Pamiątka 200-letniej rocznicy przybycia do Krakowa OO. Kapucynów 1695 roku/Pamiątka 200-letniej rocznicy przybycia do Krakowa OO. Kapucynów 1695 roku

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward Nowakowski
Tytuł Pamiątka 200-letniej rocznicy przybycia do Krakowa OO. Kapucynów 1695 roku
Wydawca Nakład O.O. Kapucynów
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia „Czasu“ Fr. Kluczyckiego i Sp.
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PAMIĄTKA
200-letniej rocznicy
PRZYBYCIA DO KRAKOWA
OO. KAPUCYNÓW
1695 r.

Kościół i Klasztor OO. Kapucynów w Krakowie.

N. Panna Marya Loretańska
w Kościele OO. Kapucynów w Krakowie.

Św. Franciszek Seraficki.
w Kościele OO. Kapucynów w Krakowie.

Święty Feliks z Cantalicio,
Patron dzieci
w Kościele OO. Kapucynów w Krakowie.
PAMIĄTKA
200-letniej rocznicy
PRZYBYCIA DO KRAKOWA
OO. KAPUCYNÓW
1695 r.
separator poziomy
W KRAKOWIE,
W DRUKARNI „CZASU“ FR. KLUCZYCKIEGO I SP.
pod zarządem Józefa Łakocińskiego.
1895.
separator poziomy
Dochód jako ofiara na potrzeby kościoła.
separator poziomy
NAKŁADEM OO. KAPUCYNÓW.


Ipsi peribunt, tu autem permanebis...
Tu idem ipse es, et anni tui non deficient.
(Ps. 101.)


Gdy na początku XVI wieku, zarażone zgnilizną herezyi, wyrodne dzieci zaczęły odpadać od Kościoła, i oczyszczony Kościół rozwinął nowe życie przez powstałe nowe zakony i zreformowanie dawnych, O. Mateusz a Bassio dał początek zakonu Kapucynów. Zadaniem i celem Kapucynów byłe najściślejsze zachowanie pierwotnej reguły św. O. Franciszka. Nazwa zaś Kapucynów miała powstać ztąd, że gdy Ojcowie nowo powstałego zakonu szli do Ojca świętego z kapturami na głowach, a te kaptury były większe i innej formy od tych, z jakiemi dotąd widywano w Rzymie zakonników, gromadka dzieci poczęła wołać Capucini, od wyrazu Capucium kaptur; Ojcowie słysząc to powiedzieli: nazywajmyż się tak, jak dzieci nas nazwały. I odtąd zakon ten odnowionej reguły św. O. Franciszka przyjął sobie nazwę Kapucynów i pod tą nazwą otrzymał od Stolicy Apostolskiej potwierdzenie. Zrazu Kapucyni otrzymali w r. 1525 ustne potwierdzenie Klemensa VII, a następnie 13 Lipca 1528 r. wydaną została w tym celu Bulla, mocą której jako eremici minorici upoważnieni byli mieszkać w eremach, nosić przyjęty przez nich ze spiczastym kapturem habit, zapuszczać brody i przyjmować do swego zgromadzenia nowych członków. Ostatecznie Papież Paweł III, sprzyjając Kapucynom i gorliwie się nimi opiekując, w r. 1536 wydał Bullę, potwierdzając ich ustawy zakonne, a Papież Paweł V w r. 1619 dozwolił im mieć własnego generała. „Kapucyni — czytamy w Encykl. Koś. IX, str. 612 — przez swoje ubóstwo i bezinteresowność, przez swą pokorę i poświęcenie się w niesieniu pomocy duchowieństwu parafialnemu, stali się szczególniej drogimi Kościołowi. Nie mniej gorliwie poświęcali się missyom, a w Tybecie począwszy od 1707 r. byli nawet szczęśliwsi od Jezuitów.“ Nie było takiego zakątka świata, gdzieby nie było Kapucynów; mieli swe klasztory nawet w Petersburgu, w Moskwie. Główne zaś swe misye mieli: w Brazylii, Kongo, Berberyi, Grecyi, Syryi, Egipcie, w Tunisie etc. Pierwszy ksiądz katolicki, który jako misyonarz zamieszkał w Syberyi, był to O. Eliasz z Uściługa (Głębocki) Polak, 30 lat tam odprawiał misyę. W roku 1761 było Kapucynów na całym świecie 34.059. W samym Rzymie było przeszło 250. W chwale świętych Kościoła jaśnieją święci Kapucyni: 1) 14 stycznia bł. Bernard z Corleone; 2) 4 lutego św. Józef z Leonissy; 3) 24 marca bł. Dydak z Kadyksu; 4) 24 kwietnia św. Fidelis z Synmaringa, protomartyris Propagandae Fidei; 5) 11 maja bł. Benedykt z Urbino; 6) 18 maja bł. Feliks z Cantalicio; 7) 23 maja bł. Kryspin z Witerbo; 8) 31 maja bł. Feliks a Nicosia; 9) 7 lipca św. Laurenty z Brundusio; 10) 11 września bł. Bernard a Ophydo; 11) 12 października św. Serafin de Monte Granario; 12) 30 października św. Anioł ab Acria; 18) 9 lipca św. Weronika a Julianis. Alfons d'Este, książe Modeny, słynny książe de Ioyeuse, książe Barberini i wielu innych wysokiego rodu mężowie nosili habit kapucyński. Aleksander Sobieski, syn króla Jan III na łożu śmierci pragnął zostać Kapucynem i do zakonu był przyjęty. Pierwszym z Polaków Kapucynem był Jan Dębiński, syn Walentego, kanclerza wielkiego kor. i kasztelana krakowskiego, zm. 1584, znakomitego zasługami i słynnego