[208]
MĘCZENNIK.
Straszny dzień sądu na rynku Warszawy!
Każda z przybocznych rojna w tłum ulica:
Tłum przerażony, milczący i łzawy;
Przodem piechota, po bokach konnica,
A w samym środku stoi szubienica.
Oh! nie złoczyńcę przywloką tu kaci!
Lecz wielki sercem, duchem nieskalany,
Żołnierz bez trwogi, wódz walczących braci —
Za to, że kraju chciał skruszyć kajdany,
Carskim wyrokiem dziś będzie karany!
Przybył męczennik — w oczach wzrok niezlękły —
A rajski spokój twarz mu rozaniela;
Zebrane tłumy, szlochając, przyklękły:
On je żegnalnem wejrzeniem obdziela —
I do ust ciśnie godło Zbawiciela!
Sam wszedł na szafot, co świętych nie plami —
Lecz gdy kat powróz mu wkładał na szyję,
Wykrzyknął głosem, co wstrząsnął sercami
I gdzieś aż niebios sklepienia przebije —
«Niech żyje Polska! Ojczyzna niech żyje!»
[209]
Męczennik skonał — w tem, z bocznej ulicy
Nagle wybiega niewiasta sędziwa,
Przez straże, pędzi wprost do szubienicy —
I choć łez potok po licach jej spływa,
Jednak się śmieje, tańcuje i śpiewa:
«Kraj ten niewdzięczny łaską Cara żyje —
«Car znów dziś uczcił Polaka zasługi,
«Orderową dał mu wstęgę na szyję,
«I wojska swoje mu przysłał na sługi —
«Wiwat Car! wiwat Aleksander Drugi!»
Wnet oprawcy za niewiastą skoczyli,
A lud z przestrachem zawołał: «warjatka!»
Tak! — warjatka, lecz dopiero od chwili,
Gdy Car ją odarł z rozumu ostatka —
To była biedna męczennika matka!
Te pięć pieśni pisane w marcu 1864.