[308]II.
ORZEŁ.
Kiedy tak marząc, błądzę samotny
I tylko kwiatów szmer słyszę,
Spojrzę ku niebu... tam... pielgrzym lotny
Orzeł się w słońcu kołysze.
Czy on się stroił w wieniec promieni,
Czy pióra złotem malował?
Czyli też z górnej wiatrów przestrzeni,
Jak król tym stepom panował?
Niewiem!... lecz gdybym miał takie loty,
I bystre jak orzeł oko,
Jakżebym cudne widział istoty,
Jakżebym sięgał wysoko!
Wyżej i wyżej — w ten świat bym wkroczył,
Gdzie ledwie rozum nasz sięga;
Tambym, promieniem myśli zatoczył
Nowe koło widnokręga.
Tambym... w tem orzeł, co w górze płynął
I wzrokiem cały step mierzył,
Myśląc żeżem zdobycz, skrzydła swe zwinął,
I z niebios ku mnie uderzył.
Lecz gdy się nasze oczy spotkały,
Odleciał z krzykiem i szumem;
Bo się bał walczyć orzeł, choć śmiały
Z istotą — wyższą rozumem.