Pamiętnik dr Z. Karasiówny/I wierz tu mężczyznom
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik |
Pochodzenie | Pamiętniki lekarzy |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały pamiętnik Cały zbiór |
Indeks stron |
Pogodna księżycowa noc. Wiosna. Może by raz pójść na spacer? Nie. Już zajechała furmanka. Młody chłop z Makowa przed dwoma laty się ożenił. Przed rokiem żona rodziła. Było poprzeczne położenie. Obrót płodu. Pamiętam.
Znów trzeba jechać do kobiety. Czegoś ją strasznie brzuch boli. „A nie poród przypadkiem?“ — pytam. „Uchowaj Boże“ — mówi mąż — Bolenie brzucha ma od rana“.
Wsiadam na furmankę z niepokojem. Nie zabrałam ze sobą nic. Dokładnie przed rokiem rodziła. A teraz brzuch ją boli? Dziwne.
Kobieta mieszka niedaleko. Rzeczywiście bardzo ją brzuch boli: właśnie wypadła pępowina. Przed chwilą wody odeszły.
Płód w położeniu poprzecznym. Tętno ma złe. Trzeba obrócić i wydostać natychmiast, inaczej się udusi. Nie ma wody, nie ma mydła, nie ma spirytusu. Brudnymi rękoma nie wolno wchodzić do macicy.
Próbuję zewnętrzny obrót. Udaje się jeszcze. W kilka minut później, jużby się nie był udał. Rodzi się żywe dziecko — przypadek.
Przypadek, że rodząca nie mieszka o 2 kilometry dalej. Przypadek, że przy gościńcu, nie na wysokiej górze. O dwa kilometry dalej zastałabym nieżywe dziecko. O 500 metrów wyżej — położenie poprzeczne zaniedbane. Nie dałoby się już obrócić ani od zewnątrz ani od wewnątrz. Trzebaby rozkawałkować płód. Nie miałabym ze sobą narzędzi. Nie zdążyłabym na ich przysłanie się doczekać. Bo drogi złe i długo się idzie do góry. Patrzyłabym na grożące pęknięcie macicy nie mogąc nic zrobić. Patrzyłabym na śmierć.