[199]NA ZŁODZIEJU CZAPKA GORE!
I tak powiadam — Mości Dobrodzieju!
Gore widocznie czapka na złodzieju!
A mówić Waści nie trzeba: kto złodziej?
Bowiem z tą wiedzą Polak już się rodzi,
I nie daremnie ojcowie śpiewali:
„Droga tabaka, tytoń“.... i tam dalej!
Więc też pocieszna trwoga tego łotra!
A musi szelma djablego mieć Piotra,
Skoro go sztuka kłamania zawodzi,
Boć przecie majstrem jest w łgarstwie ten złodziej,
Trzymany na to w „gadzinowym chlewie“,
By łapał wróble Europy na plewie.
Jeszcze nic! Jeszcze stare cuchną swędy!
Jeszcze nie pierzchły nieszczęsne obłędy,
I nikt nie może powiedzieć którędy
Wiatr ów powieje, co gdzieś w chmurach szumi?
Czy ludów wiosnę rozbudzi? czy stłumi?
[200]
A już — patrz Wasze! — jak ta piękna dusza
Przeciw możliwym nadziejom wyrusza,
Jako pełzając wężowemi ślady,
Na Bożą rolę wnosi piekieł zdrady,
Jako z swej paszczy miota fałszu jady,
Siląc się zatruć miru ziarno święte,
By zniszczyć dzieło — nim jeszcze poczęte.
Ale daremnie! i te oszczerstw plewy,
Miotane zdrady dłonią k’brzegom Newy,
Dziś już nie zwiodą mądrych wróbli stada —
Bo też zanadto widoczną jest zdrada,
I jej knowania pobudki ohydne,
Tak namacalne, iż z daleka widne.
Szaleniec bowiem chyba, proszę Waści!
Mógłby dać wiarę tej podłej napaści,
Co nas posądza, żeśmy weszli w śluby
Z nihilistami, — i smalone duby,
Co ideału szukają gdzieś w gminie,
A narodowi przeczą i rodzinie,
Wziąwszy za sztandar — pokruszyli wiosła
Tej łodzi, co nas falą dziejów niosła,
l zagasili gwiazdy te u stropu,
Które wynieślim z krwi i łez potopu,
I w które patrząc wśród losów zawiei,
Stoimy w świecie — potęgą nadziei!
[201]
Albo ten drugi z nad brzegów Negliny,
Co nas własnemi chce obarczyć winy,
Co będąc nakształt zjadliwego wrzodu
Jady zaszczepiał w krew swego narodu,
Ten kat, co nożem pierś naszą rozkrwawiał,
I lud swój na nas do gwałtów zaprawiał,
I kanibalizm w nim tak pielęgnował,
Aż z świętokradzkich siewów tych wychował
Tę, co kraj jego dziś uciska zmorę,
— Jakże pociesznie czapka na nim gore!
Jest zaś w popłochu tych obu złodziei,
I w tych podszeptach z nad Moskwy i Sprei
Dla rosyjskiego narodu nauka,
Jest obrok dla nas, jeśli kto poszuka.
Boć widnem, przyznasz mi Waćpan Dobrodziej!
O co obydwom tym gołąbkom chodzi!
I jawnie tutaj wystąpił znak czasu;
Oby więc morał nie poszedł do lasu!
1881.
Wiersz ten był protestem przeciw oszczerczym artykułom Norddeutsche Allgemeine Zeitung p. Pfintera, i Moskowskich Wiedomosti p. Katkowa, pomawiających Polaków o duchowe ojcowstwo nihilizmu.