O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wojciech Szukiewicz
Tytuł O kremacji czyli paleniu ciał po śmierci
Wydawca Księgarnia Powszechna
Data wyd. 1909
Druk L. Biliński
i W. Maślankiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
WOJCIECH SZUKIEWICZ


O KREMACJI
czyli
paleniu ciał po śmierci
WARSZAWA
SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI POWSZECHNEJ
MARSZAŁKOWSKA № 139
1909






DRUK L. BILIŃSKIEGO I W. MAŚLANKIEWICZA, NOWOGRODZKA 17.






WSTĘP.

Co robić ze zwłokami ludzi zmarłych, to jedno z pytań nasuwających się nieustannie uwadze ludzkiej i sprawiających niemały kłopot wobec trudności i zawiłości tego prostego na pozór zagadnienia. Znakomita większość ludzi nie lubiących zastanawiać się wogóle nad życiem i jego wymaganiami sądzi, że sprawa nie nastręcza żadnych zgoła wątpliwości, że zwyczaje grzebalne są nietylko obecnie powszechnie obowiązujące ale jedyne i najlepszej i że nie ma wogóle o czym mówić, boć istnieje wiele rzeczy ważniejszych i godniejszych głębokiego zastanowienia.
Wszakże dzieje ludzkie dowodzą zupełnie czego innego i wskazują ponad wszelką wątpliwość, że przeciwnie zwłoki zmarłych bliźnich nastręczały zawsze wiele kłopotów i zajmowały umysły rodzaju ludzkiego od najwcześniejszego zarania kultury. Oddawanie ostatniej posługi zmarłym przybierało w ciągu dziejów najrozmaitsze, nieraz najdziwaczniejsze postacie, a waga, jaką do niej przywiązywano, wskazuje, że nieboszczykami zaprzątano sobie głowy bardzo pilnie i nad rozwiązaniem tego zagadnienia ustawicznie pracowano.
Rozmiary i cel pracy nie pozwalają mi nawet w najkrótszym szkicu podać tutaj bodajby najważniejszych sposobów usuwanie trupów ludzkich, nie pozostaje mi też nic innego jak tylko skierować ciekawych do niewielkiej książeczki dr. Ernesta Vixa p. t. „Die Totenbestattung“ (Bibljoteka Reclama № 3551, 3552), gdzie wszystkie dawniej i dzisiaj gdziekolwiekbądź na kuli ziemskiej praktykowane sposoby oddawania ostatniej posługi zwięźle i treściwie ale zajmująco i dokładnie zostały omówione.
Pomimo faktu, że śmierć jest wypadkiem codziennym i aż nazbyt powszednim, że więc ludzie mieli pozornie dosyć czasu na wypróbowanie wszystkich sposobów usuwania nieboszczyków i zdecydować się ostatecznie na jeden uznany za najlepszy i najwłaściwszy, rozmaitość poglądów w tym kierunku jest ogromna nietylko w różnych częściach świata i na różnych stopniach kultury, ale wśród jednego i tego samego społeczeństwa znajdującego się na najwyższym spółcześnie stopniu rozwoju cywilizacyjnego.
Pytanie, co robić ze zwłokami ludzi zmarłych, jest najbardziej aktualne, i nie tracąc nigdy swego doniosłego znaczenia nabiera z dniem każdym coraz większej zawiłości a to z przyczyn najrozmaitszej natury, które w ciągu niniejszej krótkiej pracy kolejno przedstawione z różnych punktów widzenia poznamy. Ograniczając się do głównego tematu, to znaczy do wykazania, że palenie a ściślej mówiąc pośmiertne spopielanie ciał jest najracjonalniejszym sposobem usuwania trupów ludzi zmarłych jakoteż oddawania tak zwanej ostatniej posługi, będziemy mogli okolicznościowo poruszyć wiele spraw z kremacją związanych i na wiele pytań ubocznych z tym jednym głównym złączonych odpowiedzieć.
Mówiąc o ujemnych stronach grzebania trupów ludzkich w ziemi będę miał jeszcze sposobność wykazania szczegółowego, że tak zwany wieczny spoczynek jest fikcją i czymś wprost nieosiągalnym przy zwyczajach grzebalnych, urągających najelementarniejszym warunkom niezbędnym do zapewnienia wiecznego spokoju, o ile ten wogóle jest możliwy i pożądany (o czym zaraz słów kilka powiemy), tutaj zaś pragnę tylko przypomnieć wszystkim zwolennikom grzebania, jako sposobu zapewniającego wieczny spoczynek, że rozkopywanie i plądrowanie grobów w celach naukowych jest od bardzo dawna na porządku dziennym, że oddaje nauce i badaniom antropologicznym, etnograficznym, archeologicznym i historycznym ogromne usługi, i że najzawziętsi zwolennicy grzebania trupów w ziemi dla zapewnienia im wiecznego spokoju nie cofną się w danym razie (i zupełnie słusznie) przed rozkopaniem i zbadaniem grobu w celach naukowych ilekroć razy nadarzy się po temu sposobność, której wszakże dla dobra nauki a częstokroć tylko dla zaspokojenia prostej ciekawości nikt bez wyzyskania nie pominie.
Wszak istnieje wielu przeciwników palenia ciał po śmierci dlatego tylko, że przyszli uczeni i badacze nie będą mieli tej przyjemności, jaką posiadają dzisiejsi grzebacze grobów, przyczym jednak zapominają, że obecnie żyjące pokolenia pozostawią po sobie zgoła inne ślady niżeli grobowce, i że w dalekiej przyszłości rozkopywanie grobów ani w przybliżeniu nie będzie miało dla nauki tej wagi, jaką bezsprzecznie posiada dzisiaj. W każdym razie stanowisko to może chwalebne z punktu widzenia przesadnej gorliwości naukowej nie może być uzasadnieniem opozycji przeciwko pośmiertnemu spopielaniu ciał rzekomo dlatego tylko, że grzebanie zapewnia wieczny spoczynek, którego grób ma być najlepszym zabezpieczeniem.
Świadomość, że groby nasze nigdy przed rozkopywaniem ciekawych badaczy i szperaczy zabezpieczone nie będą, że przeciwnie będą na pewne rozkopywane nawet wtedy, kiedy by inne nazbyt, częste i nieuniknione okoliczności do tego nie zmuszały, powinna wystarczać w całości do tego, żeby zaniechać grzebania ciał ludzkich w ziemi paląc je natomiast a raczej spopielając i zabezpieczając je w ten sposób od wszelkiej w innych razach wprost nieuniknionej profanacji.
A teraz słówko o pragnieniu zapewnienia tak zwanego wiecznego spoczynku. Pragnienie to jest co prawda wprost niezrozumiałe, bo wieczny spokój to wieczna śmierć i wieczny zastój, to wycofanie się z ogólnego obiegu żywej materji, to zubożenie zapasu energji życiowej. Czy taki stan może być dla kogokolwiek ideałem i marzeniem? Czy nie lepiej i nie piękniej wrócić po śmierci co najrychlej do ogólnego skarbca przyrody zapewniając sobie w ten sposób faktyczną i szczytną nieśmiertelność pomimo zaniku naszej świadomości raz na zawsze, z czym nam tak trudno się pogodzić. Zdawałoby się, że najpewniejszy pozornie środek zabezpieczenia wiecznego spoczynku (czemu fakty jednakże przeczą) jest mumifikacja trupów ludzkich na wzór mumji egipskich, które wszakże muszą pokutować po wszystkich muzeach całej kuli ziemskiej dalekie od tego wiecznego spoczynku, jaki im rzekomo miano w ten sposób zagwarantować; jeżeli mumifikacja nie daje, jak widzimy, żadnej pewności wiecznego spoczynku, to czyż istnieje jakikolwiek inny środek, który byłby godzien polecenia, gdyby nawet taki sposób oddania ostatniej posługi miał być istotnie lepszy od spalenia i możliwie najszybszego wrócenia składników ciała ludzkiego do ogólnego obiegu materji? Sposobu takiego stanowczo nie ma i dobrze, ponieważ byłoby to uszczuplaniem życia i mieszaniem się do biegu natury, która zna nieustanną przemianę materji, ale nie zna śmierci i ze wszystkich sposobów zakłócenia swych praw urągliwie się natrząsa.
Jeżeli zrozumiemy, że przy procesie spalania się ciała ludzkiego wywiązuje się amoniak, który za pośrednictwem deszczu dostaje się z atmosfery do ziemi i tutaj służy światu roślinnemu za niezbędny pokarm, którego i dodany do ziemi popiół ludzki w doskonałym stanie dostarcza, to zgodzimy się na to, że kremacja jest faktycznie najwłaściwszym sposobem usuwania nieboszczyków połączonym z możliwie najszybszym wróceniem ich do ogólnego obiegu materji, co grzebanie w ziemi, sprowadzające gnicie i rozkład, znacznie opóźnia odsuwając zakończenie tego procesu na miesiące, na lata, a nieraz na setki i tysiące lat.
Zdaje się więc, że z najogólniejszego punktu widzenia, wolnego od jakichkolwiek przesądów i zabobonów, opartych na ciemnocie lub nieznajomości najelementarniejszych zjawisk i praw przyrody, kremacja jest nietylko najlepszym ale wprost jedynym dobrym i racjonalnym sposobem oddawania człowiekowi ostatniej posługi, który powinien być marzeniem i ideałem każdego człowieka światłego i nieuprzedzonego, który na życie i jego objawy umie spoglądać sub specie aeternitatis to znaczy pod kątem widzenia wieczności, wobec której nasz tak zwany wieczny spoczynek jest sztucznym i niezdarnym wymysłem, śmiesznym wobec niezmiennych praw wiecznego ruchu i wiecznej przemiany materji, którego ręka ludzka zakłócić nie jest w możności.
Te ogólne uwagi mają służyć jedynie jako wstęp wprowadzający Czytelnika w to nowe u nas zagadnienie, które staje obecnie na porządku dziennym naszych spraw; gdyby atoli na korzyść kremacji nie dały się przytoczyć żadne dalsze argumenty sprawa nie mogłaby nabrać znaczenia aktualnego i praktycznego i ogół ludzi nigdyby się nią nie zajmował. Ale za kremacją przemawia całe mnóstwo innych czynników wielkiego znaczenia nie pod kątem widzenia wieczności lecz naszych mizernych spraw ludzkich, i dlatego to kremacja stała się obecnie zagadnieniem nie tyle filozoficznym ile raczej często praktycznym, zaprzątającym umysły tych wszystkich, którzy pragną zasadniczych i głęboko sięgających reform naszego życia zmuszonych do prowadzenia zaciekłej walki z zabobonem, przesądem i rutyną, królującą powszechnie i żądającą dla siebie ofiar z myśli ludzkiej i ludzkiego szczęścia.





I.

