[216]NA DZIEŃ PRZYSZŁY.
Powstań! o Polsko w grobie leżąca!
Trąba Anioła na niebie grzmiąca
Ożywia twoje ciało kamienne,
Rozbudza twoje lica wpółsenne,
Otwiera oczy twoje promienne —
Powstań dziewico w kajdanach śpiąca,
Wstań! męczennico niebiosy śniąca.
I oto wschodzi powiewna święta,
Szatą pąsową w pół przesłonięta,
W ręku zerwane niosiącaniosąca pęta;
A w drugiej dłoni sztandar wolności,
Na którym orzeł srebrnej białości —
Do wszystkich ludów dłoń wyciągnięta
I uśmiech boskiej piękności.
Niechaj zakonnik wyjdzie z swej celi,
Rybak zostawi niewód w topieli,
Rolnicy oto z pługiem stanęli;
Uderzmy siłą z orężem w dłoni,
Aż się od mieczów droga rozpłoni,
Z światłem idący po krwawej toni,
[217]
Z płomieńmi w klingach jak Archanieli
Idźmy na wroga — do broni!
Niech głos ten przejdzie w ubogie chaty,
W świetne pałace, złote komnaty,
W mury klasztorów, za więzień kraty,
Niechaj ożywia, błaga i wzywa,
Ogniem zapala, wstydem okrywa;
Niechaj ostatnią iskrę dobywa,
Wolność niosąca schodzi na światy
Ojczyzna święta i żywa. —
W burzliwą czasów dzisiejszych mętnią,
Lica się bladem płaczem nie smętnią,
Serca w zwątpieniu nie obojętnią;
Na każdym czole gwiazda rozbita,
Każdy z zapałem swą matkę wita —
Krople krwi polskiej piorunnie tętnią,
Dłoń prędka za głownie chwyta.
Z nóg opadają twarde łańcuchy,
W sztuki się łamie miecz wroga kruchy,
Lwim głosem ryczą powstałe duchy;
Nabiera życia kraj opuszczony,
Z wierzchołków katedr huczące dzwony
Roznoszą głosy w dalekie strony,
[218]
Wojennej wrzawy ognia podmuchy —
Za polskę świętą niech giną trony.
Burza młodzieży, ogień niebiosów,
Pełno ogromnych czynów i głosów;
Na zmianę świata, na zmianę losów
Słychać zgrzyt mieczów, a w jasnej dali
Zorza przyszłości różą się pali,
Brylantują się bramy niebiosów
I w słońcu groby tych co powstali.
Teofil Lenartowicz.