[258]POLA GROCHOWSKIE.
Świadek morderczej rozprawy,
Będę ci śpiewał kolego,
Dzień świetny dla naszej sprawy,
Dwudziesty piąty Lutego.
[259]
W tym to dniu wojny los,
Krwawy wrogom zadał cios.
Przestrzeń opodal Grochowa,
Gdzie poległych są mogiły,
Wieczną pamięć nam dochowa,
Żeś nas wspierał Boże miły.
Twój to cud, wielki cud,
Żeś ocalił wolny lud.
Tam waleczne polskie syny,
Gromiły najezdców tłumy,
Tam na lewo wśród olszyny,
Na wzgardę zbójeckiej dumy.
Każdy z nas umrzeć rad,
Nie uważał na kul grad.
Większy smętarz od Powązek,
Przedstawia lasek choć mały;
Są tam drzewa bez gałązek —
Ścięły je kartaczów strzały.
Naprzód szedł Polak zuch,
Krzepił go wolności duch.
Dzień cały trwał bój uparty,
Krwi strumień płynął niestety!
[260]
Mężnie nacierał pułk czwarty,
I ostremi kłuł bagnety.
Zdumiał wróg, pierzchnął wróg,
Bo przy naszej sprawie Bóg.
Smutne konających głosy,
Echo z jękiem powtarzało,
Polak deptał trupów stosy —
I może powiedzieć z chwałą,
«Każdy z nas, każdy tu,
Miał przed sobą wrogów stu.»
Wolne od zatrudnień chwile,
Spędź kolego wśród olszyny;
I na braci swych mogile,
Mirtowe zawieś wawrzyny:
Pamięć ich w sercu noś,
Ich popioły łzami zroś.