[272] METAFIZYKA.
Kraina, gdzie żyć łatwiej i konać mniej trudno, —
Gdzie wieczność już nietajnie wystawa na straży
Trosk doczesnych, — gdzie bardziej jest bosko, niż ludno, —
I gdzie każdy za wszystkich nic cierpi — lecz marzy!
Są tu sady bez wyjścia, i groble, nad szybą
Owej rzeki wyśnione, co kiedyś wytryśnie, —
I niejeden tu pałac w zagąszczu ci błyśnie,
Godny tego, by nie był niczyją siedzibą!
Są tu w lasach mrowiska, wzniesione nad drogą,
Gdzie wre praca snów rojnych — odwieczna i bratnia, —
I jest tu owa cisza błękitna, ostatnia
Z tych, co jeszcze na uśmiech zdobywać się mogą!..
Tylko czasem na polu jakiś krzyż skrzydlaty
Wiatraka, mielącego mgły marzeń i ciernie,
Brakiem boga na sobie zlękniony niezmiernie, —
Szaleje i skrzydłami uderza w zaświaty!
Bywalec tych uroczysk, powabnych swym tronem,
Umie błysków najmniejszą wyśledzić nieznaczność, —
I w szczelinie pomiędzy istnieniem a zgonem
Dojrzeć gwiazdę, niezgorszą, lub niezłą opatrzność...
Lecz się nigdy nic strwoży, rozumnie zbłąkany,
Bezkrólewiem w niebiosach, lub własnego cienia
Zgubą w jarach, — lub zbytnią łatwością zamiany
Jednych cudów na drugie. Niech cud się też zmienia!..
Jego tylko tu nęci niezwiedzona grota,
Lub kwiat jeszcze nieznany, lub muszla co rzadsza, —
[273]
I na wszelki przypadek wtórego żywota
Dusze swoją w te dziwy chętnie zaopatrza...
On tu przyszedł sam przez się, by własne szaleństwo
Karmić strawą najlepszą na ziemi i niebie, —
I nad brzegiem przepaści wytańczyć dla siebie
Jeden lek drogocenny lub niebezpieczeństwo!..