mowcy, którego Orzechowski nestorem polskim nazywa i który w Katedrze krakowskiej w kaplicy Grota ma wspaniały pomnik z czerwonego marmuru z posągiem leżącym na sarkofagu. Życiorys tego pierwszego z Polaków Kapucyna jest „w Matce Świętych polskich”. Roku 1632 życie zakończył w Helwecyi w Konstancyi pr. Do Polski już Zygmunt III pragnął wprowadzić Kapucynów, lecz św. Kongregacya odpowiedziała: że zakon ten tak ostry w swoich ustawach, znalazłby wiele trudności w Polsce do zachowania swej reguły“. Władysław IV. poznawszy znakomitego Kapucyna Waleryana Magni, zaprosił go do Krakowa na swoją koronacyę. A Hyacynt Casali (Kapucyn) wysłany był od Grzegorza XI poselstwie do Polski. Dopiero jednak Jan III Sobieski, spełniając ślub na zawdzięczenie Bogu za pomyślne swoje wyprawy przeciwko Turkom i Tatarom, wyjednał od Stolicy Apostolskiej pozwolenie na sprowadzenie do Polski zakonu Kapucynów. I Innocenty XI 1680 r. 10 września wydał breve, mianując O. Jakóba z Rawenny komisarzem do założenia w Polsce dwóch klasztorów, jednego w Warszawie, a drugiego w Krakowie. Jadąc na wyprawę wiedeńską Król Jan III przed cudownym obrazem Matki Bożej w Krakowie u Karmelitów na Piasku uroczyście ponowił ślub swój — wystawienia klasztoru Kapucynów w Warszawie „Chrystusowi tryumfującemu“. Co gdy nastąpiło, i Kapucyni dnia 11 listopada 1694 r. wprowadzeni byli do wystawionego im przez króla kościoła i klasztoru w Warszawie, w roku 1695 dnia 20 lipca komisarz generalski O. Franciszek ab Arecio w towarzystwie O. Bernarda z Sienny i brata Karola z Uzzano, otrzymawszy od króla list polecający do biskupa krakowskiego, wyjechał do Krakowa dla założenia tam drugiego klasztoru, w Breve Papieskiem Innocentego XI wskazanego.
W drodze do Krakowa O. Franciszek wstąpił do Kielc, gdzie wówczas rezydował biskup krakowski Małachowski i oddał mu list królewski. Biskup Małachowski przyjął Kapucynów z największą uprzejmością i dał im pomieszkanie w swoim pałacu i po dwóch dniach dał im list do swego sufragana w Krakowie biskupa Stanisława Szembeka (później biskup kujawski). OO. Kapucyni przybyli do Krakowa 4 sierpnia 1694: r. i niezwłocznie udali się do kościoła katedralnego i w kaplicy przed Najśw. Sakramentem odmówili „Te Deum laudamus“. Następnie oddali list polecający biskupa Małachowskiego Sufraganowi jego biskupowi Szembekowi. Biskup Szembek polecił im, żeby tymczasem zamieszkali przy kościele św. Piotra na Garbarzach (w tem miejscu dziś stoi klasztor Zmartwychwstańców) u proboszcza ks. Jana Stachowskiego. Zamieszkawszy tam i rozpatrzywszy się w Krakowie dnia 24 września nabyli plac (gdzie obecnie stoi klasztor) za 9.362 złp. i 4 października przenieśli się do będącego na tym placu domku drewnianego i przed ustawionym w tym domku obrazem św. O. Franciszka odmówili: „Te Deum laudamus“. Niezwłocznie w tem swojem hospitium urządzili kaplicę, w której 9 października biskup Szembek odprawił pierwszą Mszę św. Jak było przyjęte przybycie Kapucynów do Krakowa od miasta, z tego już można wnosić, jakie zaraz w ślad za tem otrzymali oni na fundacyę swoją jałmużny. Albrecht Dębiński ofiarował im 2.000 złp., Wielopolski starosta krakowski 1.000 złp., Straszewski krewny Wielopolskiego 3.000 złp., Warszycki wojewoda sandomierski 1.000 złp. Przybyły z Warszawy Jan Ceroni wyznaczył 23 lutego 1696 r. miejsce na kościoł i klasztor a 10 kwietnia sam biskup Małachowski odprawiwszy o godzinie 7 Mszę św. w kaplicy, poświęcił i położył kamień węgielny, pod który wykopali ziemię sami Kapucyni O. Hieronim, O. Wiktor i brat Karol. I rozpoczęła się budowa na chwałę Bożą. Z Warszawy przysłali na tę budowę jałmużnę, królowa Marya Kazimiera 16.000 złp., Hieronim Lubomirski 1.500 złp. Benedykt Sapieha 200 talarów, Józef Myszkowski margrabia pinczowski 900 złp. Kiedy budowa w miarę środków postępowała, na początku 1697 roku przybył do kaplicy Kapucynów wyżej wspomniany Albrecht Dębiński, co ofiarował był zaraz po przybyciu Kapucynów 2.000 złp., wysłuchał Mszy św., po której oglądając budowanie, zapytał pod jakim tytułem ma stanąć kościół, a otrzymawszy odpowiedź, że pod wezwaniem Zwiastowania Najśw. Maryi Panny, zdawało się, że był bardzo wzruszony. Nic jednak nie powiedziawszy, odszedł. Na drugi dzień znowu przyszedł i oświadczył, że sam własnym kosztem chce wystawić ten kościół i klasztor.
