[169]Kamień.
Ja tylko jestem kamieniem
I jako niemowlę tu
Objęty matki ramieniem,
Cichego używam snu.
Ledwie świt ducha półsenny
Mnie z łona martwości zwie
I w mojej piersi kamiennéj
Poczuciem istnienia tchnie.
Jeszczem związany łańcuchem
W szeregu bezwiednych brył, —
Z ogólnym natury duchem,
Z kolebką bezwiednych sił...
Jednak przeczuwam powoli,
Że zacznie pierś moja bić,
I marzę o ludzkiej doli:
Chcę kochać, cierpieć i żyć!
[170]
I wierzę, iż ten, co kruszy
Dziś moją powłokę, grom
Otworzy dla mojéj duszy
Wspanialszy cielesny dom.
I witam z dreszczem rozkoszy
Każdy zadany mi gwałt —
W niszczeniu, co mnie rozproszy,
Zgadując przyszłości kształt.
Tam, gdzie się boleść zaczyna,
Bezwiednej martwości kres,
A nad nią boska kraina,
Gdzie miłość wykwita z łez!
Przez wszystkie śmierci ogniwa
Postępu ciągnie się nić;
Ból samowiedzę zdobywa:
Chcę cierpieć, kochać i żyć!