Nie przesądzając przyszłości, która przed okiem naszym.jest zakryta, i nie wchodząc w to, czy z czasem palenie ciał ludzkich nie stanie się czymś tak obowiązującym, jak obecnie dajmy na to grzebanie w ogólności albo kwarantanna w czasie epidemji, wszyscy zwolennicy kremacji domagają się jedynie prawa palenia się po śmierci nie przymusowego ale dobrowolnego, zależnego od dobrej i nieprzymuszonej woli, wyrażonej za życia ustnie albo w testamencie w formie tak zwanej ostatniej woli.
Towarzystwa kremacyjne albo Towarzystwa Zwolenników kremacji powstają wszędzie jako związki czysto prywatne, których przepisy rozciągają się jedynie na własnych członków a więc przeciwnikom kremacji nie grozi gwałt, nie grozi narzucenie zwyczaju palenia zamiast grzebania w ziemi; a skoro tak, to wybitna niechęć okazywana wszędzie usiłowaniom reformatorskim w tym kierunku nie jest niczym innym uzasadniona jak chyba tylko nietolerancją cudzych przekonań i chęcią narzucania własnych nietylko za życia ale nawet i po śmierci, nietolerancją zasługującą na najwyższe potępienie i odparcie ze strony wszystkich ludzi kulturalnych, światłych i dostatecznie uczciwych na to, aby nie chcieć zadawać nikomu gwałtu dlatego tylko, że się to lub owo nie zgadza z ich zapatrywaniami na daną sprawę, co do której wszędzie panuje wielka rozmaitość poglądów.
Z prawno-filozoficznego punktu widzenia uznać musiemy, że każdy człowiek posiada te same, równe, wszystkim przysługujące prawa, i jeżeli jednemu wolno się kazać pogrzebać w ziemi zwyczajnie lub po zabalsamowaniu, to drugiemu powinno być wolno kazać się spalić na popiół i wsypać do urny a potym bądź wstawić do kolumbarjum, bądź zakopać do ziemi, czy w inny jaki sposób prochami swemi rozporządzić. Jeżeli człowiek za życia jest panem swego ciała i nikt mu nie może w państwach wolnych i kulturalnych nakazać robienia takiego czy innego użytku ze swego ciała nie wykluczając nawet dobrowolnego handlowania nim, to tymbardziej powinien mieć swobodę takiego zniknięcia po śmierci z powierzchni ziemi, jaki sam za życia uzna za najodpowiedniejszy i dla siebie najmilszy.
Co właściwie może komukolwiek zależeć na tym, czy zostanę pogrzebany, czy spalony, skoro ja osobiście powziąłem pewne w tym kierunku postanowienie zgodne z moim całym poglądem na świat, a bodajby tylko z moją fantazją, która nikomu w drogę nie wchodzi, nikomu nie przeszkadza, i nikomu krzywdy nie przynosi? Zdawałoby się, że jest to tak jasne, iż szkoda czasu na uzasadnienie tego twierdzenia, a jednakże niestety tak nie jest, bo przeciwnicy kremacji nie ograniczają się do niepopierania tej idei, lecz starają się ją zwalczać wszelkiemi zarówno godziwemi, jak i niegodziwemi środkami, nie cofając się nawet przed bojkotem i prześladowaniem równie dobrze samych nieboszczyków jak i ich pozostałych rodzin pragnących z całym pietyzmem zastosować się do ostatniej woli zmarłego, która uszanowana być powinna.
Nietolerancja ta posiada rzekome uzasadnienie w fakcie, że grzebanie ciał jest powszechnym, od wieków istniejącym zwyczajem, że więc kremacja występuje przeciwko odwiecznej tradycji, w której obronie jej przeciwnicy pozornie występują. Przeświadczenie to jest atoli oparte na całkowitej nieznajomości dawnych dziejów rodzaju ludzkiego, na nieznajomości najprostszych faktów z naszej własnej historji.
Przedewszystkim badania historyczne wykazały ponad wszelką wątpliwość, że ludy aryjskie miały zwyczaj palenia swych nieboszczyków, ludy zaś semickie obstawały przy ich grzebaniu, że więc pogrzeb jest w istocie swej zabytkiem kultury semickiej a nie aryjskiej, nie mamy zatym potrzeby występować w obronie obcej nam tradycji, która dzięki zbiegowi okoliczności stosunkowo niedawno została nam gwałtem narzucona.
Następnie każdy z łatwością może się dowiedzieć a bodajby nawet przekonać, że przodkowie nasi nie uznawali grzebania, lecz przeciwnie uprawiali palenie, które na ziemiach polskich zachowało się aż do dziesiątego wieku po Chr., na Litwie zaś aż do wieku trzynastego, stanowiąc powszechny zwyczaj, który dopiero z nastaniem chrześcijaństwa gwałtownie usunięty został. Cała ziemia nasza jest dosłownie pokryta cmentarzami popielnicowemi dawnego pochodzenia, tak że formalnie deptamy po prochach przodków naszych, i gdzie łopatą głębiej w ziemię wsunąć, tam z urnami cmentarnemi pełnemi popiołów z łatwością się spotykamy.
Nie chcę przez to zgoła powiedzieć, ażeby przodkowie nasi wcale grzebania zwłok po śmierci nie znali, nie byłoby to bowiem zgodne z faktycznym stanem rzeczy; owszem począwszy od epoki kamiennej poprzez bronzową aż do żelaznej palenie ciał występowało razem z grzebaniem bądź równocześnie w różnych, bądź kolejno u tych samych szczepów słowiańskich, co zależało od rozmaitych czynników zarówno natury religijnej jak i ekonomicznej mianowicie od obfitości albo braku lasów i materjału palnego, ale palenie przeważało a przynajmniej cieszyło się równouprawnieniem i każdy szczep posiadał wolny wybór pomiędzy paleniem na stosie lub chowaniem do ziemi.
Na zwyczaj grzebania lub palenia nieboszczyków wpływały rozmaite czynniki, pomiędzy któremi niepoślednią rolę odgrywała także osiadłość lub koczowniczość, łatwo bowiem zrozumieć, że lud osiadły chętnie grzebał swych nieboszczyków mogąc zawsze strzec mogił i ochronić je od łupieży lub profanacji, gdy przeciwnie lud koczowniczy chętniej palił nieboszczyków zabierając ze sobą popioły lub rozsypując je na cztery strony świata.
Ludzie spółcześni, jakkolwiek w stanie wysokiej cywilizacji znajdujący się, prowadzą jednakże typowe życie koczownicze, nieustannie zmieniając miejsce pobytu, jeżdżąc z jednego końca świata w drugi i dlatego to dzisiaj również palenie i z tego względu jest rzeczą pożądaną, ponieważ o ile przewiezienie zwłok z miejsca na miejsca jest i bardzo kosztowne i w przeważającej ilości wypadków wprost niemożliwe, o tyle przewiezienie małej i lekkiej urenki z popiołem z jednego kolumbrjum do drugiego nie przedstawia żadnej zgoła trudności i nie naraża nikogo na zbyteczne a nie dające się częstokroć ponieść koszty.
Tolerancji dla palenia zwłok mamy prawo domagać się tym bardziej, że przedewszystkim dla rosnącej z dniem każdym ilości ludzi sprawa ta ma znaczenie czysto techniczne z wierzeniami lub przepisami kościelnemi zgoła nie związane, po drugie zaś, że zwyczaj grzebania ciał zamiast ich palenia nigdy nie posiadał a i dzisiaj nie posiada cechy specjalnie chrześcijańskiej, o czym łatwo przekonać się może ten, kto rozejrzy się po świecie i zauważy istniejące pod tym względem zwyczaje.
Wszak dzisiaj nietylko chrześcijanie grzebią ciała swych zmarłych bliźnich, ponieważ czynią to również mahometanie, żydzi i chińczycy, i obstawanie przy twierdzeniu, że grzebanie jest specjalnie chrześcijańskim zwyczajem z postulatami religijnemi związanym zdradza nietylko nieświadomość ale niechęć poznania faktycznego stanu rzeczy i upieranie się przy czymś, co nie posiada żadnego uzasadnienia w wierze lub dogmatach religijnych, jak to pokrótce w odpowiednim rozdziale niniejszej pracy wykazać postaram się.
W naszym społeczeństwie inicjatywa do założenia „Towarzystwa zwolenników kremacji“ jakoteż do postawienia i eksploatacji własnego pieca kremacyjnego spotkała się z gorącym uznaniem wśród szerokich kół różniących się oficjalnie zaregestrowanym wyznaniem ale godzących się mimo to na spólne dążenie do reformy sposobu oddawania ostatniej posługi zmarłym, zgodnym z wymaganiami nauki jakoteż dzisiejszych warunków ustroju społecznego i całego naszego życia.
U różnych ludzi różne pobudki wywierają wpływ na te same lub podobne postanowienia; w przedmiocie kremacji również działają pobudki najrozmaitszej natury, pomiędzy któremi, jak się łatwo przekonać można, niepoślednią rolę odegrywa dość szeroko rozpowszechniona obawa pochowania żywcem w śnie letargicznym lub w innym stanie pozornej śmierci, obawa dręcząca bardzo wielu ludzi, którzy się od tej myśli uwolnić nie mogą, i dlatego są zwolennikami kremacji, które oczywiście pochowanie żywcem stanowczo i niewątpliwie usuwa.
W literaturze kremacyjnej znajduje się obszerna praca anglika dr. Franciszka Hartmanna p. t. „Żywcem pogrzebani“, poświęcona zwolennikom kremacji, która na swych kartach opowiada o tak strasznych zdarzeniach, że skóra cierpnie i krew się w żyłach ścina już na samą myśl o możliwości tych okropnych tragedji grobowych, których książka podaje cały długi szereg.
Jakkolwiek świat lekarski zaprzecza możliwości pochowania żywcem przy starannych oględzinach lekarskich i urzędowym stwierdzeniu śmierci, to jednakże dr. Hartmann przytacza nazwiska, źródła, miasta, i rozmaite inne okoliczności z taką dokładnością i drobiazgowością, że bodaj możnaby wiarogodność wszystkich przez niego podanych faktów samemu sprawdzić, gdyby zaś drobna część opowiadań była prawdziwa, wystarczałaby całkowicie do przejęcia grozą i przerażeniem, wystarczałaby do żądania powszechnego obowiązku kremacji dla uniknięcia tych niewypowiedzianych cierpień, jakie ludzie w danym razie nieuniknienie przechodzić muszą.
Wedle książki dr. Hartmanna znajdowano trupy przewrócone na bok albo plecami do góry bez żadnego wstrząśnienia lub podziałania z zewnątrz; znajdowano zwłoki ludzkie ze śladami rozpaczliwej wałki, z pogryzionemi rękami, z poszarpanym odzieniem, i kurczowo zaciśniętemi rękami, nakoniec z wyrazem niewysłowionego cierpienia na boleśnie powykrzywianej twarzy, a nawet widziano podobno dzieci w trumnach wkrótce po pogrzebie urodzone.
Te straszne tragedje grobowe muszą atoli z konieczności trwać krótko, ponieważ śmierć przez uduszenie następuje stosunkowo prędko; okropniejsze są te również w książce podane wypadki pochowania ofiary śmierci pozornej do grobów rodzinnych, obszernych i dozwalających w danym razie wyjść z trumny po przebudzeniu się w niej, ale nie dozwalających wydostać się ze szczelnie zamkniętego i kamieniem grobowym przywalonego sklepienia podziemnego, w którym zamiast szybkiej śmierci przez uduszenie następuje powolna śmierć głodowa jeszcze straszniejsza i jeszcze więcej cierpienia sprawiająca.
Zdarzały się wypadki profanacji grobów w celach rabunkowych kończące się niespodziewanie dla obydwów stron interesowanych nagłym przebudzeniem się żywego nieboszczyka, niezmiernie wdzięcznego za chęć sprofanowania i okradzenia grobu. Zamiast wszakże pomnażać listę wszystkich możliwości pochowania żywcem wskutek śmierci pozornej, przytoczę kilka przykładów z pośród całego mnóstwa, zawartego w książce dr Hartmanna, aby skończywszy z anegdotyczną stroną sprawy przejść do przedstawienia całego szeregu argumentów z różnych dziedzin przemawiających za kremacją jako sposobem usuwania z ziemi trupów ludzkich.
Pewien sześćdziesięcioletni staruszek uległ silnej chorobie gorączkowej, wskutek której, jak sądzono, wyzionął ducha. Wszystko było już przygotowane do pogrzebu, a nawet postanowiono poddać zwłoki sekcji w celu skonstatowania przyczyny śmierci. Pierwszej nocy po zgonie czuwało dwóch duchownych przy ciele, i ci rozpoczęli kłótnię o to, któremu z nich dwóch przypadnie zapłata za mające się odmawiać modlitwy. Wszczęty przez nich hałas spowodował, że niejaki p. Bruhier wszedł do pokoju dla zapobieżenia mogącemu wybuchnąć nieporozumieniu. Kiedy znalazł się w pobliżu ciała, ciekawością powodowany, podniósł zasłonę z twarzy nieboszyka. Zdawało mu się, że zauważył lekki kurcz w okolicy ust, wskutek czego pochwycił jedną z palących się świec, przysuwając ją kolejno do nosa, ust i skroni zmarłego, ale bezskutecznie. Już chciał znowu odejść, kiedy mu się zdawało, że powtórnie spostrzegł ten sam ruch, i zastosował ponownie środki cucące ale nadaremnie. Kiedy wszakże chciał po raz drugi ciało opuścić w przekonaniu, że obydwa razy podległ złudzeniu, chory przyszedł nagle do siebie i podniósł się w trumnie. Przez cały ten czas posiadał pełną świadomość swego stanu, i wiedział o zajściu pomiędzy duchownemi, jakoteż o ich kłótni. Wyzdrowiał całkowicie i żył jeszcze długi szereg lat.
W Austrji w miejscowości Wels, umarła pewna kobieta, a ponieważ po pięciu dniach nie wystąpiły żadne objawy rozkładu, przeto przedsięwzięto wszystkie przewidziane środki zmierzające do ożywienia trupa. Wszelkie usiłowania pozostały wszakże bezskuteczne i dlatego zdecydowano się ostatecznie dłużej z pogrzebem nie zwłóczyć. W nocy przed pogrzebem zebrała się znaczna ilość ludzi w celu czuwania przy zmarłej. Zgromadzeni byli bardzo weseli, niektórzy podchmielili sobie nawet i dopuszczali się nieprzyzwoitych zwrotów pod adresem nieboszczki, proponując jej napicie się wódeczki. W czasie tych żarcików kobieta ocknęła się nagle i usiadła w trumnie. Całe towarzystwo rozleciało się oczywiście jak oparzone, a kiedy wrócili na miejsce, ujrzeli, że chora udała się do łóżka i zasnęła smacznie. Na drugi dzień czuła się już zupełnie zdrowa. Rozumiała wszystko, co się dokoła niej działo, ale nie mogła dać żadnego znaku życia.
Pewien młody szlachcic francuski został dzięki chciwości swego ojca zmuszony poświęcić się stanowi duchownemu. Przed otrzymaniem atoli ostatnich święceń odbył jeszcze podróż, a przypadek zrządził, że nad wieczorem zajechał do oberży, której właściciele znajdowali się w stanie wielkiego smutku pogrążeni, ponieważ córka ich, niezwykłe piękna dziewczyna, właśnie poprzedniego dnia umarła. Nazajutrz miał się odbyć pogrzeb, uproszono tedy przyszłego księdza o czuwanie przy ciele podczas nocy i o odmawianie przepisanych modlitw. Podróżny zgodził się na tę propozycję; ponieważ atoli słyszał tyle pochwał o piękności dziewczęcia, z której trupem sam na sam pozostawał, przeto uległ pokusie i ciekawością wiedziony pozwolił sobie zdjąć zasłonę z twarzy. Widok, jaki się oczom jego przedstawił, przeszedł nawet najśmielsze oczekiwania, a wdzięk i powab ciała zmarłej tak na niego podziałały, że zapomniawszy zgoła o swym obowiązku jakoteż o powadze położenia, w jakim się znajdował, dał się unieść namiętności i pozwolił sobie wobec trupa na czyn, który tylko między żyjącemi jest dopuszczalny. Potym opanował go żal i skrucha, tak, że zaraz następnego ranka opuścił oberżę jak mógł najrychlej.
Kiedy następnego dnia wszakże pochód pogrzebowy ruszył w drogę a ciało zostało już nad grobem postawione, grabarze poczuli jakiś ruch w trumnie. Otworzono więc trumnę, wydobyto z niej dziewczynę, która po zastosowaniu środków cucących przyszła całkiem do siebie. Radość rodziców była nieopisana, trwała atoli bardzo krótko, ponieważ po kilku miesiącach zauważyli, że córka ich znajduje się w poważnym stanie, nie mogąc zgoła wytłumaczyć sobie skąd się to wzięło. Potym wydała na świat chłopca, dzięki czemu stała się pośmiewiskiem całej wsi, tak, że nakoniec powzięła postanowienie schronienia się ze swym wstydem do klasztoru.
Tymczasem umarł ojciec młodego alumna, zostawiając mu ogromny majątek. Ponieważ obecnie syn mógł już robić, co mu się podoba, przeto wrócił do domu, dzięki czemu zdarzyło się, że musiał jeszcze raz przez tę samą wieś przechodzić. Tutaj dowiedział się o skutkach swego ostatniego pobytu, postanowił tedy wyrzec się swej karjery duchownej, ożenił się z dziewczyną i żył z nią długie lata jako szczęśliwy małżonek i ojciec.
Ograniczyłem się do przytoczenia kilku przypadków pozornej śmierci, które skończyły się pomyślnie dla żywych nieboszczyków, a to w chęci oszczędzenia nerwów czytającym tę pracę: mniemam, że ogólnikowe wyliczenie zajść, które się zdarzały, a o których wspomniałem przed podaniem powyższych przykładów, wystarcza zupełnie do poparcia tych, którzy mają obawy na punkcie pochowania żywcem, rzadko tylko mogącego się zakończyć tak szczęśliwie. Najczęściej pochowanie żywcem kończy się straszną tragedją grobową, których małą cząstkę zaledwie przy zdarzonej sposobności poznano. Ale i te wypadki niewątpliwie skonstatowanego pochowania żywcem wystarczają do traktowania tej obawy poważnie i do zapobiegania możliwości pochowania żywcem.
Na końcu książki dr. Hartmanna znajduje się projekt niezawodnego uniknięcia wszelkiej możliwości pochowania żywcem, wedle którego należy bądź grzebać ludzi w trumnach bez wieka sypiąc ziemię prosto na twarz dla zaduszenia w razie, jeżeli pochowany jeszcze żyje; bądź wkładać do trumny buteleczkę z chloroformem zamkniętą korkiem o licznych drobnych otworach, aby chloroform parując napełnił trumnę trującym i duszącym gazem; bądź wreszcie poddawać kremacji, jako środkowi bezsprzecznie najpewniejszemu, jakkolwiek w każdym z tych trzech wskazanych sposobów uniknięcie możliwości pochowania żywcem należy przedewszystkim czekać na jedyny pewny dowód śmierci, to znaczy na objawy rozkładu, które nigdy nie zawodzą.
Obok obawy pochowania żywcem istnieją wszakże inne jeszcze pobudki skłaniające do przekładania kremacji nad grzebanie w ziemi, i pobudki te pokrótce kolejno przejdziemy.