Wojciech Dębiński herbu Rawicz pochodził z tejże rodziny co wyżej wspomniany Walenty, kanclerz wielki kor. Posiadał wielkie majętności w Krakowskiem a w samym Krakowie znaczną posiadłość, rozciągającą się od ulicy Karmelitańskiej do ulicy Wolskiej i na tej posiadłości pałac okazały, w którym przybywając do Krakowa na koronacyę mieszkał August III z królową i który nazwał „Retirada“. Tu jenerał Wodzicki przyjmował Kościuszkę.
Po ukończeniu kościoła i klasztoru przez przybyłego nowego budowniczego Marcina Pelegriniego, 3 października o godzinie 3-ciej po południu, kanonik i kustosz krakowski Józef Zebrzydowski w uroczystej procesyi z dawnej kaplicy wprowadził OO. Kapucynów do nowo wystawionego kościoła, niosąc Najśw. Sakramentu w licznej asystencyi duchowieństwa, pobożnego ludu i przybyłych na ten akt z Warszawy 8 Kapucynów. Kiedy procesya stanęła przed kościołem, fundator Dębiński oddając klucze, w prześlicznej swej przemowie wyraził prośbę, żeby modlitwami swemi uprosili mu przyjęcie jego do nieba, jak on wprowadza ich obecnie do wystawionego na chwałę Bożą kościoła.
Kościół został pokonsekrowany 15 maja 1703 r. przez Kazimierza Łubieńskiego, natenczas sufragana krakowskiego[1] i nietylko odtąd zawsze był ulubionem miejscem modlitwy pobożnych Krakowian, lecz doznawał jeszcze przecz wszystkie czasy szczególnej, wyraźnej opieki Niebieskiej, którą OO. Kapucyni przypisywali (jak czytamy w ich kronice) temu, że był poświęcony Matce Bożej. Jakoż przez cały czas nigdy go nie dotknęła żadna klęska, pomimo, że wokoło wszystko nieraz uległo powszechnemu spustoszeniu przez morowe zarazy, pożary, napady, rabunki i morderstwa nieprzyjaciół Szwedów, Moskali i Prusaków. Jakoż gdy w r. 1707, podczas morowej zarazy trwającej do 1710 r. w Krakowie i w okolicach umarło przeszło 30.000 ludzi, i nie była ani jednego domu, do któregoby śmierć nie zawitała, w klasztorze Kapucynów, chociaż było 17 zakonników, ani jeden nawet w tym czasie nie zachorował. Przez ten czas dla ostrożności nabożeństwo się odbywało w ustawionym we drzwiach kościoła ołtarzu. A gdy w tej powszechnej i strasznej klęsce niepodobna było udawać się na kwestę, OO. Kapucyni obficie byli zaopatrywani, jak kronika mówi, we wszystko przez fundatora Dębińskiego, panią Wodzicką i biskupa krakowskiego Łubieńskiego, który przez cały czas, jak był biskupem, z największą był dla Kapucynów przychylnością i umierając darował im swoją bardzo cenną bibliotekę. Roku 1712 sam przewodniczył uroczyście odbytej ceremonii wprowadzenia statuy św. Feliksa przy obchodzie jego kanonizacyi z kościoła Najśw. Panny Maryi na Rynku.
Niemniej wielkim dowodem opieki Matki Bożej nad klasztorem i kościołem tym było jego ochronienie w czasie Konfederacyi Barskiej, kiedy wszystkie przedmieścia Krakowa, a kościół Kapucynów wówczas był po za murami na przedmieściu, zostały przez Moskali spustoszone, klasztor i kościół Kapucynów prawie cudownie ocalał. Toż samo i w r. 1794 przy zdobyciu Krakowa przez Prusaków i w r. 1850 podczas wielkiego pożaru. Gwałtownym wiatrem niesione głownie palące się przelatywały ponad kościołem i żadna na kościół nie spadła.
Słowem przez 200 lat kościół i klasztor, jak został wystawiony, tak dotąd w całości przetrwał — wszystkie burze, wszystkie klęski nietknięty przebył. Kronika klasztorna, opisując szczegółowo wszystko, co się działo i w kraju i w Krakowie i w klasztorze, przypisuje to wyraźnej, szczególnej opiece Matki Bożej.


Zajrzyjmy teraz do kościoła, chociaż w pobieżnym przeglądzie znaczniejszych jego pamiątek, pomników przeszłości i cenniejszych obrazów.
