[59]RESURRECTURIS.
Skan zawiera grafikę. [61]
Świat ten cmentarzem z łez, ze krwi i błota!
Świat ten jak wieczna każdemu Golgota!
Darmo się duch miota, kiedy ból go zrani!
Na burze żywota nie ma tu przystani!
Los z nas szydzi w każdej chwili!
Dzielnych strąca do otchłani —
Giną święci — giną mili —
Żyją niecierpiani!
Wszystko się plącze — i nierozgmatwanie!
Smierć w pobliżu — a w oddali
Gdzieś na wieków późnej fali
Zmartwychwstanie!
Więc trzeba skrzepnąć — stwardnieć — być bez serca?
Pośród morderców, stanąć jak morderca?
Pośród zbrodniarzy, wystąpić zbrodniarzem?
Kłamać — nienawidzić —
Zabijać i szydzić —
Tak świat, tem samem co dawa, obdarzym!
— Oto potęga! — lub stańmy się niczem!
Jedzmy i pijmy — bądźmy śmiercią złotą —
Ciała wygodą a myśli nędzotą —
Tak się do głupich i szczęśliwych wliczym!
O! nie! o duchu mój!
Wstecz się cofnij — stój!
Nie takąć to bronią
Na ludzkości czele
Z złem na ostre gonią
Zła ukróciciele!
[62]
Jedna tylko w świecie
Moc ofiary cicha
Los gniotący zgniecie —
Oto dziejów lew!
A podłość czy pycha
To jednakie śmiecie,
Które w otchłań spycha
Lada dziejów wiew!
O! poznaj sam siebie!
Nie żądaj być panem
Jak Pan, który w Niebie!
Ni chciej jak bydle gnić nad paszy łanem!
Z tej strony grobu przed zmartwychwstań wschodem
Bądź ty w człowieku męką z niebios rodem,
Bądź arcydziełem nieugiętej woli!
Bądź cierpliwością — tą panią niedoli —
Co gmach swój stwarza z niczego — powoli!
Bądź tą przegraną — której cel daleki,
A która w końcu wygrywa na wieki!
Bądź spokojnością — wśród burz niepokoju —
W zamęcie miarą — i strojem w rozstroju —
Bądź wiecznem pięknem — w wiecznym życia boju!
Dla podłych tylko i faryzeuszów
Bądź groźbą — gniewem — lub świętem milczeniem!
I nie miej żadnych z obłudą sojuszów!
Dla wszystkich innych bądź anielskiem tchnieniem!
Bądź tym pokarmem, który serca żywi —
Bądź mi łzą siostry — kiedy nieszczęśliwi —
A głosem męskim — gdy się w męstwie chwieją!
Tym, którzy w domu wygnani — bądź domem!
Tym, co nadzieję stracili — nadzieją!
A śpiącym trupio — bądź przebudzeń gromem!
W walce z tem piekłem świata, co się złości,
Zawsze i wszędzie, bądź siłą co skłania —
Nad śmierć silniejszą siłą ukochania —
Bądź piekłem miłości.
[63]
W ciągłej przykładu i słowa postaci
Rozdawaj siebie samego twej braci!
Mnóż ty się jeden przez czyny żyjące
A będą z ciebie jednego — tysiące!
Bądź i w kajdanach niestrudzonym trudem!
Niech ból cię każden choć boli, nie boli!
W jednej twej piersi — bądź twym całym ludem!
Bądź Niebo z ziemią spajającym cudem!
Świętością w niewoli!
Nie spiesz się na śmierć — aż jak ziarno w ziemi
Myśl twa się w serca wsieje — i rozplemi!
Póki męczeństwo nie pewnią zwycięstwa —
— Twem dobrem tylko — a nie człowieczeństwa,
Unikaj męczeństwa! —
Marnej sławy wieńce
Chwytają szaleńce!
W niebezpieczeństw wiry
Skaczą bohatyry!
Lecz wyższa moc Ducha
Tych ułud nie słucha!
Dopiero kiedy jęczący dokoła
Dzwon zdarzeń wszystkich na ciebie zawoła,
Byś ty się w odkup ofiarował za nie —
A usłyszawszy to ziemi wołanie
Ty padniesz duszą w pokornianej skrusze
U rozstajnego obu światów proga
I w twą rozsianą tam przed Bogiem duszę
Spłynie wśród ciszy natchnienny głos Boga,
Wstań — i jak szermierz dobiegły do mety
Ze stóp twych strząśnij pył tego planety —
Wstań — i z miłości co gdy kocha, kona,
Odlatujące wznieś w Niebo ramiona!
Wstań i do katów co spieszą ku tobie
Sam spiesz się naprzód i witaj tych gości
Cicho — spokojnie — błogo — w bezżałobie —
[64]
Litośnym wzrokiem twej nieśmiertelności!
Wtedy świadectwem skończ w przyszłość obfitem,
Śmiercią, bądź życia najwyższym wykwitem.
Co świat przezwał snem i marą
Uczyń jawem,
Uczyń wiarą,
Uczyń prawem,
Czemsić pewnem i ujętem,
Czemsić świętem,
Co głęboko w serca
Jak sztylet się wwierca
I tkwi w nich bez końca,
Choć tylko je trąca
Westchnienia powieniem...
Aż świat twój morderca
Sam klęknie i wyzna,
Że Bóg i ojczyzna
Narodów sumieniem!
Gdy z krwi płynnej twego ciała
Myśl twa szkarłat będzie miała,
Myśl twa będzie — światła prądem,
Skrzącym W górze Bożym sądem
Nad bezbożnych dolną zgrają, —
Jej nie dotrzymają
Ni męże, ni działa,
Ni kłamstwa, ni złudyzłudy,
Ni geniusz, ni chwała,
Ni króle, ni ludy;
I o trzeciej dobie
Na męki twej grobie
Ze zdarzeń powodzi
Po nad klęsk otchłanie
Niezrodzone się narodzi —
Sprawiedliwość wstanie! —