Pamiętnik dr Z. Karasiówny/Chorego w dołku boli — a doktór się drapie w głowę

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Karasiówna
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Chorego w dołku boli — a doktór się drapie w głowę

Pan W. jest majstrem murarskim. Zarabia nienajgorzej, więc go stać na doktora. Nie na jednego, na pięciu. Poza tym jest ubezpieczony. Więc gdy go w dołku boleć zaczęło, zaraz do doktora się wybrał. Za swoje pieniądze, a jakże, nie na kartkę. Popatrzył doktór, pomacał, pieniądze wziął i powiedział: wrzód żołądka. Pomacał drugi i powiedział: kamienie żółciowe. Pomacał trzeci: i ślepą kiszkę wyszukał. Czwarty o sercu zaczął opowiadać, że to u starszego człowieka co mu już pięćdziesiątka minęła takie bóle za serce chwytać mogą, że aż do żołądka się dostają. A piąty o jakichś kryzysach żołądkowych gadał i o weneryczne choroby wypytywał. Aż się zarumienił pan W., bo go wstyd kobiecie takie rzeczy opowiadać, choćby nawet była doktorką.
W końcu jeszcze do tej Ubezpieczalni przyjść spróbował. Co mu to szkodzi, kiedy to za darmo. A szwagier to mu jeszcze powiedział, że to początek raka. Tego się najwięcej boi. „I cóż mi pani powie na tę moją chorobę“ — pyta. I w dzień boli i w nocy i przy robocie i w łóżku i po jedzeniu i na głodno. Jeden doktór powiedział to, drugi tamto. Każdemu po 5 zł zapłacił. Za 5 zł doktór poczuwa się do obowiązku, żeby cośkolwiek powiedzieć.
„Wszystkie doktory po trochu miały rację — mówię — może być wrzód. Mogą być kamienie. Może być i od serca. I może być i od wenerycznej choroby, niech się pan nie obrazi. Bo widzi pan brzuch, jak brzuch. Wyrośnie w nim guz jak pięść, to się go namaca. Zacznie pan krwią wymiotować, to doktór też mądry: jest wrzód. Spuchnie wątroba, też dobrze. Ale kiedy nic nie urośnie i nie spuchnie, doktór taki sam mądry, jak i pan. Oczyma pana nie prześwietli. Muszę panu powiedzieć tak jak trzeba. Nie wiem, co jest. Za 5 zł możebym panu coś powiedziała. To albo tamto“.
„No to poco do doktorów chodzić, kiedy żaden nie wie, co tam we środku się dzieje. Martwi się pan majster. Czy nie ma na to żadnego sposobu?“
„Sposoby są. Pomału. Trzebaby pojechać do miasta i żołądek i kiszki prześwietlić i sfotografować.“
„A ile by to kosztowało?“ Bo ja chcę za swoje pieniądze, nie na kasę“.
„Ze 30 złotych. Może do 50“.
„A jak się okaże, że w żołądku i w kiszkach nic nie ma“.
„Toby trzeba ten woreczek żółciowy prześwietlić“.
„Ileż to będzie kosztowało“.
„Też ze 30 zł.“
„A serce jak można dokładnie zbadać?“
„Jest taki elektryczny aparat do badania serca. Badanie kosztuje 15 zł.
„A względem wenerycznej choroby?“
„Na weneryczną chorobę badać trzeba krew i płyn mózgowo-rdzeniowy z pacierza igłą wzięty. Kłucie i badanie kosztowałoby razem ze 40 zł. Teraz niech sobie pan policzy jazdę do Krakowa, albo pobyt w Krakowie. Najlepiej poleżeć parę dni w szpitalu, żeby tam te badania zrobili.“
„Już widzę, że na te wszystkie badania pieniędzy miał nie będę“. Powiada pan Wicherek. Radzę mu pójść na kilka dni do szpitala. Tam będzie wszystko taniej kosztowało. Hurtownie policzą. Przecież to dopiero badanie. Nie wiadomo jak drogie będzie leczenie. Być może, że jeszcze droższe.
„To może koszta leczenia mogła pokryć chora kasa“. Wymyślił Pan W. Myślał 3 miesiące.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Karaś.