Już od plantacyj na wstępie każdego zwraca uwagę prześliczna statua Matki Bożej, jako Królowej Korony Polskiej. Opis tej statuy nader zajmujący ob. na końcu książeczki. Dalej przy samych kratach stoi krzyż, na którym umieszczona tabliczka opiewa, że to jest mogiła Konfederatów Barskich tu poległych i tu pochowanych 12 Sierpnia r. 1768. Zwracamy uwagę, że to już ostatnia i jedyna pamiątka grobowa Konfederatów Barskich, ochroniona dotąd troskliwością OO. Kapucynów przed zbrodniczą ręką, czychającą już na jej zagładę. Wchodząc przez bramę żelazną po prawej stronie, przy Lorecie stoi figura św. Jana Nepomucena, wystawiona wskutek ślubu, uczynionego przez OO. Kapucynów z następującego powodu: W miejscu gdzie ta figura stoi, przy kopaniu fundamentów taki był napływ podziemnej wody, że przez trzy miesiące pompując, nie można było się jej pozbyć i wykopana sadzawka w ogrodzie nie mogła ją odciągnąć, sam robotnik kosztował do 600 zła., dopiero po uczynionym ślubie wystawienia statuy św. Jana, jako patrona od nawodnienia, ustał napływ wody. Statua zrobiona z kamienia pińczowskiego kosztowała 30 dukatów, poświęcił ją Maciej Łubieński, kanonik krakowski, przyłożywszy się najwięcej datkiem do jej wystawienia. Tamże druga statua Matki Boskiej Loretańskiej, zrobiona z kamienia ofiarowanego przez OO. Jezuitów (od św. Macieja). Z lewej strony w rogu, przytykając do biblioteki, stoi pomnik (kolumna z urną) Piotra Swiderskiego, pułkownika Legii nadwiślańskiej, który walczył pod Kościuszką i Dąbrowskim. W kruchcie, po lewej stronie piękny pomnik, wystawiony dla Józefa Wodzickiego, generała polskiego, poległego pod Szczekocinami w r. 1794 w bitwie z Moskalami i Prusakami. Z prawej zaś strony tablica marmurowa Ludwiki z Mniszchów, żony Józefa Potockiego, hetmana W. K. i kasztelana krakowskiego, zmarłej w r. 1785, nadto tablica marmurowa Dra. Władysława Jabłonowskiego, zmarłego w r. 1894 w Burges w Turcyi, znakomitego patryoty, brata Aleksandra historyka, tudzież Józefa Łepkowskiego, rektora Uniw. krakow., zm. w r. 1894 i jego żony Stanisławy, córki Karola Libelta, na której w tym kościele pogrzebie X. Pelczar miał mowę i wydrukował takową.
Wchodząc do kościoła, nadedrzwiami pomnik dla Władysława Rawicza, którego Moskale powiesili w r. 1863 w Siedlcach przed oknami domu, w którym mieszkała żona jego. Syn bankiera warszawskiego, życie i cały majątek poświęcił był dla Ojczyzny.
Tuż przy drzwiach — tablica marmurowa dla Piotra Falkenhagen Zaleskiego, znanego z wielkiej zacności ekonomisty.
Z jednej i z drugiej strony piękne i ozdobne marmurowe pomniki Siemońskich, Łosiów, Bobrowskich, spokrewnionych z fundatorem Dębińskim, a także nadgrobek Ludwikowi Łempickiemu, Kasztelanowi, zm. w r. 1872, który czynny brał udział we wszystkich sprawach narodowych i obywatelskich.
Po lewej stronie mamy ołtarz św. Kajetana, wystawiony nakładem sufragana krakowskiego Stanisława Szembeka. Obraz malowany we Florencyi przez Piotra Danaini. Przed tym ołtarzem miał Mszę św. Biskup krakowski Kajetan Sołtyk, którego ojciec Józef Sołtyk, kasztelan lubelski, zm. w r. 1739, w grobach tego kościoła pochowany. Nabożeństwo odprawił sufragan krakowski biskup Kunicki.
Przy ambonie pomnik z wizerunkiem Ignacego Dębińskiego, zm. w r. 1799,[2] ojca znakomitego generała Henryka, i z drugiej strony ambony matki Generała, Maryanny z Moszyńskich, zm. w r. 1829, obu w tych grobach złożonych. A pod samą amboną tablica marmurowa Leona Rzewuskiego, zm. w r. 1869, syna sławnego Emira, co poległ w r. 1831 w bitwie z Moskalami pod Daszowem. Ten Leon Rzewuski ciało brata swego Stanisława, zmarłego w r. 1831 i pochowanego na cmentarzu św. Bronisławy przy kopcu Kościuszki, przeniósł ztamtąd w r. 1853 i pochował w grobach tego kościoła i pomnik mu przy ołtarzu św. Antoniego wystawił, a później i sam tu został złożony. Rzewuscy są fundatorami w Olesku klasztoru Kapucynów. Klasztor ten w Olesku najwspanialszy ze wszystkich, jakie tylko gdziekolwiek mają Kapucyni.
Dalej — ołtarz św. Feliksa, Kapucyna, patrona dziatek, które z całego miasta w jego święto 18 Maja tu się gromadzą dla namaszczenia ich olejem św. Feliksa. W kronice zapisane są cudowne uzdrowienia za przyczyną św. Feliksa tu w Krakowie zaszłe. W liczbie tych i uzdrowienie księżniczki Lubomirskiej, Urszulanki, siostry fundatora klasztoru Kapucynów w Rozwadowie. Przed tym ołtarzem kardynał Lipski miał Mszę św. w r. 1739 w święto św. Feliksa. Tuż obok ołtarzyk św. Józefa z Leonisy, Kapucyna.