II.

Roztrząsając wszystko, co przemawia dzisiaj na korzyść kremacji przeciwko grzebaniu w ziemi, trzeba rozważyć stosunek kremacji do hygieny, do zagadnień z dziedziny prawa, do religji, estetyki, etyki, polityki, nakoniec nawet do gospodarstwa społecznego i zasad ekonomji, ponieważ każda z tych dziedzin pozostaje w pewnym określonym stosunku do kremacji, a nie trudno zgoła wykazać, że z którejkolwiek strony do zagadnienia kremacji przystąpimy, wyższość jej nad grzebaniem występuje jasno i wyraziście dostarczając zwolennikom kremacji prostych zaiste i łatwych argumentów.
Zanim wszakże przystąpię do rozważenia najważniejszych, to jest zdrowotnych pobudek, przemawiających na korzyść kremacji, wspomnieć muszę, że dnia 7 czerwca 1876 roku odbył się w Dreźnie Pierwszy Powszechny Kongres w sprawie Kremacji, na którym postanowiono, że nowoczesny proces kremacyjny musi odpowiadać następującym warunkom:
1) Spalenie musi być całkowite nie pozastawiając żadnych nawpółspalonych resztek.
2) Palenie ciał musi się odbywać jedynie w specjalnie na ten cel zbudowanych piecach.
3) Nie mogą powstawać żadne cuchnące gazy, czyli że spalenie musi być dokładnie bezwonne.
4) Popiół musi być biały, czysty i dający się łatwo zbierać.
5) Koszt aparatu, jakoteż samego spalenia, musi być możliwie najniższy.
6) Aparat musi być zdolny do wytrzymania kilku spaleń po kolei.
Jeżeli się zwróci uwagę, że najlepsze istniejące piece rzeczywiście tym warunkom w zupełności odpowiadają, to przyjdziemy do przekonania, że wiele na chybił trafił czynionych zarzutów, mających świadczyć o niepraktyczności a nawet o niewykonalności kremacji przynajmniej przy dzisiejszych warunkach technicznych, jest czczą gadaniną nie opartą na niczym innym jak tylko na gruntownej nieznajomości najprostszych faktów, którym zwyczajne doświadczenie życiowe co dnia przeczy.
Nie od rzeczy będzie też przypomnieć na tym miejscu, że pierwsze krematorjum w Europie zostało zbudowane w Medjolanie na koszt niejakiego Karola Kellera w Zurychu, który był też pierwszym nieboszczykiem, spalonym d. 22 stycznia 1876 r. i od tej chwili datuje się nowoczesna kremacja.
Przy niskim stanie kultury umysłowej, przy panowaniu przesądów i panoszeniu się zabobonów wszelakiego rodzaju, dzieje się dosyć często, że najelementarniejsze prawdy, przyjęte w jednej dziedzinie spraw ludzkich, nie mogą przeniknąć do drugiej, że to, co w jednym wypadku jest jasne, w drugim staje się zawiłe i niedostępne: każdemu, kto posiada bodaj jakie takie wiadomości z zakresu hygieny wiadomo, że najlepszym i najpewniejszym środkiem zniszczenia wszelkich zarazków chorobotwórczych jest ogień, że ubranie, bieliznę i pościel zmarłego na chorobę zakaźną najlepiej odrazu spalić i w ten sposób niebezpieczeństwo udzielenia choroby komu innemu lub jej zawleczenia radykalnie usunąć. I na to zgadza się każdy, ponieważ doszliśmy już do zrozumienia tej prawdy to też taka gruntowna dezynfekcja nie wywołuje niczyjego zdziwienia ani też oburzenia, przeciwnie każdy doniosłość jej doskonale pojmuje i bez szemrania przepisom sanitarnym w razie potrzeby się poddaje.
Jeżeli wszakże powiemy, że nonsensem jest palić wszystko to, co po nieboszczyku pozostało, i co było w bezpośredniej z nim styczności, nie paląc równocześnie samego nieboszczyka lecz przeciwnie chowając go do ziemi najczęściej w blizkim sąsiedztwie mieszkań ludzkich, i zamieniając cmentarze na składy wszelkich chorób, zarazków oraz najstraszniejszych, jakie istnieją, trucizn, to wywołamy jedynie oburzenie u znacznej większości ludzi, uważających, że ciała ludzkiego nie można w żaden sposób palić, że jest to występkiem przeciwko wszystkiemu, co jest w człowieku najświętszego, że stanowi wprost zbrodnię, przeciwko której wszelkiemi środkami występować należy.
Ponieważ wszakże nie ulega żadnej wątpliwości, że takie twierdzenia wynikiem całkowitej nieznajomości rzeczy, przeto może wykazanie, że wszelkie przeciwko kremacji skierowane oskarżenia są zgoła nieuzasadnione, przyczyni się do zmniejszenia oporu przeciwko spalaniu ciał ludzkich po śmierci, i dlatego słów kilka o hygienicznym znaczeniu kremacji powiedzieć obecnie muszę.
Nie będę kłaść nacisku na fakt, że lekarzom znane są dosyć częste wypadki ciężkich przeziębień się na pogrzebach, wskutek konieczności odbywania długiego spaceru na odległy cmentarz, wskutek zwyczaju asystowania przy uroczystościach pogrzebowych z gołą głową, co naraża na rozmaite przykre dla zdrowia następstwa, ponieważ stanowi to względnie małe niebezpieczeństwo, któremu nie wszyscy ulegają. Cały nacisk należy natomiast położyć na to, że istnieje nadzwyczaj mało cmentarzy odpowiadających niezbędnym przez naukę wskazanym warunkom, że znakomita większość cmentarzy stanowi stałe i wielkie niebezpieczeństwo dla żywych, co wynika z braku warunków, jakim cmentarze odpowiadać powinny jakoteż z faktu, że dajmy na to w Danji, gdzie przeprowadzono stosowne badania, okazało się, iż z pośród 650 poddanych badaniu cmentarzy zaledwie 45 odpowiadało wszystkim niezbędnym warunkom. Jakkolwiek inne państwa badań tych jeszcze nie przeprowadziły żadnej nie ulega wątpliwości, że wszędzie cmentarze, będące w użyciu, urągają wymaganiom hygieny, i że wszędzie powinnyby zostać zniesione i zastąpione krematorjami. Oto warunki, wśród których cmentarze na pewne zdrowiu ludzkiemu przynoszą szkodę:
1) jeżeli grunt w pasie rozkładu ciała nie posiada powietrza i nie jest suchy;
2) jeżeli leżąca nad nim warstwa ziemi jest za cienka i posiada duże powietrzem wypełnione przestrzenie;
3) jeżeli pod pasem rozkładu ciała warstwa ziemi przepuszcza wodę gruntową stale czyli też tylko chwilowo;
4) jeżeli taka woda gruntowa po drodze do miejsca, w którym ją czerpią, nie zostanie dostatecznie przez grunt przefiltrowana i oczyszczona z szkodliwych składników;
5) jeżeli groby nie są dostatecznie głębokie i wydają woń zgnilizny;
6) jeżeli mieszkania ludzkie znajdują się w zbyt blizkim sąsiedztwie cmentarza;
7) jeżeli za wiele ciał ludzkich dostaje się do jednego grobu;
8) jeżeli groby znajdują się za blizko siebie;
9) jeżeli kolejność w używaniu grobów następuje za szybko przed skończeniem procesu rozkładu.
Wszak ludzie osiedlając się i zakładając miasta muszą przedewszystkim zwracać uwagę na to, czy grunt odpowiada tym warunkom, jakich do szczęścia potrzebują żywi, bez względu na to, czy będzie w czym składać ciała nieboszczyków, czyli że grunt pod miasto obrany może posiadać wszystkie warunki z wyjątkiem bodaj szmatka ziemi zdatnej pod cmentarz, a wtedy szkodliwość cmentarza nie ulega już żadnej wątpliwości, gdy tymczasem palenie jest i musi być zawsze korzystne dla zdrowia ludzkiego, więc kierując się rozumem a nie przesądami nie podobna mieć żadnych wątpliwości co do tego, czy przekładać grzebanie nad kremację czyli też odwrotnie.
Ażeby zrozumieć dokładnie cale niebezpieczeństwo, grożące żywym ze strony złych i nie odpowiadających warunkom cmentarzy, musimy się obecnie przyjrzeć losowi, jaki spotyka nieboszczyka po śmierci, jeżeli zamiast być spalonym zostaje do grobu ziemnego pochowanym.
Ciało ludzkie ulega po śmierci dwojakiemu procesowi: rozkładu i gnicia. Rozkład jest to rozpad tkanki organicznej na składniki nieorganiczne i odbywa się przy dostępie powietrza a raczej tlenu z powietrza poczerpniętego; gnicie zaś odbywa się bez pomocy powietrza i tlenu a tylko przy dostatecznym dostępie wody.
W pewnych szczególnych warunkach ciało ludzkie po śmierci ulega bądź mumifikacji, bądź zwoszczeniu; pierwszy wypadek zachodzi w bardzo suchym powietrzu, drugi zaś przy zupełnym braku tlenu w pewnych gatunkach gruntu, szczególniej w tłustej glince, kiedy to ciała białkowate zamieniają się na tłuszczowo-mydlasto-woskową masę, a w tym stanie ciało ludzkie może przetrwać czas prawie nieograniczony.
Ważną rolę w procesie gnicia odgrywają też liczne gatunki bakterji gnilnych a nawet gąsiennice niektórych gatunków owadów, tak, że Magnin w Paryżu opisał całą faunę grobowcową. Gąsiennice te dzielą się pracą, jedne bowiem powodują rozkład tkanki mięśniowej, inne tkanki tłuszczowej i t. d.
Proces gnicia przedstawia rozmaite stadja, z których jedno charakteryzuje powstawanie tak zwanych ptomainów, odkrytych w r. 1870 przez Selmi’ego w Bolonji, czyli trucizn albo alkaloidów trupich, nie różniących się niczym od alkaloidów roślinnych, należących, jak wiadomo, do najstraszniejszych i najgwałtowniejszych trucizn wogóle. Do tych produktów rozkładu powrócimy jeszcze rozważając ewentualne zarzuty przeciwko kremacji z prawnego punktu widzenia, obecnie zaś powiemy tylko, że obok nich występują jako produkty rozkładu wstrętnie cuchnące wyziewy grobowe, których tutaj po kolei wymieniać nie będę, jakoteż cały szereg lotnych kwasów tłuszczowych, wreszcie amoniak.
Czas trwania rozkładu i gnicia jest zależny od właściwości gruntu, na którym znajduje się cmentarz; ponieważ proces odbywa się tym prędzej im więcej do ciała ma dostęp powietrze i woda, przeto najlepszym pod cmentarz gruntem jest żwir gruboziarnisty. Rozkład miękkich części trupa ludzkiego trwa od dwóch do dziesięciu lat zależnie od wieku i rozmaitych innych właściwości ciała nieboszczyka, przyczym atoli zaznaczyć należy, że kości opierają się procesowi rozkładu znacznie dłużej.
Sprawa zdrowotnego znaczenia kremacji tak jest ważna, że pomimo obawy znużenia Czytelnika szczegółami jeszcze o niej słów kilka dodać muszę.
W pierwszym okresie kultury, kiedy człowiek nie miał jeszcze do swej dyspozycji ognia, musiał rad nierad zadowalać się grzebaniem nieboszczyków w ziemi, i znosić wszystkie następstwa tego wysoce niehygienicznego a nieraz nawet wprost szkodliwego i zabójczego sposobu usuwania trupów ludzkich; od chwili wszakże, w której posiadł rzecz tak cenną jak ogień i wszystkie jego dobroczynne skutki, zaczął poddawać jego działaniu i ciała ludzkie po śmierci, działaniu oczyszczającemu w całym tego słowa znaczeniu.
Oczywiście człowiek pierwotny nie rozumiał zgoła całej doniosłości pogrzebu ogniowego, domyślał się raczej jego nadzwyczajnej wartości wobec poznania ogólnych oczyszczających własności ognia; nie zachowywał pewnych ostrożności dzisiaj niezbędnie wymaganych jako to obowiązkowych oględzin lekarskich i urzędowego stwierdzenia śmierci, a w danym razie i poddania trupa sekcji, mającej ewentualnie wyjaśnić przyczynę śmierci i usunąć wszelką wątpliwość co do naturalności lub nienaturalności śmierci, przyczym w tym drugim wypadku kremacja jest wykluczona, aby ślad zbrodni na nieboszczyku dokonanej nie zaginął i mógł być rozważany przy rozprawie sądowej.
