[219]XI. W MOJEJ MAŁEJ, NIZKIEJ IZBIE...
W mojej małej, nizkiej izbie
Zwierciadlana szyba stoi;
Lecz Jelica twarz odwraca:
Tak się spojrzeć na nią boi.
I u proga cicho staje,
Prosta, smukła, gibka, bosa,
Ozłocona promieniami,
Które jasna sieje kosa[1].
I ukrywa rzęsą oczy
I wyciąga ręce z dzbanem,
By swej krasy nie obaczyć
W tem przeźroczu zwierciadlanem.
Tutaj dziewki patrzą śmiało,
Czasem która wprost junaczy...
Lecz ona jest z Veglii[2] rodem
I wie dobrze, co to znaczy!
Bo na Veglii wiedzą ludzie,
Co przeklęte, a co boże...
Że zwierciadło szatan zrobił,
Kiedy Pan Bóg stworzył morze.
[220]
Bo na Veglii wiedzą ludzie
Od małości, gdzie! — od tyla,[3]
Że z zwierciadła czart do dziewcząt
W różny sposób się przymila.
Bo na Veglii wiedzą ludzie,
Że się morze za to gniewa,
Kiedy w inne gdzie zwierciadło
Oprócz jego patrzy dziewa.
Przed latami od Wenetów
Przypłynęli raz kramarze,
I kto kupił sznurek pereł,
Zwierciadełko dostał w darze.
I nie wiedzieć, jaka bieda
Byłaby stąd, chowaj Boże!
Ale starzy je potłukli
I cisnęli het na morze.
Więc na Veglii wczesnym świtem,
Nim wypije słonko rosę,
Nad zatokę biegną dziewki
Splatać długą, jasną kosę...
I do ślubu wianek z ruty
W tem zwierciadle kładą bożem;
I w dziewiczy wieczór płaczą,
Nad ogromnem siedząc morzem.
I odwraca się, spłoniona,
I ust świeże drżą granaty,
A ja czuję wiew poezji
Od tej wyspy, od jej chaty.
[221]
A ja czuję wiew poezji,
Jak nim morze z Veglii dmucha,
I w zwierciedle słów tych prostych
Widzę wieczne piękno ducha.