Dalej postępując jesteśmy przed Wielkim Ołtarzem. Obraz tu Zwiastowania N. M. P. przysłany został w 1701 r. przez W. Księcia Toskańskiego, jako kopię będącego we Florencyi u Serwitów cudownego obrazu. W drzwiczkach Cyborium jest prześliczny obraz Zbawiciela. Żona Zygmunta III darowała była go Jezuitom u św. Barbary, a po zniesieniu ich zakonu, wzięty ztamtąd przez kanonika Józefa Olechowskiego i oddany Kapucynom. W górze obraz św. Józefa malowany przez Militora za 5 dukatów nabyty.
W ścianie po stronie ewangelij wmurowaną jest kula, która podczas konfederacyi Barskiej w bitwie z Moskalami 15 Sierpnia 1768 r., wleciawszy do kościoła w tem miejscu upadła, nie wyrządziwszy żadnej szkody.
Idąc na prawo, ołtarzyk św. Fidelisa, Kapucyna, umęczonego przez heretyków w Szwajcaryi 1622 r., a dalej w bocznej kaplicy w ołtarzu jest obraz św. O. N. Franciszka, malowany przez sławnego malarza Czechowicza, za który dano 26 dukatów. Na tym ołtarzu jest statua św. Józefa i tu przyjmują OO. Kapucyni do bractwa św. Józefa, mając sobie od dzisiejszego Papieża Leona XIII, powierzony wyłącznie zarząd tego bractwa. Przy tym ołtarzu jest pomnik z bronzowem popiersiem, wystawiony dla Dra Władysława Krajewskiego, Sybiraka, zm. w r. 1891, przez jego przyjaciół z Warszawy. W tej kaplicy jest także tablica marmurowa, wystawiona dla Rozalii z Świdzińskich Małachowskiej, zmarłej w roku 1834, żony generała Stanisława Małachowskiego, którego bardzo zajmujące pamiętniki jego niewoli moskiewskiej wraz z listami jego do tej żony wydał hr. Łoś.
Postępując dalej wchodzimy przez ukośny korytarzyk do kaplicy, w ołtarzu której jest wielki krucyfiks, uważany jeszcze za cudowny przez Karmelitów bosych u św. Michała, zkąd po zniesieniu ich klasztoru został przez Kapucynów pozyskany.
Za tą kaplicą jest ołtarz św. Antoniego Padewskiego. Obraz, sprowadzony z Bononii, kosztował 24 dukaty. Na tym ołtarzu stoi krucyfiks z kości słoniowej, zrobiony przez wielkiej świątobliwości O. Franciszka z Pescii, komisarza generalnego; zmarł w r. 1719 na usłudze zapowietrzonych we Lwowie, gdzie kościół OO. Kapucynów był wystawił.
Wróćmy znowu w środkową nawę kościoła i w ścianie między kaplicami św. O. N. Franciszka i św. Antoniego widzimy okazały pomnik, wystawiony dla fundatora tego kościoła Albrechta Dębińskiego, chorążego zatorskiego, zm. 27 Maja 1720 r., z wizerunkiem jego u góry, a w dole umieszczonym grobowcu jego w kształcie sarkofagu, gdzie i ciało jego złożone jest za pozwoleniem biskupa krakowskiego Szaniawskiego. Wiadomo bowiem, że wyżej nad pawiment mogą być umieszczone w grobowcach ciała tylko wielkiej świątobliwości osób i to za szczególnem pozwoleniem władzy duchownej. Nabożeństwo żałobne odprawione było z największą wystawnością. Cały kościół był okryty czarnem suknem. Celebrował Piotr Tarło, biskup kujawski; przy kondukcie było czterech biskupów in pontificalibus. Jak miłował Kapucynów, świadczą słowa jego testamentu, w którym do rodzeństwa swego mówi: „zalecam wam OO. Kapucynów fundacyi mojej, abyście ich mieli w opiece i opatrzności swojej, o kościele i klasztorze mieli staranie, jeżeliby jakiego kosztu potrzebowali na konserwacyę, restauracyę, albo li jako potrzebę klasztorną, proszę nie żałować kosztu i mieć to miejsce zawsze jako swoje w opiece i swojej szczodrobliwości“. Umierając kazał się pochować w habicie kapucyńskim. Nad tym grobowcem u góry piękny obraz św. Józefa z Leonissy.
Wróćmy teraz do kruchty i przez drzwi oszklone na prawo udajmy się do Loretu, w przedsionku którego zwraca uwagę piękny i okazały pomnik, wystawiony dla Franciszka Wolfa, znanego w Krakowie z poświęcenia się dla sprawy narodowej, bogatego bankiera, pochowanego w kościele przemykowskim w dobrach jego; tu zaś wystawiono mu pomnik jako wielkiemu dobrodziejowi Kapucynów. Obok tego skromna kamienna tabliczka, którą wieloletni tu gwardyan O. Leon Doliński, którego układu Brewiarzyk tercyarski w tysiącznych egzemplarzach po całej wciąż rozchodzi się Polsce, wystawił dla matki swojej Reginy z Czechów Dolińskiej, biorącej czynny udział w sprawach patryotycznych, i za to więzionej, i w więzieniu zmarłej. Cześć jej pamięci. Zaraz, tabliczka kamienna druga z napisem: O Maryo, Matko Boża, wysłuchałaś mnie, dzięki Tobie“.