Zresztą do podstawowych przepisów wszystkich Towarzystw kremacyjnych obok stwierdzenia śmierci przez lekarza należy też wyczekanie pewnych niezawodnych objawów śmierci jako to rozkładu i gnicia. Jakkolwiek nie możemy tutaj rozwodzić się szeroko nad pewnemi zbyt specjalnemi zagadnieniami nadmienić winienem, że pomiędzy rozkładem i gniciem istnieje różnica zasadnicza, której ogólnie biorąc ludzie nie znają i z jej ważności sprawy sobie nie zdają. Gnicie odbywa się pod wpływem pewnych bakterji gnilnych w obecności wody a przy braku powietrza, przyczym wytwarzają się rozmaite produkty gnicia: gazy, płyny i ciała stale, jakoteż pewne trucizny trupie należące do najsilniejszych i najbardziej zabójczych trucizn, jakie w ogóle są nam znane. Wszystkie produkty rozkładowe gnicia czy to w powietrzu unoszące się, czyli też znajdujące się w wodzie, wywierają wpływ trujący, podkopują a nawet rujnują doszczętnie zdrowie ludzkie. Są to wszystko fakty dowiedzione, o których tutaj z braku miejsca zaledwie pobieżnie i dogmatycznie wspomnieć można.
W przeciwieństwie do gnicia rozkład jest ściśle biorąc procesem spalania się przy obfitym dopływie powietrza atmosferycznego, ponieważ bez tlenu proces spalania się jest niemożliwy, a produkty tego rozkładu tak samo jak produkty zwyczajnego procesu palenia się wcale dla zdrowia ludzkiego nie są szkodliwe; ale ciała ludzkie w ziemi pogrzebane przeważnie podlegają gniciu, któremu towarzyszą okoliczności wywierające na zdrowie ludzkie wpływ bardzo ujemny, nieraz wręcz zabójczy.
Fakt ten łatwo przyjdzie nam zrozumieć, jeżeli uprzytomniemy sobie fatalne skutki, jakie pociąga za sobą spożycie nieświeżych ryb albo zepsutej kiełbasy czy innego mięsa, w którym rozpoczął się już proces gnicia; wszak z codziennego, nieraz bardzo smutnego, doświadczenia wiemy aż nadto dobrze, jakie skutki pociąga za sobą nieostrożność w tym kierunku. Słyszymy też nieraz o nieszczęśliwych wypadkach zarażania się jadem trupim przy sekcjach zwłok ludzkich, kiedy to dzięki nieostrożności studenci medycyny lub lekarze dostają zakażenia krwi i albo bardzo ciężko chorują, albo nieostrożność śmiercią przypłacają. Wszak o takich wypadkach czytamy często, a więc powinniśmy pojmować niebezpieczeństwo, jakie przedstawia dla żywych jad trupi w zwłokach ludzkich wytwarzający się.
Prof. Selmi w Bolonji odkrył alkaloidy trupie czyli tak zwane ptomainy, nie różniące się niczym od alkaloidów roślinnych, działających zabójczo na organizm ludzki. Inni uczeni wykazali ponad wszelką wątpliwość, że choroby zakaźne i zaraźliwe są skutkiem rozmaitych drobnoustrojów chorobotwórczych, a jakkolwiek wiadomości są pod tym względem u ogółu ludzi bardzo niedostateczne, któż z nas nie słyszał przynajmniej o bakterjach gruźliczych, tyfusowych, dyfterytycznych, karbunkułowych, wąglikowych i wielu innych, które w chorym człowieku w niezliczonej ilości powstają? Kiedy więc po śmierci człowieka zdrowego wytwarzają się w grobie liczne trucizny gnilne, które już wysoce są szkodliwe, po śmierci człowieka chorego na jakąkolwiek chorobę zaraźliwą lub zakaźną do tych trucizn gnilnych dołączają się jeszcze mirjady bakterji, które zamiast zniszczyć składamy do ziemi jak skarb jaki wystawiając się na niebezpieczeństwo zarażenia się od nieboszczyka dlatego tylko, że przesąd nie pozwolił nam spalić jego zwłok i położyć w ten sposób koniec wszelkiemu niebezpieczeństwu, któreby z tej racji grozić mogło.
Błędne jest przekonanie, że wszelkie bakterje chorobotwórcze dostawszy się do ziemi szybko giną i stają się w ten sposób całkiem nieszkodliwe, ponieważ zarówno badania uczonych jak i znane oraz zapisane wypadki wysokiej szkodliwości zwłok ludzi zmarłych na choroby zaraźliwe dowodzą zupełnie czego innego. Schottelius z Fryburga zakopał w ziemię w głębokości zwyczajnego grobu płuco człowieka chorego na suchoty i po dwóch i pół latach znalazł masę bakterji gruźliczych zupełnie żywych i tak zaraźliwych, jak gdyby zostały tylko co z płuca ludzkiego wyjęte. Z innych doświadczeń wiemy, że z trupa można wyhodować doskonale żywe i bardzo niebezpieczne drobnoustroje chorobotwórcze, a jakkolwiek niebezpieczeństwo zmniejsza się do pewnego stopnia przez to, że robactwo formalnie toczy i zjada trupa zmniejszając gnijącą masę, to jednakże do gnicia pozostaje i tak dosyć dużo jeszcze, a reszta rozpływa się i wsiąka w otaczającą ziemię. Ale i ta rola policji sanitarnej, jaką pełni robactwo, pociąga za sobą nieraz, jak to jeszcze poniżej zobaczymy, pewne skutki ujemne ponieważ to samo robactwo rozwłóczy też zarazę opuszczając swą ucztę grobową i wydobywa na wierzch najstaranniej w ziemi ukryte drobnoustroje chorobotwórcze.
Już same wyziewy cmentarne wywierają na zdrowie ludzkie wpływ szkodliwy, i dlatego to zaniechano od dawna panującego ongi powszechnego zwyczaju grzebania ludzi w kryptach i piwnicach kościelnych jakoteż dokoła kościołów. Zwyczaj ten wywierał wpływ tak zgubny, że pomimo przesądów i oporu duchowieństwa zaniechano grzebania ciał ludzkich w kościołach i dokoła kościołów przenosząc cmentarze poza miasta w jak największym oddaleniu od zabudowań mieszkalnych.
Z biegiem czasu przyszli też ludzie do przekonania, że zdolność ziemi do wchłaniania i przerabiania produktów rozkładu oraz gnicia jest ograniczona, i że nie można przeciążać ziemi grzebiąc za często na tym samym miejscu bez wyczekania, aż ziemia spełni swoją rolę i wszystkie produkty gnicia dokładnie już przerobi i przyswoi sobie. Ale wiemy, że brak miejsca i drożyzna gruntu sprawiają, iż zarządy cmentarne wcale z tym się nie liczą i zawsze przesycają ziemię trupami zwiększając w ten sposób jeszcze bardziej niebezpieczeństwo od zwyczajów grzebalnych stale nam grożące. Cmentarze należałoby zakładać w coraz nowych punktach, aby dać ziemi czas do wykonania swej pracy, co wszakże nigdzie się nie dzieje, albo wtedy tylko, kiedy cmentarz potrzebny jest do innych celów, a wówczas zaczyna się rozkopywanie dawnych cmentarzysk i wydobywanie na wierzch mnóstwa nieprzerobionych jeszcze produktów gnicia, co pociąga za sobą częstokroć smutne następstwa. Były wypadki wybuchania epidemji dzięki rozkopaniu bodaj jednego grobu, zawierającego zwłoki człowieka, zmarłego na jakąś chorobę zaraźliwą; były wypadki gwałtownych śmierci po przypadkowym rozkopaniu grobu człowieka zmarłego przed rokiem na dżumę i t. d.
A zresztą niepotrzebne jest wcale rozkopywanie grobów na to, ażeby straszne i zabójcze trucizny trupie wydostawały się szerząc zarazę i spustoszenie; wystarczy, że trucizny grobowe dostaną się do wody gruntowej a razem z nią do źródła lub studni, skąd ludzie czerpią wodę do picia, która to woda nie zdążyła oczyścić się dostatecznie i przefiltrować po drodze, aby wybuchała zaraza, której pochodzenia nikt nie może wyśledzić ani nawet domyślić się, czemu nie można się dziwić wobec faktu, że zaraza przedostała się ukradkiem własnemi drogami podziemnemi nie dającemi się zgoła przeczuć lub wykazać.
Bywa tak, że woda w studniach cmentarnych jest zupełnie zdrowa, a w studniach nieraz bardzo nawet odległych zanieczyszczona produktami gnilnemi świeżych grobów, i że ludzie chorują źródła choroby nie domyślając się; zdarzały się wypadki, że gwałtowna powódź zalewając cmentarz i burząc groby jakoteż wydobywając na wierzch trupy powodowała wybuch zjadliwych epidemji, których niczemu innemu przypisać nie było można.
Niezmiernie ciekawe spostrzeżenia w tym kierunku przeprowadzili Darwin i Pasteur; pierwszy dawno już zauważył, że dżdżownice czyli popularnie nazwane glisty przepuszczają przez swoje ciało ziemię gruntową, na której i w której żyją, że w czasie suszy zagrzebują się głęboko w ziemię, wydobywając się na wierzch kiedy znowu czas wilgotniejszy nastanie. Można więc sobie wyobrazić, jaką fatalną rolę spełniają dżdżownice cmentarne, które wydostają się na powierzchnię ziemi przesycone bakterjami i truciznami roznosząc je potym o tyle, że służą za pokarm kurom, kaczkom, gęsiom, indykom, które znowu ludzie zjadają razem z całą masą bakterji chorobotwórczych, czyhających na nieostrożnego człowieka, aby go gromadnie napaść i w chorobę wpędzić lub o śmierć przyprawić. Wszak z tego jednego niewątpliwie stwierdzonego faktu okazuje się jak na dłoni, że chcąc uniknąć tego rodzaju następstw nie należy zwłok ludzkich grzebać lecz je palić, ponieważ złudzeniem jest, że choroby i zarazy na wierzch się nie dostaną, widzieliśmy bowiem jak liczne i sprzyjające rozwleczeniu się choroby są drogi, których przyroda wrogom człowieka dostarczyła.
Komu by spostrzeżenia Darwina nie wystarczały, ten może zastanowi się nad spostrzeżeniem uczynionym przez Pasteura, który miał możność zauważenia, że wąglik zawdzięczamy pewnym specjalnym zarazkom, wiodącym wesoły żywot zarówno w gruncie, jak w żywych roślinach, i zwierzętach. Krowa, która padła na wąglik, została pogrzebana na łące: w dwa lata później przeszukano dokładnie górną warstwę ziemi, a jakkolwiek zwłoki zwierzęcia znajdowały się na siedm stóp pod powierzchnią ziemi, która wcale nie była rozkopywana, Pasteur znalazł w niej mnóstwo zarazków, które zwierzętom zaszczepione wywołały chorobę wąglika. W takich okolicach dżdżownice, o których tylko co mówiliśmy, są właśnie pełne bakterji i rozmaitych trucizn chorobotwórczych.
Na zakończenie rozdziału o hygienicznej doniosłości kremacji nie od rzeczy będzie uczynić następujące zestawienie:
1) Kremacja zapobiega powolnemu, nieustannemu i nadmiernemu zanieczyszczeniu gruntu produktami gnicia wskutek rozkładu ciał ludzkich na wielu punktach ziemi;
2) Kremacja zapobiega zanieczyszczeniu powietrza i gruntu, jakoteż znajdującej się w gruncie a ewentualnie coraz dalej odprowadzanej wody gazami, stałemi ciałami gnilnemi, nakoniec zarazkami chorobotwórczemi i ptomainami;
3) Cmentarze przestają być dzięki kremacji zawsze a szczególniej w czasie panowania epidemji jakoteż dzięki otwieraniu zawierających zarazki chorobotwórcze grobów nieustającym źródłem niebezpieczeństwa dla żywych;
4) Niepodobna znaleźć wszędzie przez przepisy hygieny wymagany grunt pod cmentarze a hygiena nie pozwala czynić ustępstw kosztem zdrowia ludzkiego, żądając raczej, aby uprawie gruntu ustawicznie granic nie zmniejszać;
5) Przez dzisiejszą technikę udoskonalone, albo mogące być dalej udoskonalone spalanie trupów ludzkich nie daje powodu do skarg z powodu szkodliwych gazów albo innych zdrowiu ludzkiemu przeciwnych okoliczności, stanowiąc najlepszy sposób ostatniej posługi zarówno w zwyczajnych czasach, jak i w czasach panowania epidemji jakoteż krwawych wojen, w których wielu ludzi znajduje śmierć masową i t. d.;
6) Palenie ciała jest bardzo rozumnym i hygienicznym urządzeniem, potrzebnym tam szczególniej, gdzie powstaje śmierć dzięki panowaniu chorób zaraźliwych;
7) Należy wezwać Rządy do usunięcia wszystkich przeszkód prawnych, stojących na drodze do zaprowadzenia zwyczaju palenia ciał po śmierci;
8) Palenie trupów na polach bitew i w czasie epidemji powinno stać się obowiązkowe.
Omówiwszy w ten sposób najważniejsze strony hygieniczne kremacji należy poruszyć drugą z kolei sprawę wielkiej doniosłości a mianowicie stronę prawną palenia ciał po śmierci.



