<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Modlitwa
Podtytuł Nasladowanie z francuskiego
Pochodzenie Nieznany zbiór poezyj
Wydawca Towarzystwo Miłośników Książki
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II
MODLITWA
NASLADOWANIE Z FRANCUSKIEGO

Boże miłości! Boże stworco swiata,
Którego ręka uciechy mnogiemi,
Krótki bieg życia naszego przeplata!
Sprawco radości i sczęścia na ziemi,
Czysty to promień twey wiecznéy istności,        5
Wskazał mi przyiaźń i czucie miłości!
One to w sercu moim zasczepione
Dały mi poznać naysłodsze roskosze,
Ich to natchnieniem głosy me wzmocnione,
Do Ciebie Boże naypokorniéy wznoszę!        10

Tę co czci, kocha, wielbi moia dusza,
Blogosławieństwem obdarzay obficie,
Niechay zmartwienie Jey doli niewzrusza,
Którém Smiertelnych otoczone życie —
Opatrzność Twoia, ta co cnotę broni,        15
Niechay od złego zawsze ią zasłoni. —
Niech piérwszy promień pogodnego słońca,
Roskosz Jéy oczom oswiéca i sprawia,
Niech i ostatni dotykaiąc końca,
Usmiech radości w Jéy twarzy zostawia.        20

Niech z dni Jéy, każdy, spokoynie upływa,
Iak cichy strumień co swe wody sklniące,
Z czystego zrodła obficie dobywa,
I zwolna snuie po kwiecistéy łące —
A równie gaiom, których z każdéy strony        25
Siła odwraca pęd wichrów szalony,

I nurt przeyrzysty męcić niedozwala,
Twoia opieka Boże móy i Panie!
Niech od niéy pocisk niesczęścia oddala,
I zawsze dla niéy troskliwą zostanie. —        30

Gdy będzie w znoiu, miłosierne dłonie
Swoim zwyczaiem podaiąc niedoli,
Lub wsparcie niosąc, niech Zefir Jéy skronie,
Chłodzącém tchnieniem osusza powoli, —
Niechay w upały zielonych drzew cienie        35
Nad nią wstrzymuią słoneczne promienie. —
Ieśli strudzona spocząć potrzebuie,
Wskaż Jéy kwiatami ubarwione łoże;
Ieśli pragnienie mdli usta i truie,
Wskaż Jéy zdróy czysty, nayłaskawszy Boże!        40

Zesyłay podczas słodkiego uspienia,
W tę piękną duszę lube snów piesczoty;
Chciéy zaś prowadzić w chwili Jéy ocknienia,
Od miłych marzeń do miłéy istoty —
I iak codziennie Nieba kwiaty roszą,        45
Ty Jéy uczucia napełniay roskoszą!
Boże! niedozwól aby wdzięczne lice,
Zmarsczyły kiedy troski i kłopoty;
Aby łza bolu zacmiła zrenicę,
Która zwierciadłem dobroci i cnoty. —        50

Ieśli dla życia drogiego obrony,
Własne poswięcić, własne trzeba stawić,
Mnie tylko Boże wskaż, prowadź w te strony,
Sczęściem iest umrzeć aby ią wybawić! —
A po dni naszych skończonym iuż biegu,        55
Racz nas połączyć na wszech światów brzegu,

Abyśmy mogli na łonie wieczności,
Duszę nayswiętszą przyiaznią napawać,
I bydź w téy czułéy i miłéy pewności,
Nazawsze z sobą, nazawsze zostawać. —        60






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.