[384]Majlech Dawid.
(ustęp z 2-ch Samuelowych ksiąg Rozdz. VI).
Nasz Majlech[1] Dawid — to mądry król!
O! wie on do czego zmierza:
Do Jeruzalem sprowadzić chce
Przeświętą arkę przymierza.
Wstawiono skrzynię na nowy wóz,
Skrzynię, co błyszczy od złota, —
Przodem szedł Dawid i cały dwór,
Z tyłu ogromna hołota.
Jedwab, karmazyn i szkarłat lśni
W barw mięszaninie pstrokatej:
Izrael wszystek przybrał w ów dzień
Najlepsze świąteczne szaty.
Od bębnów, skrzypiec, cymbałów, harf,
Powietrze dźwięcznie rozbrzmiewa,
[385]
I na piszczałce sam Dawid gra,
Lub psalmy naprzemian śpiewa.
Dwa woły ciągną ze skrzynią wóz, —
I zapał tłumami miota,
Bo skrzynię zdobią cheruby dwa,
Massywne, lane ze złota.
Są to te same cheruby dwa,
Na których Pan Bóg zasiada,
Gdy na niebiosach odbywa sąd, —
(Tak biblia sama powiada).
I myśli Dawid: „na co ma stać
„Ta skrzynka w mieście Gabaa?
„Ją potrzebuje mój pałac mieć —
„To w domu mym będzie chwała.“
Idą… Lecz naraz robi się gwałt:
Oza, syn Abynadaba,
Którego „hucpe“[2] bez miary jest,
A za to roztropność słaba,
Widząc, że woły skręciły w bok,
Błąd świętokradzki uczyni,
Bo skrzynię Bożą zadzierżać chciał —
I palcem dotknął się skrzyni.
[386]
A trzeba wiedzieć, że skrzynia wprzód
U Abynadaba stała,
Więc Oza pragnął, by skrzynia ta
Do domu ojca wracała.
Strasznie się wonczas rozgniewał Pan
I Ozę poraził srodze:
Zuchwały Oza natychmiast zmarł
Przy Pańskiej skrzyni na drodze.
Nasz Majlech Dawid to mądry król!
On zaraz pomyślał sobie:
„Ta skrzynka bardzo gwałtowna jest,
Ja „cures“[3] w mój dom nie zrobię!“
I jak pomyślał, tak zaraz rzekł,
Machając mocno rękoma:
„Tę skrzynkę Bożą ja proszę nieść
Zaraz w dom Obededoma!“
I Obededom tę skrzynię wziął,
Nie wahał się jednej chwili;
I oto mu błogosławił Pan
I całej jego familji.
I przeto ludzie przychodzą raz
I mówią tak do Majlecha:
[387]
„Ten Obededom szczęśliwy jest,
Szczęście się jemu uśmiecha.
„Meszpuche“[4] jego rośnie co rok,
Ma beczki miodu i wina,
Interes śliczny idzie mu tak,
Jak nakręcona maszyna.
Jego bachurki — to taki cud,
Jak się nie zdarzył nikomu;
A tak mu idzie od chwili tej,
Gdy przyjął skrzynię do domu.“
Nasz Majlech Dawid — to mądry król,
On zaraz pomyślał sobie:
„Co Obededom zarobić ma,
To lepiej niech ja zarobię.“
I kazał skrzynię natychmiast nieść
Do królewskiego pałacu…
Izrael wszystek zgromadził się
Przy dźwiękach trąby na placu.
Jedwab, karmazyn i szkarłat lśni
W barw mięszaninie pstrokatej,
Bo cały naród przybrał w ów dzień
Najlepsze świąteczne szaty.
[388]
Król Dawid włożył wspaniały strój,
Szatę z lnianego efodu,
Dzierzganą w szkarłat i w złoty haft,
Złotem obszytą u spodu.
Od bębnów, skrzypiec, cymbałów, harf,
Powietrze dźwięcznie rozbrzmiewa:
Ów na cedrowej piszczałce gra,
A tamten modlitwy śpiewa.
Z processją niewiast podąża chór
W odzieży o barwnych wstążkach…
I skrzynię bożą kilkoro sług
Niesie z szacunkiem na drążkach.
A kiedy uszli już kroków sześć,
Król Dawid, chcąc uczcić Pana,
Zatrzymał pochód i przyniósł tuż
Ofiarę z wołu, z barana.
I znowu idą… I widzi lud
Wraz zmianę w królewskich krokach:
Król Dawid przodem zdążając wciąż,
Pląsa w wesołych podskokach!
Unosi w górę bogaty strój,
Rozmamrał królewską szatę:
[389]
I widać chude piszczele nóg
I widać piersi włochate.
Z okna dostrzega królewski tan
Michola, córka Saula.
Wyszła na domu swojego próg
I drwiąc, powiada do króla:
„O! jak się pięknie poniża król,
Gdy żebrze łaski u Pana;
Wyznać to muszę, że król, jak mistrz,
Potrafi tańczyć kankana!
O jak się pięknie odkrywa król!
Czarując, ganić zabrania;
Przed okiem swoich służebnic i sług
Z wdziękiem swą nagość odsłania!…“
A na to mądry nasz Majlech król:
„Zazdrościsz, córo Saula,
Że z tronu zleciał twój fater Saul,
A Pan mnie wybrał na króla!
Wiedz-że, iż tem się wywyższa król,
Gdy się poniża dla Pana:
Służebne moje bardziej mnie czczą,
Im lepiej tańczę kankana!…“