III.

Jakkolwiek będziemy rozpatrywać kremację z prawnego punktu widzenia zawsze do jednego przyjdziemy przekonania, że nic nie stoi na przeszkodzie pośmiertnemu paleniu zwłok ludzkich. Przedewszystkim bowiem zasada równych praw, o której już poprzednio wspomniałem, domaga się, aby każdemu wolno było żyć i umierać w taki sposób, jaki uzna za najlepszy i najstosowniejszy, o ile tym samym nikomu innemu jakiejkolwiek szody nie przynosi. Ponieważ zaś żadnej nie podlega wątpliwości, że skoro można wykazać niebezpieczeństwo, płynące z grzebania trupów ludzkich, a przy najszczerszych chęciach nie da się to uczynić względem kremacji, wszelkie zakazy palenia ciał po śmierci są jedynie wypływem nietolerancji i zakorzenionych przesądów, które na potępienie i naganę zasługują.
Ostatnia wola zmarłego, określająca sposób oddania ostatniej posługi, winna być uszanowana, i nikt nie powinien mieć prawa ograniczenia oraz przekreślania tej ostatniej woli oraz narzucania własnych poglądów przez nieboszczyka nie podzielanych.
Z państwowego punktu widzenia też żadnych przeszkód przeciwko kremacji dopatrzyć się nie można; w Rosji naprzykład dozwolone jest wszystko to, co się nie sprzeciwia porządkowi publicznemu, moralności i dobrym obyczajom, a trudno zaiste byłoby udowodnić, że kremacja zakłóca porządek publiczny lub zagraża moralności, wreszcie, że występuje przeciwko dobrym obyczajom, o ile zastarzałych i na niczym nie opartych przesądów oraz zabobonów moralnością lub dobremi obyczajami fałszywie nazywać nie zechcemy. Do sprawy tej powrócę jeszcze w ustępie zastanawiającym się nad tym, czy istnieją jakiekolwiek poważne zarzuty z religijnego i etycznego punktu widzenia, obecnie zaś należy nam rozważyć, czy powszechny zwyczaj palenia ciał po śmierci nie stałby się sprzymierzeńcem ludzi występnych i trucicieli, liczących na to, że dzięki spaleniu zwłok ludzkich zginą wszelkie ślady otrucia, co zapewni bezkarność i ośmieli zbrodniarzy wszelkiego rodzaju.
Otóż sprawa z jurydycznego punktu widzenia przedstawia się jak następuje: przekonano się wielokrotnie, że trucizny znikają bardzo szybko z ciała ludzkiego i żadna analiza chemiczna wykryć ich nie może, dzięki czemu ekshumacje ciał zazwyczaj do niczego nie prowadzą i nie dają żadnych wyników. Ale nie koniec na tym, okazało się bowiem, że wśród produktów gnicia zwłok ludzkich znajdują się alkaloidy trupie czyli tak zwane ptomainy, nadzwyczajnie podobne do alkaloidów roślinnych, od których odróżnić ich nie można, wskutek czego sekcja trupa po ekshumacji dokonana może wykryć ślady otrucia tam, gdzie go wcale nie było, a wynik rozprawy sądowej może się stać najzwyczajniejszym mordem sądowym, jakże bowiem niewinnie oskarżony zdoła wykazać, że znalezione w zwłokach trucizny są produktem gnicia a nie skutkiem zbrodniczego zamachu na życie nieboszczyka? Nie trudno pojąć, że w takich razach bardzo łatwy jest mord sądowy, dokonany na człowieku zgoła niewinnym tylko dzięki pomyłce. Wątpić nie można, że tego rodzaju mordy sądowe były dokonywane niejednokrotnie przed odkryciem ptomainów, dokonanym przez Selmi’ego z Bolonji, któremu udało się uratować oskarżonych w dwóch wypadkach od niehybnego skazania pomimo niewątpliwej niewinności.
U kogo istnieje bodaj odrobina szlachetności i dobrego serca, u tego weźmie górę przekonanie, że lepiej jest nie ukarać rzeczywistego zbrodniarza, zwłaszcza że w ten sposób ofierze mordu przecie życia się nie przywróci, niżeli skazać bodaj jedną niewinną ofiarę pomnażając w ten sposób i tak już wielki bezmiar cierpienia ludzkiego.
Niebezpieczeństwo pomyłek sądowych grozi atoli nie tylko ze strony odkrytych przez Selmi’ego ptomainów ale także i ze strony innych trucizn mineralnych, dostających się do człowieka bądź za życia, bądź nawet po śmierci w najrozmaitsze i najdziwaczniejsze sposoby: wszak cynk, miedź i inne trucizny mogą się dostać do człowieka z wszelkiego rodzaju puszek od konserw; wszak arszenik przenika do zwłok ludzkich z metalowych części trumny lub wieńców na zielono pomalowanych; wszak przekonano się, że ta ostatnia trucizna tak łatwo do celów morderczych nadająca się przedostaje się do zwłok ludzkich nawet z otaczającej ziemi cmentarnej, co niejednokrotnie w sposób całkiem dowodny wyszło na jaw.
Czyż wszystkie te fakty nie nasuwają tak poważnych wątpliwości odnośnie ekshumacji i sekcji zwłok ludzkich, że aż zniewalają do odrzucenia wartości ekshumacji wogóle i do jej całkowitego zaniechania? Jeżeli za życia do organizmu ludzkiego wprowadzone trucizny znikają szybko po śmierci, a przeciwnie pojawiają się bądź ptomainy, bądź rozmaite trucizny wnikające już po śmierci z metalowych części lub otaczającej ziemi cmentarnej, to czyż można zaiste obstawać przy pożyteczności lub niezbędności ekshumacji i sekcji zwłok po powzięciu podejrzeń co do przyczyny śmierci? Wartość ekshumacji tak jest dzisiaj problematyczna, że ekshumacje zdarzają się obecnie już niezmiernie rzadko i nie odgrywają prawie żadnej roli w sądownictwie. Nie posiadam pod ręką dat statystycznych, odnoszących się do naszego kraju, ale wiemy, że w Prusiech dajmy na to ilość ekshumacji wynosi zaledwie jeden raz na 600,000 zgonów, w Anglji zaś jeden raz na miljon zgonów. A zresztą czyż potrzeba raz jeszcze powtarzać, że wszyscy zwolennicy kremacji domagają się zawsze i wszędzie pośmiertnych oględzin lekarskich i urzędowego stwierdzenia zgonu, że w razie najmniejszych bodaj wątpliwości natury sądowej najzagorzalszy zwolennik kremacji zgadza się na pochowanie do ziemi i na pozostawienie zwłok do dyspozycji władz sądowych, gdyby tego niezbędne wynikła potrzeba? To zastrzeżenie usuwa wszelkie zarzuty przeciwko kremacji z prawnego punktu widzenia, boć każdy przyznać musi, że wyjątkowe zdarzenia nie mogą wpływać na powszechne prawidło pod każdym względem lepsze, rozumniejsze, i moralniejsze, jak się o tym po bliższej i głębszej rozwadze wcale nie trudno przekonać.
Ustawodawstwa rozmaitych państw europejskich odnoszą się rozmaicie do kremacji: nas obchodzi tylko ustawodawstwo rosyjskie, które nigdzie wyraźnie kremacji zamiast grzebania nie uznaje. Sprawa, która spotkała się z przychylnością władz miejscowych w Warszawie, będzie musiała przejść oczywiście przez władzę centralną, której stanowiska z góry przewidzieć nie podobna. Ale nie od rzeczy będzie może zaznaczyć, że w obrębie Cesarstwa palenie zwłok po śmierci odbywa się prawidłowo w kilku miejscach. Dr. Vix w cytowanej już książce p. t. „Die Totenbestattung“ na str. 110 powiada, że o paleniu ciał w Rosji czerpie wiadomości ze sprawozdania dwóch misjonarzy protestanckich z roku 1888 i 1894, którzy na brzegu Wołgi niedaleko stacji misyjnej w Sarepcie widzieli na własne oczy pośmiertne spalenie lamów u pewnej hordy kałmuckiej a to mianowicie 14 grudnia 1887 r. i w lutym 1894 r. „Wnieśli się, jak lud mówił, po to, aby stać się bogami“.
Palenie ciał spotyka się również u ludów syberyjskich mianowicie nad brzegami Jeniseju i jeziora Bajkalskiego. Szlachta i lamowie podlegają spaleniu zarówno tutaj jak i w Tybecie zapewne wskutek wymagań wyznania buddhyjskiego, które mongolscy burjaci zaledwie przed trzystu laty przyjęli. Ciało zostaje obmyte i namaszczone wonnościami, potym w cenne materje owinięte i wystawione przez trzy dni, w ciągu których śpiewacy wysławiają czyny zmarłego. Ozdobnie przybrany koń wiezie ciało na miejsce spalenia, gdzie odbywa się składanie ofiar i rozdawanie pomiędzy lud potraw i napojów.
Mógłby ktoś powiedzieć, że dzieje się to pomiędzy poganami, że religja ich oraz odwieczne zwyczaje na to pozwalają, że więc z tego faktu żadnych wniosków na resztę Państwa wyciągać nie można i nie należy. Wobec tego godzi się przypomnieć, że wedle zapisków historycznych palenie ciał po śmierci odbywało się na wielką skalę w roku 1812, kiedy to spalono 253,000 ciał poległych wrogów a więc niemców i francuzów. Z tego wypadło na okręg miński 59,000, moskiewski 50,000, smoleński 71,000, wileński 72,000, kałuski wreszcie tysiąc spaleń. Samych trupów końskich spalono w 1812 r. 92,000 sztuk.
Jakkolwiek były to okoliczności niezwykłe, które nie mogą stanowić prawidła, to jednakże mamy w tym pewnego rodzaju procedens, który zwolennikom kremacji może posłużyć za podstawę do czynienia kroków w celu uzyskania sankcji państwowej dla pośmiertnego palenia ciał nie nastręczającego żadnych wątpliwości pod względem hygienicznym i jurydycznym. Zatwierdzenie i ulegalizowanie ustawy „Towarzystwa Zwolenników Kremacji“ będzie pierwszym krokiem na tej drodze, która doprowadzi do wystawienia i eksploatacji pieca kremacyjnego i do poważnej reformy w oddawaniu ostatniej posługi zmarłym bliźnim.



IV.