Lecz oto już i Loret, otoczony w około korytarzem, w którym odbywa się zwykle w uroczystościach procesya. Oddrzwia do Loretu marmurowe z herbem Dębińskiego-Rawicz u góry. Loret bowiem wystawił także ten sam fundator kościoła Albrecht Dębiński, jako wyraz czułej swej pobożności do Matki Bożej. Budowa rozpoczęła się w r. 1712 pod dozorem budowniczego Bażanki, Polaka, a ukończona została w r. 1719. Uroczyste poświęcenie nastąpiło w piątą niedzielę po Wielkanocy przez Piotra Tarłę, biskupa kujawskiego, będącego także i kanonikiem krakowskim i proboszczem morawickim (umarł w r. 1722 biskupem poznańskim). Wprowadzenie statuy N. M. P. Loretańskiej przez tegoż biskupa Tarłę z wielką uroczystością, przy licznem zgromadzeniu duchowieństwa i ludu pobożnego odprawiło się w drugi dzień Zielonych Świątek z kościoła św. Anny przez rynek i bramę wiślną. Śpiewy, muzyka, iluminacya, strzelanie z armat, ustawionych nad Rudawą, zarządzone przez obecnego przy tym obchodzie generała artyleryi i wojewodę chełmińskiego Rybińskiego — wszystko to nadawało tej uroczystej procesyi wielkie znaczenie i świadczyło o wielkiej dawniej pobożności do Matki Bożej Polaków. Sukienkę ozdobną dla Matki Bożej, dwie korony z drogocennemi kamieniami ofiarowała Wielopolska starościna krakowska. Drugą także piękną i kosztowną sukienkę dla Matki Bożej ofiarowała Helena Rybińska, żona wyżej wspomnianego generała artyleryi. Statuę nieśli Franciszkanie w dalmatykach; ozdobne feretrum, na którem była ustawiona statua prześlicznej roboty, ofiarowały Karmelitanki bose. Piękny ołtarz z kolumnami marmoryzowany wykonał braciszek Kapucyn, Bernard z Lugano, wedle planu budowniczego Szczepana Humberta, któremu w korytarzu wystawiono tablicę pamiątkową. Obraz Matki Bożej na zasuwie malował później Jabłoński. W ołtarzu umieszczono cyborium, przerobione z biurka, należącego dawniej do króla Jana III, ofiarowanego przez Jakóba Sobieskiego, przyozdobione prześlicznemi artystycznie wykonanemi miniaturami na pergaminie. W tej kaplicy, jak wiadomo, Kościuszko, przybywszy z generałem Wodzickim, wykonał tu przysięgę Bogu, że się poświęci na ratunek Ojczyzny, a O. Kajetan gwardyan, odprawiwszy Mszę św., poświęcił im ich pałasze dn. 24 Marca 1794 r. Kaplicy tej Loretańskiej na prośbę gwardyana O. Bronisława Lewandowskiego r. 1863, Ojciec św. Pius IX udzielił nadzwyczajny na wieczne czasy przywilej, że każdego dnia można tu dostąpić odpustu zupełnego — pro vivis et defunctis — przywilej, jakiego nie ma żaden kościół nietylko w Krakowie lecz i w całej Polsce. Dawniej na kaplicy Loretańskiej był taki napis: Sacra Aedes Lauretana decorata indulgentia plenaria quotidiana perpatua pro vivis et defunctis Pio IX Pont. Max. A. D. M. DCCC. LX. III. Kronika klasztorna zapisała wiele cudownych łask, jakie w tem miejscu otrzymali pobożni przez przyczynę Matki Bożej, poświadczone wotami.
Przejdźmy teraz do zakrystyi, gdzie nad lawaterzem zawieszony jest obraz św. O. N. Franciszka, malowany na blasze, arcydzieło malarstwa, niewiadomo jednak przez kogo był malowany i jaką drogą tu się dostał. Jest tu także (nad oknem) nadzwyczaj dawny, może z XV w., obrazek Matki Bożej, niestety przez restauracyę nieumiejętną popsuty. Z zakrystyi wchodzimy do chóru. Tu w górze zawieszony wielkich rozmiarów krucyfiks, wykonany przez tego O. Franciszka z Pescii, co i krzyż ze słoniowej kości w ołtarzu św. Antoniego. W chórze tym d. 12 Sierpnia r. 1768, w czasie Konfederacyi Barskiej, wpadli byli przez ogród Moskale i na modlitwie zebranych Kapucynów w okrutny sposób bili, znieważali, grozili śmiercią i ztąd zabrali szturchając gwardyana O. Bartłomieja i O. Felicyssyma, których jednak na drugi dzień wypuścili. W chórze tym zasługuje na uwagę maleńki dawny obraz nadedrzwiami bocznemi do kościoła, O. Jana Dębińskiego i wizerunek fundatora z napisem: Ad Altare Dei memento te mei précor indignus peccator, qui olim vester Fundator. A. D. M. DCC.
