Pamiętnik chłopca/Nauczycielka mego brata

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały listopad
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NAUCZYCIELKA MEGO BRATA.
10, czwartek.

Syn węglarza, o którym pisałem, był uczniem. nauczycielki Delkati, która przyszła dziś odwiedzić mego braciszka, bo jest nieco niezdrów, i ubawiła nas, opowiedziawszy, jak to matka tego chłopczyka, przed dwoma laty, przyniosła jéj do mieszkania pełen fartuch węgli, aby w ten sposób podziękować za to, iż syn jéj dostał medal, i jak w żaden sposób biedaczka nie chciała zabrać napowrót owych węgli i niemal płakała, gdy jéj przyszło wracać z pełnym fartuchem do domu. Opowiedziała nam również, jak od innéj kobiety dostała raz pęk kwiatów bardzo ciężki, a wpośród owych kwiatów była spora kupka soldów, zawiązanych w gałganku. Słuchając jéj, uśmieliśmy się serdecznie, a mój braciszek, rozweselony, wypił lekarstwo, którego przedtém brać nie chciał. Jakaż to wszakże anielska cierpliwość potrzebna z temi dziećmi z piérwszéj wstępnéj klasy, które wszystkie są szczerbate, jak dziady, które nie wymawiają ani r, ani s; przytem jedno kaszle, drugiemu krew leci z nosa, trzeciemu spadły z nóg trzewiki pod ławkę, ten beczy, bo się zakłół piórem, — ów płacze, iż zamiast kajetu numer pierwszy kupił kajet numer drugi. W klasie pięćdziesięcioro takich, co nic nie umieją, z rączkami jak z masła, — a tu wszystkich trzeba pisać nauczyć. Przynoszą z sobą w kieszeni kawałki lukrecyi, guziki, koreczki od flaszek, cegłę sproszkowaną, najrozmaitsze drobne przedmioty, a nauczycielka musi je rewidować, — ale umieją dobrze ukrywać swoje skarby, chowają je nawet i w trzewiki. Uwagi nie mają za grosz; byle duża mucha wleciała przez okno, już się wszczyna zamęt nieopisany, a w lecie przynoszą do szkoły trawy przeróżne i kwiatki, które latają po klasie, wpadają do kałamarzy, a następnie plamią kajety atramentem. Nauczycielka musi im w klasie zastępować mamę, pomagać im ubrać się, obwiązywać zakłóte paluszki, zbierać po podłodze pogubione czapki, baczyć, aby sobie nie zamieniały płaszczyków, bo gdy się to stanie, zaraz piszczą i krzyczą. Biedna nauczycielka! A jeszcze matki przychodzą z wymówkami: „Proszę pani, dlaczego to mój chłopiec zgubił pióro? — Czémże się to dzieje, iż moje dziecko niczego się dotąd nie nauczyło? — Czemu pani nie dała nagrody memu, co tak wiele umie? — Czemu pani nie każe wyjąć z ławki gwoździa, o który mój Piotrek rozdarł sobie majtki?“ Czasami gniew i rozpacz ogarnia nauczycielkę mego braciszka, gdy żadną miarą nie może poradzić z dzieciarnią; wówczas gryzie siebie w palce, aby, jak powiada, nie dać nic poznać po sobie; czasem cierpliwość ją opuszcza, po chwili jednak już tego żałuje i głaska i pieści dziecko, które wykrzyczała; wypędza urwisa ze szkoły, ale sama płacze i niemal się kłóci z rodzicami, którzy dzieciom swym za karę nie dają obiadu.
Nauczycielka Delkati, młoda, wysoka, ładnie ubrana, włosy ma czarne i jest taka żywa jak ogień, ruchy jéj szybkie, byle co ją wzrusza, a wówczas mówi serdecznie i rzewnie.
— Ale przynajmniéj dzieci przywiązują się do pani — powiedziała jéj moja matka.
— Wiele dzieci, istotnie — odrzekła, — lecz później, po skończonym roku, większa ich część nie spojrzy nawet na mnie. Kiedy już mają nauczycieli, zdaje się, i niemal się wstydzą, że były u nas, u nauczycielki. Po dwóch latach opieki, starań i trudów, przywiązawszy się tak serdecznie do dzieciaka, smutno, bardzo smutno z nim się rozstawać, ale mówię sobie: „o, tego przynajmniéj jestem pewną, ten zawsze będzie mnie kochał.“ Lecz przechodzą wakacye, wraca dziatwa do szkoły; biegnę na spotkanie mego ukochanego malca: „Jak się masz, kochanku!“ A on głowę odwraca w inną stronę.
Tu nauczycielka pomilczała chwilę.
— Ale ty tak nie zrobisz, malutki? — powiedziała potem, wstając z wilgotnemi oczami i całując mego braciszka. — Ty nie odwrócisz głowy w inną stronę? Nie zaprzesz się twojéj biednéj przyjaciółki, wszak prawda?



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.