Dla ogółu ludzi, którzy nie zastanawiają się nad hygieniczną i jurydyczną stroną kremacji, główną przeszkodą do przyjęcia palenia ciał po śmierci jako jedynie racjonalnej postaci oddawania ostatniej posługi jest przesąd, na mocy którego wydaje się, że kremacja wykracza nie tylko przeciwko przyjętym zwyczajom religijnym ale nawet przeciwko samym dogmatom, których całości kremacja ma rzekomo zagrażać.
Nie trudno wykazać bez wielkiego wysiłku, że wszelkie wątpliwości natury czysto religijnej niczym nie są poparte i uzasadnione, że wszystko polega jedynie na nieporozumieniu, i że zaprowadzenie nawet powszechnego zwyczaju pośmiertnego palenia ciał nie wpłynie w żaden sposób na osłabienie uczuć religijnych ludzi, do tych uczuć skłonnych, ani nawet na jakąkolwiek zmianę zwyczajów obrzędowych z ostatnią posługą związanych.
Przedewszystkim nieprawdą jest, jakoby grzebanie ciał w ziemi miało być specjalnie chrześcijańskim zwyczajem, ponieważ ciała zmarłych grzebią obok chrześcijan wszelkich wyznań i żydzi, i mahometanie, i chińczycy. Wspomniałem już, że wśród pierwotnych chrześcijan forma ostatniej posługi była dwojaka: chrześcijanie z żydów pochodzący grzebali w ziemi, a z pogan pochodzący palili na stosie, i nikt nie miał nic przeciwko temu, ponieważ Kościół zajmował całkiem obojętne wobec faktu stanowisko.
Zaznaczyć należy, że Palestyna jest krajem w drzewo ubogim, że więc palenie ciał należało do szczególniejszych zbytków a ta postać ostatniej posługi stanowiła pogrzeb zaszczytny i tylko możnym tego świata przysługujący. To samo zupełnie można powiedzieć i o Rzymie, w którym patrycjusze byli paleni po śmierci, niewolnicy zaś i plebs był grzebany albo tylko na wpół zwęglany dla tejże samej przyczyny braku materjału palnego. Otóż kiedy religja chrześcijańska zaczęła przedostawać się z Palestyny do Rzymu szerząc się prawie jedynie wśród najuboższych warstw społeczeństwa stało się, że warstwy te nie mogąc się zdobyć na palenie zwłok grzebały swych zmarłych w ziemi, a zwolna chrześcijanie zaczęli się odróżniać zwyczajami grzebalnemi od zwyczajów z kremacją związanych, do czego przyczyniła się jeszcze i ta okoliczność, że prześladowani pierwsi w Rzymie wyznawcy Chrystusa chcąc uniknąć przykrości chowali się po katakumbach, gdzie też grzebali swych zmarłych chroniąc ich groby przed profanacją i ostatecznie grzebanie w ziemi nabrało charakteru zwyczaju chrześcijańskiego, gdy palenie zachowało charakter pogański.
Wyraźnie podkreślić atoli należy, że było tak przeważnie ale nie jedynie, ponieważ działo się jednak rozmaicie i nie było żadnej ustalonej zasady, tak że Kościół nie występował przeciwko paleniu zwłok po śmierci uważając je z religijnego punktu widzenia za rzecz zgoła obojętną.
Trwało tak aż do ósmego wieku po Chr., kiedy to Karol Wielki wydał swój drakoński ukaz paderborneński w roku 785, w którym pod karą śmierci zabronił palenia ciał po śmierci piętnując kremację jako zwyczaj ściśle pogański. Karol Wielki uczynił to pod wpływem i naciskiem duchowieństwa, które posiadając na własność grunt cmentarny kazało sobie za miejsca na groby doskonale płacić i robiło świetne interesy. Tak więc zakaz palenia miał początek czysto ekonomiczny wypływając z chciwości duchowieństwa katolickiego a nie z jakichkolwiek pobudek religijnych, to też Kościół jako taki oficjalnie przeciwko kremacji wcale nie występował aż do ostatnich czasów a mianowicie aż do 19 maja r. 1886, kiedy to stolica apostolska zabroniła palenia zwłok ludzkich rzekomo dlatego, iż jestto zwyczaj masoński, czym wszakże zgoła nie jest, ponieważ do zwolenników kremacji należą zarówno masoni jak i nie masoni i wolnomularstwo z kremacją w żadnym istotnym nie pozostaje związku. Pobudką do manifestacji stolicy apostolskiej był fakt, że jako zwolennicy kremacji wystąpili masoni włoscy, ale też dzięki temu sprawa posiada zaledwie charakter lokalny nie mający uzasadnienia poza granicami Włoch. Zakaz papieski nie posiada więc żadnej racji, z jednej strony bowiem nie sprzeciwia się dogmatowi o zmartwychpowstaniu, z drugiej zaś nie zmienia w niczym zwyczajów i obrządków pogrzebowych, których kremacja wcale nie usuwa.
Przedewszystkim co się tycze dogmatu zmartwychwstania to los, jaki spotka ciało ludzkie po śmierci, nie posiada żadnego wpływu; gdyby bowiem ci tylko mogli zmartwychpowstać, którzy zostali pogrzebani, to w takim razie od zmartwychwstania byliby wykluczeni ludzie zmarli na morzu i do wody wrzuceni, ludzie przez dzikie zwierzęta poszarpani i pożarci, ci wszyscy, którzy giną w pożarach, a przedewszystkim liczni męczennicy Kościoła katolickiego, którzy w swoim czasie na stosie poginęli. Wszak tego nie zechce twierdzić najzagorzalszy przeciwnik kremacji, który więc będzie musiał przyznać, że dogmat zmartwychpowstania w niczym pośmiertnemu paleniu ciał się nie sprzeciwia.
Zresztą i o tym pamiętać należy, że Kościół, który dzisiaj przeciwko kremacji występuje, nie miał żadnych skrupułów, kiedy w średnich wiekach palił setkami tysięcy na stosach niewinne ofiary Inkwizycji Św. i czarownice ku większej chwale Boskiej — ad majorem Dei gloriam! — z tą co prawda różnicą, że nie były to trupy ludzkie ale żywe i czujące istoty. Godzi się wyraźnie, zaznaczyć, że ostatnia czarownica została spalona w Księstwie Poznańskim w r. 1793, ostatniego zaś filozofa Kajetana Ripollę spalono w Walencji w r. 1826.
Skoro mowa o ofiarach prześladowań religijnych, to dobrze będzie przypomnieć, że zacząwszy od Abelarda i Arnolda z Brescji (spalonych w Rzymie r. 1155), Wikliffa zmarłego w r. 1384, Jakobsona Molaya z 45 rycerzami torturowanego i na wolnym ogniu spalonego w r. 1312, Husa i Hieronima (spalonych w latach 1415 i 1416), Sawonaroli i Domenika (spalonych w r. 1498), wreszcie Giordana Bruno (spalonego w Rzymie 15 lutego 1600 r. w obecności 50 kardynałów) aż do dzisiejszych dni istnieją dwa rodzaje prądów, wywołujących zemstę Kościoła a mianowicie: reformatorsko-religijny i naukowy. Dalej należy zauważyć, że spaleni na stosach zostawili po sobie licznych zwolenników i wyznawców. Dzięki temu można przyjąć już z góry jako fakt, że wspomnienie tych wszystkich męczenników, ich sposobu śmierci, wreszcie ich nauki ciągle żyją w sercach i umysłach ich wyznawców, dzięki czemu myśl podzielenia z niemi zaszczytnej postaci ostatniej posługi, jakkolwiek dopiero po śmierci, nie może w żaden sposób posiadać charakteru odpychającego. Rzeczywiście wszyscy wielcy męczennicy ludzkości tak proces palenia ciał ludzkich uszlachetnili i uświęcili, że kremacja jest bodaj najzaszczytniejszą formą ostatniej posługi, jaką ludzkość od zabobonów uwolniona za powszechnie obowiązującą uważać powinna.
Ale nawet Kościół katolicki potrafi w danym razie odstąpić od własnego uroczystego zakazu palenia ciał po śmierci, jeżeli przypadkiem wymaga tego najprostszy interes materjalny. Znany jest do tej pory jeden wprawdzie tylko ale za to charakterystyczny wypadek, świadczący najzupełniej o faktycznej bezpodstawności zakazu papieskiego, który nie posiada żadnej mocy, kiedy na nieposłuszeństwie można cośkolwiek zarobić.
W jakieś dwa lata po ukazie papieskim umarł w Penzingu pod Wiedniem w roku 1889 hr. Eugeniusz Silva Tarouca; umierając zapisał sumę 94,000 guldenów jakoteż na 12,000 guldenów oszacowany dom wiedeńskiemu konwentowi Bonifratrów z warunkiem, że jeden z członków konwentu będzie towarzyszyć ciału nieboszczyka przy procesie spalenia w krematorjum gotajskim, że odprawi tam wszystkie przez kościół katolicki przepisane ceremonje pogrzebowe, że potym przywiezie do Wiednia jego popioły, które mają być w kościele tegoż konwentu w Wiedniu pochowane i tablicą pamiątkową opatrzone. Kościół katolicki zastosował się do tych warunków testamentu w całej rozciągłości, bo chodziło o korzyść materjalną. Z powyższego okazuje się, że sam Kościół odstąpił od zakazu papieskiego, który zatym niepotrzebuje wobec tego faktu obowiązywać nikogo.
Nakoniec trzeba wziąć pod uwagę, że palenie ciał ludzkich po śmierci w piecach kremacyjnych nie ma faktycznie zgoła nic do czynienia z obrzędową stroną pogrzebów: czy człowiek zostanie do ziemi pochowany, czyli też w krematorjum spalony może wyspowiadać się i przyjąć ostatnie olejami św. namaszczenie lub zaniechać sakramentów stosownie do tego, czy tak pragnie uczynić, czyli też do podobnych ceremonji żadnej nie przywiązuje wagi. Bez względu na to, czy człowiek zostanie w postaci garstki popiołu do urny wsypany czyli też jako masa cuchnącej zgnilizny razem z trumną do ziemi pochowany może się odbyć zwyczajny pogrzeb wedle wszelkich przepisów religji katolickiej czy któregokolwiek z wyznań protestanckich, albo też może się nie odbyć, gdyby sobie ktoś takiego pogrzebu nie życzył. Zarówno trumna z ciałem jak i urna z popiołem mogą być do ziemi na cmentarzu wyznaniowym z wszelkiemi ceremonjami pochowane i przepisom religijnym może się w całości stać zadość. To samo odnosi się bodaj i do pogrzebów żydowskich jakkolwiek tutaj może rytuał stawia jeszcze większe przeszkody, ale wątpliwości nie ulega, że rosnąca z dniem każdym ilość wyznawców religji mojżeszowej widzi całą niekulturalność rozmaitych obrządków pogrzebowych żydowskich, toteż światli żydzi tak samo przeciwko krematorjum nic mieć nie mogą, jak i światli przesądów pozbawieni katolicy albo protestanci, których religji w najszlachetniejszej jej postaci ze strony krematorjum na pewne żadne niebezpieczeństwo nie grozi.
Mimo to wszystko nie ulega wątpliwości, że duchowieństwo zarówno chrześcijańskie jak i żydowskie u nas szczególniej długo jeszcze będzie opierać się kremacji, i że na początek trzeba będzie posiadać wiele odwagi cywilnej na to, ażeby pomimo oporu i powszechnie panujących przesądów jednakże przełożyć kremację nad grzebanie zwłok w ziemi. Ale ponieważ taki jest los wszystkich rzeczy nowych, bodajby najracjonalniejszych i najbardziej poparcia godnych, ponieważ każdy postęp w życiu ludzkim musi być wywalczony i ciężkiemi ofiarami opłacony, przeto polscy zwolennicy kremacji będą musieli stoczyć ciężką walkę z przesądem, ciemnotą i zabobonem, pocieszając się tą pewnością, że prędzej czy później rozumny pogląd na życie i na śmierć musi wziąć górę nad zwietrzałą już i spleśniałą średniowieczczyzną, i że warszawski piec kremacyjny będzie pełnił to samo kulturalne i hygieniczne zadanie, jakie pełnią wszystkie piece kremacyjne na kuli ziemskiej. Zwolna wszelkie Kościoły przyjdą do przekonania, że tak samo nie mają racji stawiając opór zaprowadzeniu kremacji, jak nie miały racji setki i tysiące razy w dziejach cywilizacji ludzkiej stawiając opór postępowi, który mimo wszystko jednakże własnych praw słuchając nie tylko przed ciemnotą i przesądem nigdy nie ustępował ale zawsze prędzej lub później odnosił zwycięztwo życiu ludzkiemu coraz większego nadając uroku.


V.