Z chóru przejdźmy do klasztoru. Kiedy w Warszawie król Jan II wystawił był kościół i klasztor dla Kapucynów, jakkolwiek wszystko tam było wcale nie okazałe, przybyłym wszakże Kapucynom zdawało się za nieodpowiednie dla ubogich zakonników i król musiał udawać się aż do Rzymu do Papieża, żeby skłonić Kapucynów do przyjęcia tej fundacyi. I kardynał Ajaccioli do nich z tego powodu pisał: „porzućcie te skrupuły, a wsparci sprawiedliwem przekonaniem Jego Świątobliwości módlcie się...“ Otóż tutaj w Krakowie już sami wedle swej myśli budowali i dlatego jak kościół tak i klasztor w każdym szczególe wyraża ich zamiłowanie ubóstwa i pokory. Korytarze tu wąziutkie, że ledwo dwóch rozminąć się może, celki malutkie. Nigdzie żadnej ozdóbki, ale za to wszystko tu tchnie jakimś dziwnie miłym urokiem, owiane, przesiąknięte zda się pobożnością. Wiele tu bowiem pozostało wspomnień po świątobliwych zakonnikach, a jeszcze niedawno mieszkał tu za świętego uważany O. Wojciech z książąt Giedroiciów. A o wyżej wspomnianym gwardyanie O. Bronisławie Lewandowskim, o jego znakomitych kazaniach, o jego życiu ascetycznem, o ściśle zachowanej przez niego w klasztorze regule zakonnej, mile dotąd i w mieście wspominają. Tu także mieszkał po powrocie z Warszawy nieodżałowanej pamięci X. Dunajewski, później Kardynał. Jako tercyarz kapucyński zaszczycał Kapucynów swą łaską pasterską i często później zostawszy biskupem odwiedzał ten klasztor. Zda się, jeszcze go widzim pamięcią w kościele celebrującego, w zakrystyi modlącego się, w kurytarzu w otoczeniu przechodzącego, w refektarzu biesiadującego; każdego zawsze mile witał, do każdego i to literalnie do każdego jakieś uprzejme i wesołe słówko zawsze powiedział. I O. Prokop jako prowincyał, wraz z generałem zakonu, O. Mikołajem, wizytując ten klasztor, uświęcił go swoją bytnością.
W refektarzu zasługuje na uwagę szczególnie piękny portret O. Mateusza a Bassio, założyciela zakonu Kapucynów, a także portret O. Jana Dębińskiego, syna Kanclerza W. K., pierwszego z Polaków Kapucyna, X. Pruskiego, kanonika katedralnego, z pobożności, wielkiej dobroczynności słynnego w swoim czasie, a także portret króla Jana III, wierna kopia z ofiarowanego przez samego króla portretu swego Kapucynom warszawskim. Są tu widoczki wszystkich klasztorów kapucyńskich w Polsce przez sławnego malarza Stachiewicza.
Refektarz ten, 16 stycznia 1745, r. zwiedzała pobożna królowa Polska, Marya Józefa, żona Augusta III, córka cesarza Józefa I, równie jak cała rodzina cesarska, z powodu, że ich groby znajdują się w kościele Kapucynów w Wiedniu, dla Kapucynów była z największą uprzejmością, OO. Kapucyni nie mogą się nachwalić w kronice swej, z jaką dobrocią odwiedzających ją przyjmowała ich u siebie i pierwszy raz kiedy była w Krakowie 18 stycznia 1734 r. i teraz powtórnie. Po bytności w refektarzu przysłała im 63 dukaty i zaraz potem 62 i znowu 4 dukaty. O. Gwardyan przynosił jej sztokfisz, który lubiła. Życzliwość ta dla Kapucynów tego cesarskiego domu i naszych czasów dosięgła. Arcyksiąże Albrecht, gdy w przejeździe zatrzymał się w Krakowie, zawsze przychodził do kościoła Kapucynów, a arcyksiążę Fryderyk mieszkając w Krakowie z arcyksiężną stale na nabożeństwa tu uczęszczał i obrał był sobie tu nawet osobną ławkę. Wychodząc z refektarza[3] po schodach na górne piętro — wprost tych schodów jest obraz Matki Boskiej umieszczony jakby w ołtarzyku. Prześliczny ten obraz niezawodnie jest kopią z jakiegoś starożytnego cudownego obrazu. Nad obrazem umieszczono napis: Tot tibi sunt laudes Virgo quot sidera coeli.
