznosił swą tęsknotę,
Jak Bóg na głowę wziąwszy słońce złote«...

Odwróćmy kartę: »...A w chmurne dni owe,
Kiedy tęsknotą pjany był jak winem,
Archanioł inny na wozy bojowe
Wsiadł, wargi blade gryząc przed swym czynem,
I walkę począł... i w słoneczną głowę
Gwiazdą najkrwawszą cisnął jak rubinem,
A potem, dysząc śpiewał swą potęgę,
Po trupie jadąc świetnym«... — Zamknij księgę!

Nie trwóż się wrzawy! Ja cię tylko chciałem
Pożegnać świetnie, najświetniejszą pozą,
Pyszną, anielską! Licem bardzo białem
I burzą rymów i śmiertelną grozą
I histryońskiem mem bogactwem całem.
Jutro już szczery będę, — ale prozą,
Bo gdybym rymem, co od krwi jest krwawszy
Pisał, — to tybyś padła, przeczytawszy.

Kończmy komedyę. Więc dłonią pajęczą
Dobądź mi słońce z sezamowej skrzyni,
I niech aktorskie łzy zagrają tęczą,
A znak się zgody na niebie uczyni...
A siedmiobarwną złączeni obręczą,
Niech nikt nikogo o prawdę nie wini.
Ja zgaszę łuny, ty zgaś błyskawice
I w zmierzchu w pańskie pójdziemy winnice.


Na południowe stoki pójdźmy strome
Rwać, winogrady, (o, uciecho pusta!)
W kielichy sączyć wino i łakome
Podawać winu do rozkoszy usta.
Ty zatańcz taniec Duncan lub — Salome!
Chcesz śmierci mojej? — Więc bądź jak Lokusta,
Ja Magiem będę i w uciesznej psocie
Udam, tem znalazł śmierć w kielicha złocie.

Dyonizyjskie święto! Niech kapłany
Ustroją kwieciem głowy swoje łyse
I niech zatańczą taniec opętany!
Zabitych wołów na ofiarną misę
Serca niech rzucą, a bóg, potem zlany,
Niech idzie serca zjadać za kulisę...
Niech się muzyckie rozełka narzędzie
niechaj dusze tańczą — lecz w obłędzie!

A potem odejdź w pokoju i ciszy
Gdziekolwiek zechcesz, Ty i myśli twoje.
Bądź kurtyzaną lub wdziej habit mniszy —
Wszystko mi jedno! graliśmy oboje.
Wspomnij mnie jednak, choć cię nikt nie słyszy,
Choć na komedyę nową rym mój stroję,
Żegnaj. Me statki drżą na złotej fali,
Sam dzisiaj będę ucztował w Walhalli.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kornel Makuszyński.