Przeciwko kremacji wyciąga się najrozmaitsze ciężkie zarzuty zarówno natury religijnej jak i etycznej: powiadają przeciwnicy kremacji, że palenie ciał po śmierci stanowi gwałtowne zerwanie ze zwyczajem przodków, że niszczenie zwłok ludzkich jest czymś niemoralnym, że tylko zatwardziali materjaliści mogą być zdolni do takiego czynu, że kremacja jest krokiem wstecznym pod względem kulturalnym, że obraża religijne uczucia ludu.
Co do religijnej strony kremacji staraliśmy się wszystkie nasuwające się zarzuty dostatecznie wyjaśnić i odeprzeć; komu te wywody nie trafiają do przekonania, temu żadne argumenty nie pomogą, i trzeba go pozostawić powolnemu wpływowi ewolucji myślowej, ponieważ tylko ta jedna może ostatecznie o bezzasadności zarzutów z religijnego punktu widzenia przekonać.
W jaki sposób kremacja może być cofnięciem się w rozwoju kulturalnym trudno zrozumieć umiejąc spokojnie i trzeźwo o jakiejkowiek kwestji myśleć; nie ulega żadnej wątpliwości, że jednym z warunków kultury jest postęp w urządzeniach sanitarnych i wszelkiego rodzaju instytucjach sprzyjających zdrowiu ludzkiemu. Zaraz na samym wstępie naszych roztrząsań staraliśmy się wykazać ponad wszelką wątpliwość, że wszystkie zasady rozumnej hygieny tylko za kremacją i za niczym innym przemawiać mogą. Postaramy się też wkrótce wykazać, że z estetycznego punktu widzenia kremacja jest również postępem i to znacznym postępem w sprawie oddawania ludziom ostatniej posługi, a przecież rozwój estetycznej strony życia także się do rozwoju kultury przyczynia i z tej racji kremacja jest krokiem naprzód a nie krokiem wstecz w dziejach kultury ludzkiej.
Dlaczego palenie ciał ludzkich, od których po śmierci grozi nam tak wiele niebezpieczeństwa, miałoby być rzeczą niemoralną, trudno zaiste wyrozumieć. Zmarłemu nie dzieje się żadna zgoła krzywda, boć każdemu z nas jest rzeczą całkiem obojętną, co się z nim stanie po śmierci, a jeżeli pozostałych przy życiu weźmiemy pod uwagę, to kremacja nie tylko nie jest rzeczą niemoralną ale przeciwnie wysoce moralną, jak to nietrudno wykazać. Pragnieniem pozostałych przy życiu jest zapewnić zwłokom drogich zmarłych rzeczywisty spoczynek i uwolnić je od ewentualnej profanacji, od rozkopywania grobów, od rozrzucania kości, wogóle od niepewnego w przyszłości losu. Zwyczaje grzebalne właśnie tego wszystkiego nie zapewniają. Już raz miałem sposobność wyraźnie zaznaczyć, że ludzie spółcześni mimo pozornie osiadłego trybu życia prowadzą faktycznie życie koczownicze, i dlatego też zdarza się bardzo często, że musiemy groby swoich najbliższych i najdroższych pozostawiać na obcej opiece nie mogąc ich ani zabierać, ani przenosić. Ale ta obca opieka nie jest rzecz prosta nigdy wystarczająca i nigdy nie może zapewnić tego pietyzmu, jakiego dla zmarłych wymagamy. Przez krótki stosunkowo przeciąg czasu grób jest jako tako utrzymany, potym ulega całkowitemu zaniedbaniu i opuszczeniu, potym ślad jego zanika powoli, potym okazuje się potrzeba kopania nowego grobu dla innego nieboszczyka, który tymczasem na miejsce dla swych śmiertelnych szczątków czeka, i pozostałe resztki wyrzuca się bez żadnych skrupułów nie uważając tego wcale za profanację lub za ujmę, lecz po prostu za konieczność życiową albo nawet ekonomiczną, ponieważ nie robi się ceremonji z grobami, któremi nikt się nie opiekuje, za utrzymanie których nikt nie płaci, które tylko niepotrzebnie drogie miejsce zajmują stanowiąc prawdziwą zawadę.
Że tak się faktycznie dzieje, o tym wiemy wszyscy aż nadto dobrze, a rewelacje w pismach codziennych od jakiegoś czasu pomieszczane wykazują jasno jak na dłoni, że wieczny spokój po śmierci i poszanowanie świętości grobów jest bardzo często na ustach tylko ale nie w życiu, które idzie swoją drogą nie pytając o wiele rzeczy stojących w sprzeczności z najzwyklejszym interesem materjalnym, czyniącym z człowieka zwierzę, które niczego nie uszanuje, co mu na drodze do zdobycia miłego grosza przeszkadza. A że częstokroć właśnie taką przeszkodę stanowią groby ludzkie, zajmujące za wiele drogiego i coraz bardziej drożejącego gruntu miejskiego, przeto niema się co dziwić, że chowanie do ziemi w trumnach zamiast być zwyczajem moralnym staje się coraz bardziej niemoralnym i na potępienie zasługującym, i pozostającym w rażącej sprzeczności z uczuciem pietyzmu dla nieboszczyków, którego objawy są coraz rzadsze i coraz mniej na korzyść zwyczajów grzebalnych przemawiają.
Z etycznego punktu widzenia wychodząc musiemy się jeszcze z jednym zarzutem rozprawić, a mianowicie z zarzutem zrywania z uświęconym zwyczajem przodków; otóż przedewszystkim tak nie jest, bo miałem już sposobność wykazać, że właśnie przodkowie nasi wielokrotnie przekładali kremację nad zwyczaje grzebalne, a następnie argument ten nie posiada żadnej mocy, ponieważ cały postęp polega w wielu razach na zrywaniu ze zwyczajami przodków i to na zrywaniu bardzo radykalnym, stanowiącym niezbędny warunek posuwania się naprzód w nieustannym pochodzie cywilizacyjnym.
Gdyby każde następne pokolenie nie chciało zerwać bodaj w części ze zwyczajami pokolenia poprzedniego czyli właśnie pokolenia przodków, to stalibyśmy na miejscu, nie uczynilibyśmy kroku naprzód chodząc nawpółnadzy po lasach i żywiąc się surowym mięsem.
Ten zarzut przeciwko kremacji wytaczany jest tak słaby i tak naiwny, że nawet dłużej nad nim zastanawiać się nie ma potrzeby, przechodząc do następnej strony zajmującego nas zagadnienia, a mianowicie do strony estetycznej kremacji, która rzekomo ma być przeciwna poezji cmentarza i zwyczajów grzebalnych.


VI.

Z domu, w którym umarł nieboszczyk, albo też z krypty kościelnej czy z domu przedpogrzebowego kroczy kondukt ulicami miasta ku odległemu zazwyczaj cmentarzowi wzdłuż pełnych ruchu ulic, wśród tłumów obojętnych na ból rodziny zmarłego, wśród niezadowolonych z powodu powstrzymywania i przerywania ruchu, wśród zgiełku i wrzawy, turkotu wozów i tententu kopyt końskich.
Żywi umarłym zbyt wiele czasu poświęcać nie mogą, więc odprowadzają ciało kawałek drogi a potym skręcają w pierwszą lepszą bocznicę wracając do swych zajęć codziennych, a tylko szczupła garsteczka bliższych znajomych lub życzliwych i przyjaciół idzie dalej aż na sam cmentarz; do nich przyłącza się czasami grupka zwyczajnych spacerowiczów, którzy nic lepszego do roboty nie mając, spełniają uczynek chrześcijański i oddają nieboszczykowi ostatnią posługę, rozmawiając wesoło, bawiąc się i żartując na tyłach konduktu pogrzebowego, aby zachowaniem się swoim nie razić i od ogólnego nastroju nadto nie odbijać.
Już sam kondukt pogrzebowy i warunki, w których tworzy się i rozpada, nie posiadają zgoła cech estetycznych, rażąc przeciwnie brzydotą i brakiem harmonji z nastrojem, jaki na pogrzebie panować powinien; dobrze jeszcze, jeżeli jest ładna pogoda i dostanie się na cmentarz nie pociąga za sobą zabłocenia się i zmoknięcia, a przecież w naszym klimacie mamy daleko mniej dni ładnych i pogodnych niżeli odwrotnie, czyli że większość pogrzebów musi się odbyć w warunkach wysoce nieestetycznych, wprost brzydkich.
Mieszanie błota miejskiego, jakkolwiek niemiłe, lepsze jest jeszcze od grząznięcia po kostki w błocie cmentarnym, od gubienia w nich kaloszy, od moknięcia nad grobem, od deptania sąsiednich grobów, czego z powodu oszczędności miejsca i ciasnoty uniknąć nie podobna, czego żadną miarą estetyczną stroną obrządku pogrzebowego nazwać nie można, a co sprawia, że większość uczestników z utęsknieniem oczekuje zakończenia ceremonji pogrzebowych, by tylko móc jak najrychlej cmentarz opuścić i znowu z powrotem w mieście się znaleźć.
Wszak nikt, kto bodaj raz brał udział w pogrzebie w słotną pogodę, nie zaprzeczy, że nasze pogrzeby rzeczywiście taki nieestetyczny charakter posiadają. Jakże inaczej odbywa się wszystko przy istnieniu krematorjum! Wobec tego, że krematorjum może się znajdować bodajby w samym środku miasta, ponieważ warunki zdrowotne w całości na to pozwalają, przeto nie ma nigdy potrzeby odbywania długich pochodów pogrzebowych i tracenia drogiego czasu, nie ma potrzeby przeciskania się przez tłumy przechodniów i wstrzymywania ruchu miejskiego, zwłaszcza jeżeli ustali się zwyczaj przenoszenia zwłok ludzkich do domów przedpogrzebowych, mogących znajdować się i przy krematorjach, do których w ten czy inny sposób bez straty czasu zawsze z łatwością dojechać można. Przy istnieniu krematorjów odpada tedy kondukt pogrzebowy i brnięcie w błocie w czas brzydki i deszczowy; sama zaś ceremonja, odbywająca się w pięknym, suchym, ciepłym, ładnie ozdobionym gmachu, przy akompanjamencie orkiestry albo chórów śpiewaczych, posiada wszelkie warunki po temu, aby mieć cechy estetyczne i odznaczać się rzetelną pięknością.
Trumna z nieboszczykiem zostaje umieszczona na katafalku, znajdującym się w pośrodku krematorjum, w niektórych krematorjach nad trumną wznosi się piękny baldachim, trumnę zaś samą można zawsze pokryć wieńcami z kwiatów i wstęgami, czyniąc ją rzeczą możliwie w takich warunkach ładną i estetyczną. Opuszczenie trumny odbywa się przy dźwiękach muzyki lub śpiewu a i samo opuszczenie jej sposobem automatycznym bez używania do pomocy rąk ordynarnych zazwyczaj grabarzy jest o wiele milsze i estetyczniejsze od spuszczania trumny do grobu po sznurach lub pasach wątpliwej nieraz czystości przez niezdarnych i nieuważnych grabarzy.
A czyż nie miłą jest świadomość, że zamiast cuchnącej i gnijącej a zaraźliwej masy skazanej na stoczenie przez robactwo i bakterje gnilne, co przecie musi ciężko obrażać nasze uczucie estetyczne, nie dające się chyba oszukać tym, że nie widzimy, co się z trupem w ziemi dzieje, skoro wiemy, że dzieją się z nim rzeczy straszne, otrzymujemy garsteczkę czystego i białego popiołu, który zsypany do urenki, mogącej przecież posiadać najwytworniejsze i najbardziej artystyczne kształty, zostaje pomieszczony w pięknym kolumbarjum, lub w grobie cmentarnym, ale znajdującym się tylko nad ziemią i posiadającym wszelkie warunki po temu, aby być dziełem sztuki rzeźbiarskiej.
Pomijam już tutaj fakt zdarzający się bardzo często, że trumnę z nieboszczykiem opuszcza się do grobu pełnego wody, gruntowej czy deszczowej, gdzie zaczyna się obrzydliwy proces gnicia z wszystkiemi tegoż następstwami; pomijam fakt, że nim jeszcze zwłoki zostaną całkowicie przez ziemię pochłonięte potrzeba złożenia na tak zwany wieczny spoczynek nowego nieboszczyka powoduje wydobycie resztek ze starego grobu i bezceremonjalne ich wyrzucenie, że niejednokrotnie odbywa się rozkopywanie starych cmentarzysk przy kopaniu fundamentów pod domy albo przy zakładaniu kanałów, czy rur gazowych albo kabli elektrycznych, a wszystko to posiada niewątpliwie cechy rzeczy obrażających najelementarniejsze uczucia estetyczne i przemawiających przeciwko grzebaniu w ziemi.
Taka szpetna profanacja grobów, będąca zaprzeczeniem „wiecznego spokoju“, nie może się odbywać przy istnieniu krematorjów, ponieważ urny z popiołami zdolne są trwać nieskończenie długo przynajmniej w ludzkim pojęciu tego słowa, a brak miejsca nigdy nie zdoła skłonić ludzi do burzenia kolumbarjów i wyrzucania popiołów ludzkich, gdyż nawet po bardzo wielu tysiącach lat te cmentarze popielnicowe nie będą stawać żywym w drodze, nie będą czynić im żadnego uszczerbku, i potrzeby życia nie zniewolą do wystąpienia przeciwko pietyzmowi, jaki się szczątkom ludzkim słusznie należy.
Urok i poezję kremacji uznawały zawsze wszystkie duchy prawdziwie poetyckie i artystyczne: pomińmy świat pogański, którego życie było od naszego o wiele piękniejsze i pełniejsze prawdziwego uroku, a przypomnijmy sobie tylko, że wielki poeta angielski Lord Byron spalił zwłoki drugiego wielkiego poety i przyjaciela swego Shelley’a w roku 1822, a słynny uczony i poeta niemiecki Jakub Grimm wystąpił już w r. 1849 w obronie kremacji jako rzeczy pięknej i estetycznej. Przykładów takich możnaby przytoczyć jeszcze kilka, ale te dwa jako najcharakterystyczniejsze zupełnie wystarczą.
Do jakich pomysłów artystycznych może dać natchnienie kremacja niechaj posłuży nam jako przykład fakt następujący: nim jeszcze liczne głosy wypowiedziały się za paleniem ciał po śmierci, znalazł się zwolennik tej postaci ostatniej posługi w osobie człowieka, który w dziejach nowoczesnej fabrykacji szkła zajmuje bardzo wybitną rolę. Mowa tu mianowicie o zmarłym w r. 1702 chemiku Janie Kunkelu, który zjednał sobie rozgłos światowy przez wykonanie nadzwyczaj barwnego i pięknego pucharu szklannego. W testamencie wyraził życzenie, aby jego śmiertelne resztki zostały spalone i ażeby przy pomocy uzyskanego w ten sposób popiołu sfabrykowano puchar rodzinny na pamiątkę jego wielkich zasług w rozwoju sztuki robienia szkła.
Podobną historję opowiadają o księciu Lauragais, znanym na dworze francuskim. Na wyrażone przez niego życzenie musiał chemik Vanderborg spalić zwłoki jego ukochanej małżonki a tą drogą otrzymany popiół zamienić na niebieską szklanną masę, którą złotnik kunsztownie oprawił a wdowiec w postaci pierścionka zawsze na palcu nosił.
Są to wszystko zapewne szczególne zdarzenia, które za prawidło służyć nie mogą, ale dowodnie wskazują na estetyczną stronę kremacji, posiadającą i pod tym względem niezaprzeczoną wyższość nad grzebaniem w ziemi.
Wielu ludzi pragnie wiedzieć ile też to popiołu pozostaje po człowieku i jak wielka musi być urna, któraby ten popiół wygodnie pomieścić mogła. Po spaleniu ciała ludzkiego, to znaczy po zamienieniu go w popiół, pozostaje pewna ilość białych kruszących się kosteczek, które po dokładnym wypaleniu już przy lekkim dotknięciu zamieniają się w proszek, po niedokładnym zaś wyglądają żółtawo, stawiają większy opór sproszkowaniu i pozwalają dopatrzyć się nawet swej pierwotnej postaci na większych odłamach. Popiół kostny składa się jedynie z fosforanu i węglanu wapnia obok odrobiny połączenia wapna z fluorem, które w urnie przechowane trwają czas nieograniczony w stanie całkiem niezmiennym, w żyznej ziemi zaś zostają szybko zużyte przez świat roślinny do budowy tkanek. Szczególniej ważną rolę odgrywa tutaj kwas fosforowy.
Waga popiołu otrzymanego po spaleniu ciała ludzkiego zależna jest od wielkości, rozwoju, i tęgości szkieletu kostnego, jakoteż od obfitości wody oraz tłuszczów. Z trupa mężczyzny otrzymuje się 3 — 5 kilo popiołu, który mieści się w urnie o 2 — 4 litrów pojemności. Dla kobiet i dzieci wystarcza zazwyczaj urna pojemności 1 — 2 litrów.
Kiedy mowa o estetycznej stronie kremacji to i o tym pamiętać należy, że powszechny zwyczaj palenia ciał ludzkich stworzy nowe pole dla architektury i rzeźby, jakoteż dla sztuki wyrabiania pięknych i ozdobnych uren, a fakt ten zgoła nie jest obojętny. Krematorja wszędzie są piękne i ozdobne, kolumbarja zaś dopraszają się o ładne urny, o piękne tablice, popiersia i pomniki, które znajdując się pod dachem i nie będąc wystawione na zgubny wpływ naszego klimatu mogą być wyrabiane z takich materjałów, jakie obecnie na cmentarzach naszych zgoła używać się nie dadzą. Dla naszej ubogiej sztuki rzeźbiarskiej, która niestety posiada tak małe do tej pory zastosowanie, stworzenie krematorjów i kolumbarjów będzie początkiem nowego okresu o wiele korzystniejszych warunków rozwoju, a kolumbarja staną się muzeami sztuki plastycznej dostępnej dla szerokich mas, których oko na wytworach piękna spoczywać będzie mogło.