A pod obrazem dwuwiersz:

Praetereundo cave
Ne taceutur ave

(to znaczy: przechodząc, nie zaniedbuj zmówić Zdrowaś Marya). Zapewne przechodzący pobożni zakonnicy nie zaniedbywali tego, bo na ręce Matki Bożej od ucałowania pozostały nawet ślady. Stojąc przed tym obrazem, zwróciwszy wzrok swój w lewo, w końcu kurytarza widać arcydzieło rzeźbiarstwa w przecudownie pięknej figurze Zbawiciela na krzyżu. W końcu kurytarza na lewo obraz Matki Bożej Bolesnej, koloryt ciemny, jakiegoś znakomitego malarza. W prawo zaś na górnej belce napis: Silentium, ostrzeżenie zachowania milczenia na kurytarzach. Ta cisza w klasztorze jest najwymowniejszym wyrazem myśli zwróconej ku Bogu, w nieustannej modlitwie mieszkających tu zakonników. Przeszedłszy jeden kurytarz, następny nazywa się infiemerskim, gdyż tam są cztery cele (obszerniejsze) dla chorych, a w pośród tych cel kaplica, w której dla chorych i chorzy księża odprawiają Msze św. W ołtarzu tej kaplicy, przywróconej i przyozdobionej przez dzisiejszego gwardyana O. Bernarda, znowu mamy bardzo piękną statuę Matki Bożej. Z kaplicy wychodząc na prawo drugie drzwi wprowadzą do celi, którą mieszkając w klasztorze, zajmował ks. Dunajewski, później biskup i kardynał. Okoliwszy tę celę, w lewo drzwi prowadzą do chóru, zwanego „świeckim“, z powodu, że tu osoby świeccy prywatni Mszy św. słuchają, a wprost drugie drzwi do biblioteki. Biblioteka ta dość znaczna, bo przeszło 4.000 tomów licząca, powstała z darów samego fundatora (na zakupienie książek dał 3.000 złp.), biskupa krakowskiego Kazimierza Łubieńskiego, jego sekretarza Weysa, kanonika Wadowskiego i profesora akademii uczonego Patanowicza, który pochowany został w grobach tego kościoła i którego piękny portret zawieszony jest obok celi O. Gwardyana. Wracając z biblioteki wprost, kurytarzem zwanym kaznodziejskim, z powodu, że z tego kurytarza prowadzą drzwi na ambonę, znowu mamy w niszy zaszklonej statuę Matki Bożej. Oczywisty dowód pobożności zakonników tych do Matki Bożej, gdy na każdym kroku spotyka się tu czy obraz czy statuę Matki Bożej. Za tą statuą zaraz są dwa portrety Sołtyków, malowane przez znakomitego malarza Lampiego. I tuż obok obraz św. Ignacego Lojoli, bardzo dawny, na drzewie naklejony, zasługuje na uwagę. W prawo drzwi zaszklone prowadzą dla adoracyi Najśw. Sakramentu do oratorium, z którego przez okno widok na wielki ołtarz. Tu jest i konfesyonał dla zakonników. Z tego kurytarza obok figury w oknie kolorowem Matki Bożej, wąziutkiemi i spadzistemi schodami, schodzi się na dół i w bok do ogrodu. A warto widzieć i ogród starannie i z wielkiem zamiłowaniem utrzymywany. Są tu zwłaszcza wyborne gruszki, winiówki, bery, i niezwykłej wielkości przeróżnych gatunków śliwki, jakich nie masz tu nigdzie w Krakowie, ani nawet w Krzeszowicach. Oranżerya wielka w roku zeszłym wystawiona także przez O. Bernarda; oranżerya, jakiej z wyjątkiem jedynie ogrodu botanicznego, niemasz w Krakowie. Oprócz przeróżnych roślin mieści w sobie także drzewa egzotyczne od 4 do 5 metrów wysokości. Obok oranżeryi osobno kameliarnia. Są tu w ogrodzie brzoskwinie, morele a nawet i winogrona. Do niedawna były tu i wielkie drzewa orzechów włoskich. Wreszcie pełno tu kwiatów do ozdoby kościoła, z czego wogóle słyną wszystkie klasztory Kapucynów. Ogród warzywny, inspekta dostarczające obficie wszelkie nowalie etc. etc. Wreszcie wspomnieć nie zawadzi, że w klasztorze w studni, będącej w kuchni, doskonała i zawsze zimna jak lód jest bardzo smaczna woda.
Obejrzawszy chociaż bardzo pobieżnie kościół i klasztor, zakończymy ten przegląd, powróciwszy przed wielki ołtarz, modlitwą do Matki Bożej dziękczynną za przeszłość, a błagalną o równie pomyślną przyszłość dla tego ustronia poświęconego Bogu i uświęconego przez 200 lat pobożnością i gorliwością o chwałę Bożą, wiernych i przywiązanych synów św. O. N. Franciszka.

O Matko Boża! pomnij, żeśmy Twoi,
Przeto nas strzeż, broń, jako własności swojej.
X. Wacław, Kapucyn.





  1. Na mocy udzielonego pozwolenia przez Nuncyusza papieskiego Wawrzyńca Franciszka Pignatellego, wydanego w Warszawie 8 maja 1703 roku, dozwolonem było w dniu konsekracyi kościoła wejście do klasztoru wszystkim, jakoteż i niewiastom.
  2. Ignacy Dębiński herbu Nieczuja, chorąży krakowski, poseł na sejm wielki, kiedy nastała Targowica, Katarzyna II kazała go pochwycić, gdy jednak przybyły oddział moskiewski w tym celu do majętności jego Gory, nie znalazł go, spalili dom, wszelkie zabudowania i kościół, proboszcza Bożęckiego batożyli i wkońcu popełnili barbarzyństwo znamionujące Moskali. Była tam jedyna studnia przeszło 109 łokci głęboka, Moskale spuścili się do dna z pod spodu cembrzynę tej studni podpalili a spaliwszy, ziemią studnię zarzucili (Pamięt. jenerała H. Dębińskiego).
  3. Na prawo, po prawej stronie wcale piękny obraz Zbawiciela w więzach i zaraz drugi obraz wielkich rozmiarów przedstawiający Świętych zakonu Dominikanów, a w górze w obłokach błogosławiącą im Matkę Boską. Obraz ten jakiegoś znakomitego malarza, godzien uwagi. Dalej przy celi furtyana alegoryczny obraz przedstawiający dzieciątko Jezus na wozie tryumfalnym wiezione przez dzieci nagie, poprzedzone przez Jana Chrzciciela. W kurytarzu dolnym od furty do kościoła cztery większe obrazy, przedstawiające jak śmierć porywa 1) papieża, 2) króla, 3) młode państwo, 4) zakonnika; wobec śmierci, obrazy niezgorsze





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Nowakowski.