Oda V. Do samego siebie

ODA V.
Do samego siebie.

Quid diu vanas feriente nubes
Vota fallaci jaculamur arcu?

Długoż mam nosić rusznicę moje,
Puszczać do chmury próżne naboje,

Ja — co sam sobie jestem senatem,
Sam sobie wodzem, konsulem, światem?

Idźcie ode mnie, dotkliwe troski!
Oto mię wzywa Helikon boski,
Cień wawrzynowy, grota Parnasu
Wzywa mię k’sobie wytchnąć z niewczasu.

O helikońska święta wyżyno!
święte fale, co w Cydnie płyną!
Strojny w fiołki tespijski szczycie!
Wody, co z krynic parnaskich wrzycie!
 
O! czyż mię pchnęło ramię olbrzyma?
Czy miły zefir lot mój wydyma,
Że lecę ku wam przez wietrzną drogę?
I aż nad Cyrrą wstrzymać się mogę?

O! lubię przebiedz źrenicą moją
Ciebie, o Rzymie! ciebie, o Trojo!
I Kapitolu stare ogromy,
I awentyński głaz nieruchomy.

Tam, gdzie Klitumnus przy swej opoce
Dziewiczą falą dźwięcznie klekoce,
Albo gdzie Almon spada z szelestem,
Ja chętnie z memi myślami jestem.

Zdrój hypokreński słysząc z ustroni,
Zda mi się, słyszę, jak lira dzwoni;
Bo brzękot wody — to dźwięczne słowa,
To piosnka Muzy, piosnka Febowa.

Tu piękna Liris przepływa skoro,
Tu Trazymenu jasne jezioro
Bursztynem płynie, tutaj Piave
Tryska dokoła krople złotawe.

Tu, kalabryjskie zdobiący kraje,
Ezar opływa łąki i gaje,

Pląsa po błoni swawolnym biegiem
I oszczypywa kwiatki nad brzegiem.

Tutaj to błogo dla ziemskich dzieci?
Tutaj i niebo weselej świeci,
Tutaj i ptaszek strzeliściej śpiewa,
I radość hojniej serca oblewa.

Tu krotochwila dowcipem strzeli,
I zacne żarty idą weselej,
Kwiaty do koszów Gracya rada
Uprzejmą dłonią pięknie układa.
 
I pięknie, pięknie błyszczy o wschodzie
Siedem pagórków w Romula grodzie!
Weselsze myśli idą do głowy,
Gdy ją orzeźwi wiatr nadtybrowy.

Lutnisto grecki, o święty Febie!
O boże piesień! przyzywam ciebie,
Zejdź w kraj łaciński, w ustroń przyjemną,
Miłego wczasu zażywać ze mną.

Ty zaś, o Fusku! do mej ustroni
Przychodź, i przynieś — bo któż zabroni? —
Przynieś kochaną moją cytharę
I Horacego kameny stare.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maciej Kazimierz Sarbiewski i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.