VII.

Pozostaje nam do omówienia jedna jeszcze bardzo ważna strona a mianowicie strona ekonomiczna poruszonego tutaj zagadnienia. Zmarli nie tylko w życiu ekonomicznym ale i w życiu duchowym odgrywają niestety za wielką rolę i za wiele od żywych wymagają ofiar i poświęceń, przeciwko czemu ludzie rozumni i uczciwi coraz częściej i coraz energiczniej występują. Tyranja zmarłych pokoleń nad pokoleniami żywych dochodzi nieraz do absurdów i do krańcowości, która domaga się stanowczego przeciwdziałania.
Jakkolwiek wobec zwłok osób drogich i blizkich myśl o stronie ekonomicznej ostatniej posługi ustępuje zazwyczaj na plan drugi, to jednakże strona ta niewątpliwie istnieje i stanowi niejednokrotnie wielki ciężar przynoszący ogromny uszczerbek pozostałym przy życiu. To też należy sprawę tak postawić, aby ekonomiczna strona ostatniej posługi uległa zasadniczej reformie i nie występowała przy każdym poszczególnym wypadku, żeby wogóle została oparta na innych racjonalniejszych podstawach, co jest nie tylko zupełnie możliwe ale nawet bardzo pożądane.
Przy istnieniu cmentarzy, wymagających bardzo wiele miejsca, kwestja ekonomiczna w sprawie oddawania nieboszczykom ostatniej posługi odegrywa bardzo znaczną rolę; każde wielkie miasto musi mieć znaczną przestrzeń gruntu przeznaczoną pod cmentarz, a że ziemia jest droga więc też i pojedyncze groby także drogie być muszą. Dla uzyskania tańszego gruntu można zakładać cmentarze w znaczniejszej od miasta odległości, ale wtedy samo dostanie się na cmentarz jest już kosztowne i pociąga z sobą poważne wydatki. Znaczna nawet odległość cmentarza od miasta, rzecz w każdym razie wysoce niedogodna, wcale sytuacji nie ratuje i drożyznie miejsca pod groby zgoła nie zapobiega, ponieważ wobec dzisiejszego niezmiernie szybkiego rozwoju i wzrostu wszystkich większych miast daleko położony cmentarz staje się w krótkim przeciągu czasu cmentarzem samego miasta dotykającym, a jakkolwiek ziemia została pierwotnie tanio nabyta, to jednakże wobec powiększającej się ilości zgonów i większego zapotrzebowania na groby trzeba gruntu dokupić, a wtedy nie można już dokonać kupna na pierwotnych warunkach lecz po cenach znacznie wyższych, ponieważ wiadomo, że renta gruntowa rośnie nadzwyczaj szybko i dogodne pomieszczenie dla nieboszczyków wyrywa żywym z kieszeni poważne kwoty pieniężne, stające się niejednokrotnie znacznym ciężarem przynoszącym uszczerbek przy skromnym budżecie.
I nie ma na to żadnej rady, ponieważ spekulacja gruntowa nie zna granic, i sprzedającemu grunt jest zupełnie obojętne, czy własności jego potrzebna pod domy mieszkalne dla żywych czyli też na groby dla umarłych. Żadna gmina nie posiada i nie może posiadać tak wielkiego zapasu własnego gruntu, ażeby go wystarczyło na zawsze pod wszystkie potrzeby miejskie, ponieważ wzrost i rozwój miasta jest nieprzewidziany i nieograniczony. Zawsze więc kwestja ziemi cmentarnej będzie palącą kwestją ekonomiczną, ciążącą boleśnie na kieszeniach wszystkich obywateli.
Całej tej zawiłej i bardzo niemiłej sprawy, tak sprzecznej z uczuciem pietyzmu dla zwłok drogich zmarłych, można doskonale uniknąć przy pomocy krematorjum, ponieważ z przyczyn powyżej wyłuszczonych jest rzeczą absolutnie obojętną, gdzie stanie krematorjum, a z tego też powodu ostrze spekulacji gruntowej jest już znacznie, jeżeli nie całkowicie, stępione. Pod krematorjum i kolumbarjum można użyć ziemię najgorszą pod każdym względem, ziemię nie nadającą się na żaden inny cel, ziemię najtańszą i dającą się najłatwiej nabyć. Ponieważ krematorjum nie zanieczyszcza ani powietrza ani wody przeto sąsiedztwo jego jest zgoła obojętne, a mały szmatek ziemi wystarcza na bardzo długie lata i wzrost renty gruntownej nie wywiera wpływu na koszt spalenia oraz umieszczenia urny z popiołami w kolumbarjum. Mając na widoku wzrost miasta i konieczność zbudowania w pewnym określonym, jakkolwiek odległym, terminie nowego pieca kremacyjnego i nowego kolumbarjum można kupić jakiś tani małej wartości pieniężnej kawałek gruntu, który w danym momencie posłuży do wzniesienia nowych zabudowań kremacyjnych bez konieczności ponoszenia nadmiernych wydatków i bez obciążania kieszeni wszystkich mieszkańców miasta.
Nawiasem wspomnieć należy, że zakładanie cmentarzy jest podwójnie pod względem ekonomicznym szkodliwe: z jednej strony zniewala do ponoszenia znacznych a nie produkcyjnych wydatków a z drugiej strony odbiera grunt uprawie rolnej, uprawie jarzyn lub owoców, a przecież na te cele miasta nowoczesne potrzebują coraz większej ilości ziemi. Wiadomo nam wszystkim nawet bez czynienia specjalnych studjów w tym kierunku, jaką cenę posiada grunt podmiejski używany bądź do celów budowlanych, bądź pod jakąkolwiek kulturę. Wiadomo, że każdy, kto posiada pod miastem kawałek ziemi i umie ją wyzyskać, ciągnie ogromne zyski a nadto przynosi wszystkim mieszkańcom miasta prawdziwą korzyść. Zakładanie cmentarzy pozbawia miasta tych pożytecznych gruntów podmiejskich, a nadto cmentarze są wysoce szkodliwe jako składy zgnilizny, trucizny trupiej, bakterji chorobotwórczych i wszelkiego rodzaju zarazków.
Czyż ludzie po zrozumieniu tych wszystkich niezaprzeczonych faktów upieraliby się przy grzebaniu zwłok ludzkich zamiast je palić, gdyby nie stały na drodze rozmaite ciemne przesądy i zabobony, dla których ludzkość tyle ofiar ponosiła, ponosi i długo zapewne jeszcze ponosić będzie? Powszechny zwyczaj palenia jest jedną z najdonioślejszych reform, jakie ludzkość ma do przeprowadzenia w zakresie obyczajów najgłębiej w istotę życia wnikających, jedną z tych reform, która musi być z czasem powszechnie przyjęta, która atoli obecnie ogólnie rozumiana nie jest, której na drodze do szybkiego urzeczywistnienia się stoi cały szereg uprzedzeń opartych na braku elementarnych wiadomości odnoszących się do zdrowotnej strony zagadnienia cmentarnego, opartych na braku krytycyzmu, na zautomatyzowaniu życia, na bezmyślności u ogromnej liczby ludzi, którym nie chce się myśleć, którym nie chce się czynić żadnych wysiłków, dla których wszystko jest mniej lub więcej obojętne, dla których wszelka zmiana równa się wywróceniu świata do góry nogami chociażby ta zmiana była właśnie najbardziej dobroczynna i ze wszech miar najbardziej korzystna.
Ponieważ nie posiadamy u siebie do tej pory ani jednego krematorjum przeto nie podobna odpowiedzieć na stawiane inicjatorom pieca kremacyjnego pytanie, ile będzie u nas kosztować każde pojedyncze spalenie, czy będzie droższe, czy tańsze, czy może tak samo drogie jak i obecny pogrzeb; przytaczanie cyfr włoskich lub niemieckich, czy amerykańskich, nie miałoby żadnego zgoła celu, ponieważ nasze warunki są zupełnie inne, i ponieważ u nas trzeba przeprowadzić własną kalkulację i własne obliczenie.
Za granicami kraju naszego kremacja nawet przy niewielkiej ilości spalań dziennie jest tańsza od grzebania w ziemi; objaśnić należy, że im więcej wypada spalań dziennie tym każde pojedyncze spalenie wypadnie taniej, ponieważ głównie kosztuje rozpalenie pieca, bo utrzymanie go w stanie dostatecznie wysokiej temperatury wymaga już potym zaledwie dokładania węgla, a koszt rozkłada się na wszystkie pojedyncze spopielenia, tak że gdyby piec był czynny cały dzień koszt każdego pojedynczego spopielenia byłby bardzo nieznaczny. Na początek byłoby już dobrze, gdyby piec warszawski mógł dokonać bodaj jednego spopielenia dziennie, które byłoby oczywiście względnie drogie ale na pewne nie droższe od zakupienia i utrzymywania w dobrym stanie kosztownego grobu na Powązkach. Gdyby zaś piec został zbudowany za gotówkę dzięki ofiarności ludzi zamożnych i nie potrzebował opłacać procentów od pożyczki ani też jej amortyzować, kremacja okazałaby się na pewne od samego początku tania i dla wielu ludzi zupełnie dostępna. Koszt małej urny w miejsce dużej trumny okazałby się także znacznie mniejszy, ale w każdym razie z góry kalkulacji zrobić nie można i ściśle na pytanie da się odpowiedzieć dopiero po zebraniu wszystkich danych szczegółowych.
Jedno tylko teraz powiedzieć można i należy, że kremacja w zasadzie nie jest przeznaczona wcale dla jakiejś garstki wybranych, że to nie jest instytucja arystokratyczna, lecz przeciwnie w całym tego słowa znaczeniu demokratyczna, w przyszłości bowiem będzie się jej mógł poddawać każdy bez wyjątku, zarówno biedny jak i bogaty, i każdy jak z prochu powstał tak w proch się obróci. Kwestja przechowywania uren z popiołami jest w różny sposób rozstrzygana, ponieważ obok kolumbarjów, do celu tego niewątpliwie najodpowiedniejszych, istnieją jeszcze rozmaite pomysły spólnych nagrobków o najróżnorodniejszych kształtach, naprzykład o kształtach piramid, obelisków, czy innych tego rodzaju budowli, wznoszonych bądź na cmentarzach, bądź na gruntach dokoła kolumbarjów znajdujących się, a posiadających liczne nisze, w których mieszczą się urny z popiołami, a wszystkie te pomysły zmierzają do oszczędności miejsca a więc i do oszczędności pieniężnej bez jakiegokolwiek uszczerbku dla pamięci nieboszczyków, którzy w ten sposób krzywdy żadnej nie ponoszą. Instytucja kremacji nie uchybia wcale uczuciu pietyzmu dla zmarłych, przeciwnie nawet przez możliwie najznaczniejsze wyeliminowanie pierwiastka materjalnego pozwala na dostateczne rozwinięcie się uczucia pietyzmu dla zmarłych, na poezję w oddawaniu ostatniej posługi, na poezję w przechowywaniu drogich szczątków, i dlatego dzisiaj już wątpić nie można, że kremacja stanie się z czasem zwyczajem powszechnym, grzebanie zaś w ziemi jakimś przeżytkiem czasów barbarzyństwa i braku kultury, o których ludzkość tylko z książek i zapisków historycznych wiedzieć będzie.
Szczera chęć przyspieszenia tej chwili, w której i nasze społeczeństwo weźmie udział w pochodzie cywilizacyjnym spółczesnej ludzkości, wcisnęła mi pióro do ręki i zachęciła do napisania tej małej książeczki, której zadaniem jest spopularyzowanie idei kremacji w najszerszych sferach ludzi dostępnych dla cywilizacji i kultury.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wojciech Szukiewicz.