Myśli (Krasiński, 1912)/VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Myśli |
Pochodzenie | Pisma Zygmunta Krasińskiego |
Wydawca | Karol Miarka |
Data wyd. | 1912 |
Miejsce wyd. | Mikołów; Częstochowa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały utwór Cały tom III |
Indeks stron |
Odpowiadam dziś na frazes, któren jest zasadą dzieła „De la Creation et progressiou des Etres.“ Ja to tak pojmuję: Duch Bóg, Bóg tylko jest na wszechpoczątku, bo Bóg wszystkiem przez miłość nieskończoną do niestworzonych, pragnie by byli stworzeni, to jest takie istoty, któreby równie jak On, poczuły się do siebie, że są, to jest Boskiego daru życia używały. On chce być w wielu i chce, by wielu było w Nim. Lecz skąd się wezmą, jeśli nie z Niego? Wypadają więc z wieczności Jego, z absolutnej istni Jego, w czas. Czas jest następstwem, zaczem kształceniem się, zaczem postępem coraz wyższym; postęp, który ma skończyć się na najwyższym szczeblu harmonii i życia w Bogu, musi się zacząć od najniższego szczebla. Tym najniższym jest bezwiedza o sobie samym. Duch w letargu, natura cała takim duchem, ale wyrabiającym się, dążącym do świadomości o sobie i do woli wolnej. W człowieku już i wola i wiedza o sobie słonecznią się, lecz przerwanym sposobem, bo śmierć przerywa żywoty rozmaite jego, dzieli je, przegradza. Człowiek dąży do tego, by dostąpił stanu ciągłej wiedzy i woli nieustannej, to jest nieśmiertelności zgonami już nieszarpanej, by nie przemieniał się bezwiednie i niewolnie jak dotąd, ale wiednie i wolno, w każdej przemianie wolę własną do woli Bożej i poznanej harmonii wszechświata stosując. Stan taki pocznie się w chwili zmartwychwstania ciał i sądu Chrystusowego. Ludzkość w on dzień stanie się anielskością. Ale we wszystkich tych trzech stanach ducha, w pierwszym bezwiednym, letargowym, kształcącym się sennie, w drugim wiednym i wolnym, kształcącym się na jawie, lecz przerywanym następnemi zgonami i przetworzeniami koniecznemi po zgonie, i w trzecim nieśmiertelnym, idącym coraz wyżej, za pomocą doskonałej zgody woli osobistej anielskiej, z wolą świętą Boga, wszędzie duch objawia się dwoma kształtami zlanemi w jedno, ciałem i duszą. W Kamieniu, w roślinie, w zwierzęciu, w człowieku, w aniele, jest jedno i drugie, a oboje nieodstępne siebie. Duch, co wypadł z Boga na początku, bez wiedzy jeszcze własnej, już objawia i wypracowywa swoją duszę i swoje ciało szeregiem następnych przemian, aż ta dusza i to ciało dojdą do stopnia człowieczeństwa. Tu nagle inna praca się zaczyna. Te dwie formy ducha już wyrobione, już wiedzą o sobie, i wolą odziane zaczynają poznawać siebie, wgłębiać się w siebie, walczyć z sobą; wyszły z raju samego natury, z królestwa planetarnych tworów, i idą na rozdarcie, na pracę, na mękę, szarpią się i biją z sobą jak wrogi. Przez całą starożytność ciało panuje, dusza jęczy; później dusza zwycięża, ciało się buntuje, na cóż to wszystko? Na to, by powstała harmonia, by te dzieci ducha sennego, co je wyrobił, znów same temu duchowi się odpłaciły, jego samego wyrobiły, z wiedzą o sobie i potęgą, jakie same mają. Trzecia era ludzkości będzie ducha epoką! Ciało i dusza razem pojednane, staną się duchem, lecz nie letargowym, jak przed człowieka stworzeniem, owszem wiednym i potężnym i harmonijnym. Człowiek będzie na podobieństwo Chrystusa ludzki i boski zarazem, jednak trwać zawsze będzie ślad letargiczności pierwszego stanu rzeczy planetarnych. Każdy będzie musiał na jakiś czas zapadać w śmierć, w odpoczynek w wyczerpnięciu, i znów potem występować na scenę. Kamień wiecznie sypiał, zwierzęciu się śniwało, człowiek czasem zasypia. „And what dreams May come in that sleef of death.“ Po rozwiązaniu losów planety, Anioł już nie zaśnie nigdy, będzie szedł coraz dalej z wiedzą przeszłości doskonałą, jakiej my pozbawieni, i sam tworząc przyszłość swoją, sam z woli swojej przemieniając się w coraz wyższe kształty, zmartwychwstawając, ale bez śmierci, czyli żyjąc pełnią życia! W takiem rozumieniu pojmuję ten frazes „l'Être fait ,lui-même su forme.“ Bo widzisz że w samym początku i na końcu tak się dzieje, w środku tylko w stanie naszym człowieczym takie następuje złudzenie, że zdawałoby się, że obie te formy, ciało i dusza, pracują na wyrobienie ducha swego, a to tylko złudzenie; bo skąd te formy? z Ducha, i czem one? Duchem, a duch każdego z nas, to my sami, my cali, my pełni; to nasze Ja do najwyższej swej potęgi podniesione, a wszystkie te kształcenia się, wyroby, prace, zasługi, to jedyny sposób, którym my z niczego powstali, możem stać się czemsić. My z Boga wyszli bez wiedzy o sobie, możem powrócić do Boga z wiedzą o sobie i mieć prawo zasiąść w Jego łonie, i przed Jego obliczem jako żywi sami przez się, choć On jeden tylko takim żywym jest. Będziecie jako bogi, rzekł wąż, i zaprawdę tak się stanie, tylko że nie po zjedzeniu jabłka, lecz po przejściu wszystkich losów naszych. A może tyle ich, co gwiazd na niebie!
∗
∗ ∗ |