Oda V. Gromi gnuśność wieku

ODA V.
Gromi gnuśność wieku.

Aut nos avarae vendidimus Tyro.

Czyśmy już cześć przodków Tyryjcom przedali?
Czyśmy ją posłali w dalekie wygnanie?
Gdzie silni rycerze? gdzie męże wspaniali?
Gdzie cnota? gdzie dzielność? Nie pomnim już na nie!

Czy godzi się dzisiaj mieć łańcuch na karku?
Przedawać tron Pyrrów i Agamemnonów?
Czy godzi się dzisiaj w bezecnym frymarku
Brać Weje w zamianę persyjskich zagonów?

Nowotny nasz żołnierz pieszczona dziecina!
Nie umie wrogowi wbić włóczni do łona,
Krnąbrnego rumaka munsztukiem nie spina,
Bo ręka niezręczna i słabe ramiona.

Gdy śniegi topnieją w górzystej czeluści,
I Tyber zaszumi w łożysku rodzimem,
Nasz rycerz struchleje i wpław się nie puści,
Nie dojdzie do Rzymu — bo woda pod Rzymem.

Gdy rumak pod jeźdźcem w podkowę uderza
I pocznie się zżymać — już jeździec bez duszy!
Drżą strachem kolana mężnego rycerza:
Cóż będzie, gdy w harce wojenne wyruszy?

A jednak też stopy, jak lekkie zefiry,
Uczenie pląsają wśród tanka, gdzie dziewki!

O! złammy, strzaskajmy i lutnie, i liry,
Zostawmy niewiastom pląsania i śpiewki!

Słyszycie? jęczenie nad Istrem zawrzasło:
To dziki Muzułman zatrąbił na rogu,
Aż Alpy z westchnieniem odbiły to hasło;
To wyzew do walki i ludom, i Bogu!

Pójdziemyż? czy chcecie? O! wcale nie wierzę.
Wprzód pozbyć się trzeba pragnienia i głodu;
Tu wina kaleńskie, tu drogie wieczerze,
Kupione za pieniądz czynszowy narodu.

Biesiada wciąż szumi, kielichy wciąż sterczą
I trunek smakowny przechodzi z rąk w ręce;
A księżyc, co uczcie przyświecał szyderczo,
Zdał teraz straż naszą porannej jutrzence.

I cóż nam do wojen? my znamy je wiernie,
Nam dobrze świadome stosunki Europy,
My tutaj na stole, przy dobrym falernie,
Zrysujem zastępy, wieżyce, okopy.

Powstańmy nakoniec! już jasno na dworze,
Już światłość poranna widoku udziela,
Już tarcza słoneczna wypływa nad morze,
I świetnym promieniem połyska i strzela.

Powstańmy nakoniec! niech ranek nas cieszy;
Powstańmy, Latyni! niech baczność się wznowi.
Nie dla nas to słońce: do Indyi śpieszy,
Stanęło na wschodzie, więc sprzyja Wschodowi.

Więc wschód i poranek posiędą niegodni.
Odzyszczmy go nazad, lub hańba nas czeka.
Nam jeno pozostał kraj mały, zachodni,
I zachód, i wieczór, i noc niedaleka.

Powstańmy, uderzmy, niech ginie wróg Pański!
Daleko go spędzim we wspólnym zamachu!
Niech Ganges, niech Tyber, niech kraj Luzytański,
Niech Grecya wytchnie od kajdan i strachu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maciej Kazimierz Sarbiewski i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.