Przeszła, i zgasła, jak promień miesiąca,
Ta ukochana i ta miłująca.
Przeszła i zgasła — i noc po niej głucha
Serca i ducha.
Jak złota zorza, gdy mrok da swe hasła,
Przeszła i zgasła.
Błogosławiona ścieżka owa cicha,
Którą chodziła po wszystkie dnie życia,
Woń swą oddając, jak kwiat, co oddycha,
Przez serca bicia...
Czucia i myśli, ku miłym skłonione,
Błogosławione!
Nad jej mogiłą nie płatne pochwały,
Nie głośne hymny, nie czcze uwielbienia
Ale łzy żalu gorące padały,
I szły westchnienia...
I każdą grudkę rzucono tam ziemi,
Dłońmi drżącemi.
A dziś ten dworzec pod cieniem topoli,
Co wykołysał ją swoimi szumy,
Jęku jest pełen, i ech, i niedoli,
Pełen zadumy...
I białe lilie w łzach stoją w ogrodzie,
Po jej zachodzie.
Nigdy już ona nie będzie tam bliską
Przy piersi męża, nad dziecka kołyską,
Ni wspólna radość, ni troska poruszy
Tej domu duszy...
I wzrok jej słodki już łzą się nie zaćmi,
Nad ludźmi-braćmi.
Odeszła cicha i duchem widząca,
Że już jej gwiazda w błękitach gdzieś ginie,
Ostatnie tchnienie zrodzonej do słońca
Dając dziecinie...
I życia z sobą nie wzięła — lecz dała,
Z ducha — i z ciała.
Ty, coś ją kochał, idź w kraje żałoby,
I gorzkim wspomnień nasycaj się chlebem!
Bo szczęścia twego nie wrócą ci groby,
Tu, pod tem niebem...
I już nie znajdziesz tej perły odjętej,
Tej twojej świętej.
W pustce i w cieniu, jak kruk osamiały,
Siędziesz ty teraz w tym domu boleści,
I będą tobie ściany powiadały
Dawne powieści...
W pustce i w cieniu, na szczęścia ruinie,
Twój wiek przeminie.
O wiosno! Czemu najbielsze twe róże
Mdleją i więdną wśród słońca pieszczoty?
O słońce! Czemu zagasa w lazurze,
Promień twój złoty?
O życie! Czemu w rozkwicie twej siły
Sypiesz mogiły?...
Cisza...
W tej ciszy głos słyszę tajemny,
Wieszczący tryumf najwyższy miłości,
Co nad śmierć mocna, przenika świat ciemny
Nieskończoności...